Rolnicy zablokowali przejście dla pieszych w Brzeźnie k. Chełma
W związku z nadmiernym importem zbóż do Polski i niskimi cenami skupu, od wczoraj w Chełmie trwa protest rolników. Na drogi miasta wyjechało aż 500 ciągników. Część rolników (ok. 35 osób) przeniosła się jednak do Brzeźna, oddalonego od Chełma 12 km w kierunku granicy z Ukrainą. W godz. 13.30 -15.30 blokowali tam drogę Dorohusk-Chełm. W związku z tym utworzyły się potężne korki, w których stały głównie TIR-y.
- Zablokowaliśmy przejście dla pieszych po to, by TIR-y z ukraińskim zbożem nie mogły wjechać w głąb Polsk i wyjechać. Staliśmy tu półtorej godziny. Przez ten czas żaden TIR nie pojechał dalej, a stało ich całe mnóstwo. Utworzyła się kilometrowa kolejka. To pokazuje skalę ogromnego wwozu ukraińskiego ziarna do Polski – mówi w rozmowie z nami rolnik, który brał udział w proteście w Brzeźnie.
Rolnicy: 90 proc. zablokowanych TIR-ów jest z Ukrainy
Na filmie wysłanym przez naszego rozmówcę widać kilkadziesiąt TIR-ów, które stoją przed blokowanym przejściem dla pieszych. Większość z tych aut posiada ukraińskie tablice rejestracyjne.
- Szacuję, że 90 proc. tych TIR-ów jest z Ukrainy. Udało nam się zresztą porozmawiać dziś z jednym z ukraińskich kierowców, który pokazał nam dokumenty, że przywiózł naczepą firanową w big-bagach rzepak do małego punktu skupu pod Hrubieszowem. I poinformował nas, że ma zamówienia na kolejne dostawy do Polski. Niestety, ten rzepak zamieni się w polski. I tego nikt nie kontroluje, a kontrabanda kwitnie jak diabli. Wystarczy zresztą popatrzeć na dane: Polska mówi, że wjechało 600 tys. ton rzepak, a strona ukraińska mówi, że jest to 750 tys. ton – mówi nam Wiesław Gryn, wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego, który też był na proteście w Brzeźnie. Zaznaczył też, że prognozy dotyczące nadwyżek pszenicy i rzepaku na koniec sezonu są bardzo złe. Wyliczył, że może nam zostać 8 mln ton pszenicy i 1 mln rzepaku.
Teraz rolnicy wrócili po godz. 16.00 do Chełma, gdzie podjęli próbę blokowania kilku przejść dla pieszych i będą domagać się pilnego ograniczenia ukraińskiego importu.
„Minister Kowalczyk nie wie, czy 8 proc. białka w pszenicy to dużo czy mało”
Rolnicy protestują nie tylko z powodu niskich cen skupu, ale też złych parametrów importowanych zbóż. Ziarno, które wjeżdża do Polski bardzo często jest słabej jakości. Rolnicy nie wierzą już w zapewnienia ministra rolnictwa, że surowce te są skrupulatnie kontrolowane.
- Niedawno pokazaliśmy ministrowi Kowalczykowi wyniki kontroli pięciu próbek ukraińskiej pszenicy, która wjechała do Polski. Parametry były bardzo złe, ale minister popatrzył i przyznał, że nie wie, jak te wyniki odczytać, bo nie wie, czy 8 proc. białka w pszenicy to dużo czy mało. To przecież ręce opadają – mówi nam Gryn.
„Ukraiński oligarcha zarabia 30 zł na decytonie pszenicy”
Rolnik zaznaczył też, że rynek zbóż w Polsce został zdestabilizowany przez tanie ukraińskie ziarno, na którym zarabiają oligarchowie.
- Ukraiński rolnik sprzedaje swoją pszenicę po 70 zł oligarchom. Oligarcha przewozi ją na polską stronę i sprzedaje po 98 zł. Ma więc prawie 30 zł na decytonie tylko za przerzucenie. A przecież my nawet za produkcję tyle nie mamy – wyjaśnia Gryn. I wylicza, że wbrew słowom ministra Kowalczyka kukurydza w Polsce nie kosztuje dziś tyle co na Matifie.
- Kukurydza na Matifie kosztuje dziś 1300 zł/t. My swoją kukurydzę możemy sprzedać co najwyżej za 1010 zł/t. Chociaż i tak nie ma jej kto kupić – podkreśla Wiesław Gryn.
Gryn: Kowalczyk powinien w Brukseli pokazać drastyczne zdjęcia z protestów
W ocenie rolnika minister Kowalczyk powinien przyjechać do protestujących w Chełmie rolników i zrobić wszystko, by natychmiast przywrócić cła na ukraińskie ziarno.
- Minister powinien pokazać w Brukseli najdrastyczniejsze zdjęcia ciągników blokujących Chełm i inne miejscowości, by uświadomić Unii ogromną skalę problemu – ocenił.
Kamila Szałaj, fot. i film: rolnicy z woj. lubelskiego