Rolnicy walczą tylko o przetrwanie
Sytuacja w polskim rolnictwie jest bardzo trudna. Wysokie koszty środków produkcji, m.in. nawozów, pasz, paliwa czy prądu drenują kieszenie gospodarzy. Nawet rekordowe ceny skupu nie są w stanie ich pokryć. To powoduje, że rolnicy w ogóle nie myślą o przyszłości i rozwoju swoich gospodarstw, a skupiają się jedynie na przetrwaniu najbliższych miesięcy.
- O inwestowaniu nawet nie marzę. Na razie próbuję zarobić na koszty produkcji jabłek w następnym sezonie, bo już wiem, że prąd pójdzie w górę o 40 proc. Jeśli jabłko by podrożało, to będzie nas stać na ten prąd. Ale jeśli będzie tak jak teraz, to będziemy sypać na przemysł. Większość moich znajomych już zapowiada, że nie posieje nawozów, bo ceny są trzy razy wyższe od ubiegłorocznych. A przy tych cenach jabłek ciężko będzie komukolwiek dopilnować dobrej, eksportowej jakości owoców – mówi Marcin Wojtczak, sadownik spod Błędowa. I przyznaje, że w tej chwili nie wybiega myślami w przyszłość, tylko skupia się na przetrwaniu.
W podobnym tonie wypowiada się Jerzy Koniec, który w okolicach Czerwińska nad Wisłą uprawia ziemniaki i cebulę. Dziś nie widzi przyszłości dla swojego gospodarstwa.
- Rząd prowadzi do upadku rolnictwa. Ja oddam dzieciom swoje gospodarstwo, ale nie wiem, jak sobie poradzą. Dziś walczymy o przetrwanie. Przyszłości w rolnictwie już nie widzę – ocenia pan Jerzy.
SGH: tak źle w polskim rolnictwie nie było od 20 lat!
Te smutne słowa rolników znajdują potwierdzenie w najnowszych badaniach naukowców z SGH. Wynika z nich, że tak źle w polskim rolnictwie nie było od 20 lat! Ewidentnie mamy do czynienia z ogromną zapaścią w tej branży.
- W czwartym kwartale 2021 r. nastąpiło załamanie koniunktury w polskim rolnictwie. To skutek przede wszystkim bardzo silnego załamania się nastrojów rolników, które są najniższe od 20 lat – oceniają analitycy z Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH. I dodają, że rekordowo niski jest także poziom nakładów inwestycyjnych, a skłonność do finansowania produkcji z kredytu najniższa w historii badania!
- W polskim rolnictwie panuje ogromna niepewność – podkreślają naukowcy. Zaznaczają, że tak źle nie było nawet tuż po wybuchu pandemii.
W których gospodarstwach nastroje są najgorsze?
Pogorszenie się koniunktury najsilniej odczuły gospodarstwa położone w Polsce północnej (spadek wartości wskaźnika koniunktury o 17,6 pkt), o powierzchni 15-50 ha (o 15,5 pkt) oraz zajmujące się chowem i hodowlą zwierząt (o 20,8 pkt). Chodzi m.in. o producentów trzody chlewnej i drobiu. Rozprzestrzeniające się choroby – ASF i grypa ptaków – powodują, że biznes ten staje się całkowicie nieopłacalny. Jeśli dodać do tego niskie ceny skupu, drastyczny wzrost kosztów produkcji, zawirowania na globalnym rynku wieprzowiny i drobiu, to okazuje się, że hodowcy stoją nad przepaścią. Zresztą wiele gospodarstw już zrezygnowało z tej produkcji.
- Do jednego tucznika dokładam 120 zł! Mam gospodarstwo w strefie białej i dostaję za tucznika 4,40 zł/kg, za ilości całosamochodowe prosto na ubojnię. I taka cena jest niezmiennie od dwóch miesięcy. Te stawki upadlają nas, hodowców, bo nijak nie pokrywają kosztów produkcji. Wzrosły nie tylko pasze czy prąd. Płacę więcej nawet za wodę – wyjaśniał na początku grudnia w rozmowie z nami Michał Koszarek, hodowca trzody chlewnej z woj. wielkopolskiego.
Rolnicy kupili najmniej środków produkcji od 10 lat
Naukowcy z SGH wyliczyli też, że drastycznie spadły wydatki na zakup pasz treściwych, nawozów sztucznych i środków ochrony roślin, osiągając poziomy nienotowane od blisko dekady.
Koniunktura w rolnictwie obliczana jest na podstawie wskaźnika wyrównania przychodów pieniężnych i wskaźnika zaufania. Badanie przeprowadzono w październiku i listopadzie na próbie 2163 gospodarstw rolnych.
Kamila Szałaj, fot. pixabay.com