Ogromny wzrost importu zbóż z Ukrainy. KE gotowa przywrócić cła
Problem z napływem ukraińskiego zboża jest bardzo poważny. Firmy paszowe wypełniły swoje magazyny tanim ziarnem z importu, w związku z czym nie kupują tego surowca od polskich rolników. W efekcie na polach wschodniej Polski stoją nieskoszone jeszcze tysiące hektarów kukurydzy. Nadmierny import destabilizuje też ceny zbóż i rzepaku, które spadły na przestrzeni ostatnich tygodni o kilkaset złotych. Przeciwko tej patologii coraz ostrzej protestują rolnicy. Wczoraj aż 300 ciągników zablokowało Hrubieszów, by wymóc na ministerstwie rolnictwa i UE przywrócenie ceł na importowane z Ukrainy ziarno.
Niewykluczone, że to się niebawem uda.
Wczoraj unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski zauważył, że import zbóż z Ukrainy znacząco wzrósł w krajach sąsiadujących, zwłaszcza w Polsce, Rumunii, na Węgrzech i Słowacji.
- Tu może być dla rolników problem. Na zachodzie prawie bez zmian – napisał na Twitterze Wojciechowski.
Poinformował, że KE może przywrócić cła na zboża i rzepak.
- Jeśli państwa dotknięte nadwyżkami się zwrócą KE wdroży klauzulę ochronną na podstawie rozporządzenia UE 870/2022 - wyjaśnił.
Chodzi o klauzulę, która brzmi: „W przypadku gdy produkt pochodzący z Ukrainy jest przywożony na warunkach, które powodują poważne trudności lub stwarzają zagrożenie wystąpienia poważnych trudności dla unijnych producentów produktów podobnych lub bezpośrednio konkurencyjnych, na taki produkt w dowolnym momencie mogą zostać ponownie nałożone cła, które w przeciwnym razie miałyby zastosowanie na podstawie układu o stowarzyszeniu”.
Kowalczyk: wdrożymy mechanizm łagodzący skutki importu zboża z Ukrainy
Również minister rolnictwa Henryk Kowalczyk poinformował wczoraj, że rząd zamierza podjąć działania łagodzące skutki nadmiernego importu zbóż z Ukrainy do Polski. Jego zdaniem zapobiegnie to protestom rolników.
- Już w tym tygodniu zostanie wdrożony pewien mechanizm regulujący przewóz ukraińskiego zboża przez Polskę, tak żeby skutki były jak najmniej widoczne i jak najmniej odczuwalne przez rolników. Myślę, że wtedy przyczyny jakichkolwiek protestów zupełnie ustaną – powiedział minister.
Zaznaczył, że rozumie lęki i obawy rolników związane z przywozem zboża z Ukrainy.
Import zbóż z Ukrainy do Polski wzrósł 54-krotnie!
Komisarz Janusz Wojciechowski poinformował, że import zbóż z Ukrainy do UE 24.03-08.12 2022 (w nawiasie ten sam okres 2021) wyniósł:
- UE – 10,187 mln ton (rok temu – 4,095 mln ton), w tym:
- Estonia - 2,355 mln ton (1,149 mln ton)
- Polska - 2,152 mln ton (0,04 mln ton, czyli 40 tys. ton)
- Rumunia - 1,174 mln ton (0 ton)
- Węgry - 1,106 mln ton (6 tys. ton)
- Niderlandy - 0,801 mln ton (1,419 mln ton)
- Włochy - 0,626 mln ton (530 tys. ton)
- Słowacja - 0,402 mln ton (5 tys. ton)
Łatwo wiec policzyć, że Polska zaimportowała 54 razy więcej zbóż z Ukrainy niż w analogicznym okresie 2021 roku! Nastąpił wzrost aż o ponad 5200 proc.
Ile rzepaku przyjechało do Polski z Ukrainy?
Jeśli zaś chodzi o rzepak, import z Ukrainy do UE od 24.03.2022 do 8.12.2022 (w nawiasach ten sam okres 2021) wyniósł:
- UE - 2,186 mln ton (rok temu - 1,515 mln ton), w tym:
- Polska - 626 tys. ton (76 tys. ton)
- Rumunia - 317 tys. ton (0 ton)
- Niderlandy - 272 tys. ton (581 tys. ton)
- Francja - 178 tys. ton (181 tys. ton )
Z tych danych wynika, że import rzepaku do Polski wzrósł ponad 8-krotnie.
Import nasion i produktów oleistych w tys. ton z Ukrainy do UE od 24.03.2022 do 8.12.2022 (w nawiasach ten sam okres 2021):
- UE – 6,498 mln ton (rok temu – 3,802 mln ton), w tym:
- Polska – 1,763 mln ton (629 tys. ton)
- Bułgaria – 1,077 mln ton (14 tys. ton)
- Rumunia – 872 tys. ton (8 tys. ton)
- Węgry – 566 tys. ton (19 tys. ton)
- Niderlandy – 437 tys. ton (1,188 mln ton)
- Francja – 350 tys. ton (458 tys. ton)
- Niemcy – 246 tys. ton (292 tys. ton)
Analityk rynkowy Mirosław Marciniak z Infograin ocenił jednak, że w przypadku rzepaku jest o kilka miesięcy za późno na zniesienie cła.
W odpowiedzi Janusz Wojciechowski przyznał, że „na minione żniwa może za późno, ale na następne jeszcze nie”.
Kamila Szałaj