"Konsumenci nie powinni spożywać mielonej wieprzowiny" – grzmi czeska Państwowa Administracja Weterynaryjna
3 października do magazynów czeskiej Lidla trafiła polska wieprzowina. Polskie mięso w Czechach przetwarzała firma Maso Uzeniny Polička. Próbki wieprzowiny trafiły do badań weterynaryjnych, z których wyszło, że w mięsie wielokrotnie została przekroczona norma antybiotyku. Konkretnie mowa o 60-krotnemu przekroczeniu tej normy. Firma jednak nie czekała na wyniki badań, przerobiła mięso i wysłała do sklepów. Na rynek trafiło ponad 17 ton tego mięsa.
Znalezionym antybiotykiem jest amoksycylina, która należy do grupy penicylin.
W związku z tym głos w sprawie zabrał Petr Majer, rzecznik czeskiej Państwowej Administracji Weterynaryjnej (SVS).
- Inspektorzy SVS pobrali od producenta próbkę z przesyłki wieprzowiny sprowadzanej z Polski. Kolejne badanie wykazało znacznie powyżej limitu zawartość amoksycyliny w próbce. Wykryta wartość była 60-krotnie wyższa od limitu 50 µg/kg – mówił.
Zaznaczył także, że konsumenci nie powinni jej spożywać i mogą ją zwrócić do sklepu, w którym ją kupili.
Czesi chcą promować swoje
W związku z planowanym przez rząd czeski wyparciem z rynka granicznych produktów, a promowanie swoich producentów żywności, każdy taki przypadek dotyczący importowanych produktów spożywczych i mięsa, jest szeroko komentowany w opinii publicznej.
Sprzyja temu retoryka Andreja Babisza, premiera Czech, który uznawany jest za wroga polskiej żywności. Może mieć o związek tym, że Babisz związany był ze spożywczym holdingiem Agrofert, składający się dziś z 250 spółek z branż żywnościowej, rolnej i handlowej. Choć czeski premier oficjalnie już nie szefuje Agrofertowi, to jego decyzje administracyjne mogły mieć wpływ na kondycję finansową spółki. Chodzi o głownie o dotacje na rozwój przemysłu i rolnictwa.
Zdaniem czeskich mediów mowa tutaj nawet o 4,5 mld czeskich koron, które z europejskich funduszy trafiły do firm związanych z Agrofertem.
Michał Czubak
Fot. Pixabay