Ceny nawozów spadają, a rolnicy liczą straty
Po ogłoszeniu przez Grupę Azoty znacznych obniżek cen nawozów wśród rolników zawrzało. Oczywiście z jednej strony ucieszyli się, że saletra czy mocznik spadły poniżej 3000 zł. Ale z drugiej strony ci, co już zaopatrzyli się w nawozy, policzyli, ile są w plecy. Niektórym włos zjeżył się na głowie, bo starty idą w dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych.
- Kupiliśmy nawozy w sierpniu, jak tylko gruchnęła wiadomość, że Grupa Azoty wstrzymała produkcję. Zapłaciliśmy za saletrę 4500 zł, a teraz jest po 2800 zł! No, z VAT-em po 3000 zł. Różnica wynosi 1500 zł na tonie. Straciliśmy więc 15 tys. zł, bo kupiliśmy 10 ton - mówi nam nasza Czytelniczka, pani Danuta, rolniczka spod Płońska.
Ogromne straty rolnika. Kupił 50 ton mocznika po 5800 zł/t
W dużo gorszej sytuacji jest pan Paweł z woj. warmińsko-mazurskiego, właściciel 80-ha gospodarstwa. Kupił 50 ton mocznika po 5800 zł/t. Zakupu dokonał przed żniwami, w obawie, że na wiosnę nawozy będą niedostępne.
- Chciałem kupić saletrę, ale była wtedy nie do zdobycia. Przestraszyłem się, że w ogóle nie będzie nawozów, więc kupiłem 50 ton mocznika. Firmy przywoziły mi po 5, 10 ton, bo jego dostępność też była ograniczona – mówi nam rolnik.
Za zakup nawozów zapłacił więc prawie 300 tys. zł. Dziś mocznik w ofercie Grupy Azoty kosztuje ok. 2700 zł/t, czyli ponad połowę taniej niż przed żniwami. Pan Paweł stracił więc na jednej tonie ok. 3100 zł.
- Dla mnie to są ogromne pieniądze. Jestem w plecy ponad 150 tys. zł. Najgorsze jest to, że rządzących to w ogóle nie obchodzi. Spółki Skarbu Państwa pogrywają z nami jak chcą, a my tylko liczymy straty – mówi rozgoryczony rolnik.
Kupili nawozy, zboża jeszcze nie sprzedali. "Wieś nie wybaczy ministrowi rolnictwa"
Jego żal jest tym większy, że praktycznie całe swoje plony ma jeszcze zmagazynowane. Wstrzymywał się ze sprzedażą, idąc za radą ministra rolnictwa, który zapewniał rolników, że zimą ceny skupu pójdą w górę.
- W żniwa i zaraz po żniwach nie sprzedałem nic. Minister mówił, żeby się wstrzymać, to się wstrzymałem. I teraz liczę straty. Udało mi się jakimś cudem w tamtym tygodniu sprzedać trzy samochody pszenicy po 1200 zł/t. Ale w magazynie mam jeszcze 200 ton tego zboża i 30 ton rzepaku. A cena z dnia na dzień leci w dół – mówi nam pan Paweł. I dodaje, że wieś nie wybaczy ministrowi rolnictwa.
Rolnik wyjaśnia nam, że chciałby sprzedać swoje plony jak najszybciej, ale ma problem z odbiorcą, bo firmy skupowe nie są zainteresowane kupnem.
- Chcę jak najszybciej sprzedać zboże i rzepak, bo tu nie ma na co czekać. Dowiadywałem się o nowe kontrakty po żniwach 2023. Żyto i pszenżyto jest na ten moment wyceniane po 900 zł, a pszenica wysokiej jakości maksymalnie po 1200 zł – wylicza nam rolnik.
Niestety, przy takich cenach skupu rolnikowi nie zwrócą się koszty produkcji. Będzie pewnie musiał dopłacić do uprawy, bo przy nawozach po 5800 zł i pszenicy po 1200 zł ciężko liczyć na jakikolwiek zysk.
"Państwo mnie załatwiło. Ja już nie mam pieniędzy na nawozy"
W takiej sytuacji znalazło się wielu rolników. Wystarczy zresztą wejść na dowolne forum rolnicze, by przekonać się, jak duże jest to zjawisko. Dotyczy to przede wszystkim tych, którzy prowadzą większe gospodarstwa. Przy tak zmiennej sytuacji na rynku musieli zaopatrzyć się w nawozy wcześniej.
