Tak złego roku producenci trzody chlewnej nie pamiętają. Niskie ceny skupu, drastyczny wzrost kosztów produkcji, zawirowania na globalnym rynku wieprzowiny i szalejący wirus ASF powodują, że branża stoi na skraju przepaści. Rolnicy, jeden po drugim, rezygnują z hodowli trzody. Już tylko jeden krok dzieli nas od totalnego krachu na rynku żywca wieprzowego.
Ceny skupu świń stoją w miejscu
Dziś, na chwilę przed świętami, ceny skupu powinny być dużo wyższe. A podwyżek albo nie ma wcale, albo są ledwo zauważalne. To sprawia, że hodowcy już nie są w stanie dłużej prowadzić tej produkcji.
- Do jednego tucznika dokładam 120 zł! Mam gospodarstwo w strefie białej i dostaję za tucznika 4,40 zł/kg, za ilości całosamochodowe prosto na ubojnię. I taka cena jest niezmiennie od dwóch miesięcy. Te stawki upadlają nas, hodowców, bo nijak nie pokrywają kosztów produkcji. Wzrosły nie tylko pasze czy prąd. Płacę więcej nawet za wodę - wyjaśnia w rozmowie z nami Michał Koszarek, hodowca trzody chlewnej z woj. wielkopolskiego.
W jeszcze gorszej sytuacji są hodowcy ze strefy czerwonej. Tam ceny skupu rzadko kiedy przekraczają 2,5 zł.
- Obserwujemy trudności ze sprzedażą żywca w obszarze z ograniczeniami III. Mięso z okrągłym znakiem jest dystrybuowane przez lokalne sklepy firmowe zakładów mięsnych, hurtownie oraz sieci handlowe, które to właśnie stanowią największą cześć rynku. Spotykaliśmy się w przypadkami, kiedy sieci odmawiały dystrybucji wieprzowiny z okrągłym znakiem, potęgując tym samym problemy rolników związane ze zbyciem świń w tych strefach – wyjaśnia Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców i Producentów Trzody Chlewnej POLPIG,
Chiny się odbudowują, branża wieprzowa leży i kwiczy
Niestety, widoków na poprawę tej sytuacji nie ma, bo na rynku unijnym wieprzowiny mamy w brud. Nadpodaż spowodowana jest przede wszystkim spadkiem eksportu do Chin. Kraj ten odbudowuje się właśnie po epidemii ASF i nie potrzebuje już tyle mięsa, co jeszcze rok temu.
ASF mocno wpływa na rynek świń
Trudną sytuację rynkową pogarsza rozprzestrzeniający się wirus ASF. W tym roku padł rekord ognisk – mamy ich aż 122! Dlatego rolnicy, zwłaszcza ci mniejsi rezygnują z hodowli. A jak zauważa Dargiewicz, jednocześnie rośnie koncentracja i integracja produkcji trzody chlewnej. Powstaje coraz więcej profesjonalnych ferm.
Brak planów bezpieczeństwa biologicznego zakłóci handel przedświąteczny?
POLPIG obawia się też, że w końcówce roku może nastąpić załamanie w łańcuchach dostaw żywca od tych producentów, którzy nie posiadają zatwierdzonego planu bezpieczeństwa biologicznego, a wcześniej sprzedawali świnie do rzeźni zlokalizowanej poza strefą II i III.
- Rzeźnie te nie będą miały więc dostępu do surowca z takich gospodarstw, a rolnicy mogą mieć problemy w zbyciu świń w obrębie strefy II lub III – wyjaśnia Dargiewicz.
Pogłowie świń najniższe od lat i nadal spada
Niska opłacalność produkcji i szalejący wirus ASF powodują więc, że pogłowie trzody chlewnej w Polsce mocno spada. Z danych opublikowanych przez GUS wynika, że w czerwcu wynosiło ono 11 mln sztuk. I niestety, dalej będzie spadać. Według szacunków POLPIG, w pierwszym kwartale 2022 r. spadnie poniżej 10 mln sztuk, a liczba macior poniżej 700 tysięcy.
Tendencja spadkowa obserwowana jest już od ponad 10 lat. Z ostatniego Spisu Rolnego wynika bowiem, że w okresie 2010–2020 nastąpił istotny spadek liczby świń – o 26,8 proc., w tym loch o 42,8 proc. Wynika on głównie z niskiej opłacalności tuczu i występowania ognisk ASF.
- Wielu użytkowników gospodarstw rolnych utrzymujących trzodę chlewną wycofało się w ciągu ostatnich 10 lat z produkcji żywca wieprzowego. Niekorzystna koniunktura wpłynęła szczególnie na redukcję gospodarstw o małej skali chowu świń. W 2020 r. tylko ok. 85 tys. podmiotów utrzymywało świnie wobec 389 tys. gospodarstw w 2010 roku. Część producentów żywca wieprzowego prowadzących chów świń z przeznaczeniem na rzeź wyspecjalizowało się w odchowie świń z zakupu, pochodzących głównie z importu - czytamy w podsumowaniu Spisu Rolnego.
Z malejącą liczbą świń zmagają się także inne kraje UE, jak np. Niemczy czy Holandia. Eksperci oceniają, że do końca tego roku spadek pogłowia macior pogłębi się o dalsze 300 tys. szt. W UE. Warto jednak dodać, że w Danii i Hiszpanii, czyli u dwóch największych unijnych eksporterów wieprzowiny liczba macior nadal rośnie.
Spadek pogłowia trzody chlewnej w Polsce idzie w parze z malejąca liczbą gospodarstw utrzymujących świnie. A ta przestrzeni sześciu lat zmniejszyła się drastycznie, bo aż trzykrotnie. W 2015 roku świnie były w ponad 250 tys. gospodarstw, a w tym roku są tylko w 84,7 tys. gospodarstw. Tym samym krajowa produkcja coraz bardziej będzie uzależniała się od importu prosiąt i wieprzowiny.
1000 zł do lochy. Tak rząd próbuje zatrzymać spadek pogłowia
Tendencję tę ma zatrzymać rządowe wsparcie dla hodowców loch. Ma ono wynieść 1000 zł do każdej lochy za produkcję prosiąt w okresie od 15 listopada br. do końca marca 2022 r. Jednak rolnicy zwracają uwagę, że dopłaty zobaczą na koncie dopiero w czerwcu przyszłego roku. Poza tym oceniają, że rząd spóźnił się z pomocą, bo duża redukcja pogłowia loch miała już miejsce.
- Możemy tylko liczyć, że zapowiadane wsparcie powstrzyma niektórych producentów prosiąt od dalszego zmniejszania liczby loch. W Polsce potrzebna jest nowa strategia odbudowy produkcji prosiąt. Dotychczasowy wieloletni program okazał się nieskuteczny - wyjaśnia Aleksander Dargiewicz.
Ponadto, jak wskazuje Wielkopolska Izba Rolnicza, dopłaty powinni otrzymać także hodowcy, którzy zaniechali produkcji przed końcem listopada.
- Być może taka pomoc sprawi, ze będą chcieli wrócić do produkcji - argumentuje Izba.
W tym roku do Polski przyjechało prawie 5 mln świń!
Dane o imporcie mięsa wieprzowego do Polski są wręcz zatrważające. Sprowadzamy prawie dwa razy tyle, ile sprzedajemy. Z informacji przygotowanej przez ministerstwo rolnictwa wynika, że w 2020 roku do naszego kraju wjechało 665 tys. ton mięsa wieprzowego (z czego 26 tys. ton spoza UE), a na eksport wysłaliśmy zaledwie 394 tys. ton. Z kolei w tym roku do lipca kupiliśmy już 512,5 tys. ton z zagranicy, czyli o ponad 10 proc. więcej niż rok temu o tej porze! Znamienne jest to, że poza krajami UE (Niemcy, Dania, Belgia) i Wielką Brytanią wjeżdża do nas mięso np. z Nikaragui i Meksyku. Jeśli zaś chodzi o wartość przywiezionego mięsa, jest ono trzy razy droższe od tego, które wysyłamy na eksport. Z kolei, jak wylicza bank ING żywych świń wjechało od początku tego roku prawie 5 mln sztuk, głównie z Danii. Za granicę wysłaliśmy natomiast 18,3 tys. szt. polskich świń – przede wszystkim na Słowację, do Rumunii, Włoch i Holandii.
Hodowcy świń: możemy się pakować
Liczby te dobitnie świadczą o tym, że nasz rynek jest zalewany przez zagraniczne mięso i żywiec, podczas gdy polski rolnik nie może za uczciwą cenę sprzedać swojego tucznika. Jeśli taka tendencja się utrzyma, a problem ASF nie zostanie skutecznie rozwiązany czeka nas upadek produkcji trzody chlewnej w Polsce.
- Import nas dobija. Jeśli rząd natychmiast nie powstrzyma tej lawiny wjeżdżającego mięsa, my, hodowcy możemy się pakować. Nie będzie dla nas miejsca – mówi Koszarek.
Kamila Szałaj, fot. archiwum