- Państwo mnie załatwiło. Ja już nie mam pieniędzy na nawozy. W obawie przed brakami kupowaliśmy RSM po ponad 4 tysiące za tonę... – pisze jeden z internautów.
Krupiński: straciłem 21 tys. zł. Poczułem się po raz kolejny oszukany
Podobny problem ma Konrad Krupiński, rolnik i wiceprezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Hodowców Bydła Mlecznego. We wrześniu kupił 15 ton mocznika po 4300 zł/t i 10 ton nawozu PK, też po 4300 zł/t. Gdy zobaczył obniżki cen w cenniku Grupy Azoty, poczuł się oszukany, bo stracił 21 tys. zł.
- Gdybym poczekał do wiosny z zakupem, miałbym 21 tys. zł w kieszeni. A tak te pieniądze wzięły zakłady azotowe i teraz chwalą się rekordowym zyskiem. Poczułem się po raz kolejny oszukany. Niestety, każdy z rolników swoją ciężką pracą przyczynił się do tego sukcesu ekonomicznego producentów nawozów – zaznacza Krupiński.
Rolnik wyjaśnia, że kupił nawóz wcześniej, bo od sprzedawców słyszał, że mogą być problemy z dostępnością na wiosnę.
- Każdy mówił: bierz towar, bo go nie będzie na wiosnę. A jak wiosną nie da się pod korzeń, pod zasiewy, to nie będzie co kosić i co sprzedać. Sytuacja w rolnictwie jest bardzo trudna. Od 2 lat nie można przewidzieć, co będzie za tydzień, a co dopiero mówić za pół roku – podkreśla Krupiński.
Koszty produkcji tych samych upraw będą się znacznie różnić
Rolnicy, którzy zapłacili krocie za nawozy denerwują się teraz, że zaburzone zostaną warunki konkurencji na rynku, bo koszty produkcji tych samych upraw będą się znacznie różnić.
- To jest mocno niesprawiedliwe. Ci rolnicy, co kupią nawóz po 3000 tys. zł będą mieć dużo mniejsze koszty produkcji niż na przykład ja. Im przy cenie pszenicy 1200 zł coś zostanie w kieszeni, a mi nic – denerwuje się pan Paweł.
Inny internauta dodaje, że ci co kupią nawozy na wiosnę, to dostaną za swoją zwłokę 1500 zł do tony w prezencie.
Rolnicy mają nadzieję na rekompensaty za drogie nawozy
Dlatego rolnicy domagają się, by rząd zrekompensował im zakupy nawozów zrobione po cenie wyższej niż 3000 zł/t.
- Każdy ma przecież faktury zakupu nawozów. Wystarczy, że na tej podstawie rząd dopłaci tym, którzy kupili saletrę czy mocznik w cenie powyżej 3000 zł. Dzięki temu zniweluje różnicę w kosztach produkcji między tymi co kupili przed obniżką, a tymi co kupili po obniżce – wyjaśnia nasz rozmówca.
Podobnego zdania jest także rolnik z woj. lubelskiego, który skontaktował się z naszą redakcją. Nawozy kupił jesienią 2022 roku, również w bardzo wysokich cenach. Boli go to, że mocno przepłacił, dorabiając zakłady azotowe.
- Kupiłem nawozy za namową rządzących i przedstawicieli firm produkujących nawozy. Niestety teraz się okazuje, że ceny jakie zapłaciłem były bardzo wysokie w stosunku do obecnych cen. Strasznie mnie zdenerwowało, że cenami, jakie wtedy zapłaciłem, ja i inni rolnicy nabiliśmy kasę spółek Skarbu Państwa, czyli zakładów azotowych. Firmy te ogłosiły później, że takich rekordowych dochodów jeszcze nie miały! Dlatego jestem za tym, żeby rząd dopłacił rolnikom którzy zakupili bardzo drogie nawozy. Poprzedni program dopłat choć trochę zrekompensował nam poniesione koszty. Mam nadzieję, że teraz będzie podobne wsparcie - wyjaśnił nam rolnik.
Czy taki pomysł przejdzie? Ciężko przewidzieć na co rząd się zgodzi w roku wyborczym. Pewne jest natomiast to, że minister rolnictwa stara się o dopłaty dla rolników poszkodowanych przez kryzys zbożowy. Potrzebna jest jednak zgoda KE na uruchomienie takiego wsparcia.
Kamila Szałaj