Dziś kolejny fragment rozmowy (ze skrótami redakcji) nagranej w ramach Akademii Rolnictwa (pełny zapis na youtube.pl, na kanale „AR”).
Paweł Talbierz: Nawożenie przedsiewne ozimin ubiegłej jesieni było często niemożliwe z powodu nawarstwienia prac i braku możliwości wjazdu na pole. Czy nawożenie pogłówne fosforem i potasem można wtedy uznać za mniejsze zło?
Dr Witold Szczepaniak: – Czy to jest mniejsze zło? Jeżeli spojrzymy na te dwa makroelementy, które pan wymienił, czyli fosfor i potas, to trzeba mieć świadomość, że tymi składnikami powinniśmy pracować w całym zmianowaniu. W tym momencie trzeba założyć, że jeżeli rzepak w roku ubiegłym z różnych przyczyn nie był nawożony tymi makroskładnikami czy to ze względu na brak czasu, czy możliwości wjazdu, to nie możemy zakładać, że tych pierwiastków w tej glebie nie ma. Oczywiście mam na myśli te gospodarstwa, które corocznie stosują te składniki pokarmowe. Natomiast, czy nawożenie pogłówne to mniejsze zło? Oczywiście analizując ruchliwość w glebie tych makroskładników zawsze łatwiej będzie stosować pogłównie potas, ponieważ jest lepiej przemieszczalny w glebie niż fosfor, który w trakcie okresu wegetacji przemieści się raptem o kilka centymetrów. W tym momencie musimy sobie zadać pytanie, ile mamy korzeni, które są w stanie ten składnik pobrać. Musimy też pamiętać, że mamy takie nawozy fosforowe, które są lepiej przemieszczalne w glebie i wtedy należy wybierać te konkretne produkty, które zawierają polifosforany, a nie ortofosforany. Niestety, te produkty są zdecydowanie droższe. I nawet te nawozy, które zawierają polifosforany tylko część tego składnika zawierają w formach łatwo przemieszczalnych, a pozostałą część w formach słabiej przemieszczalnych.
Roślina dobrze odżywiona, to zdrowa roślina?
Dr Zuzanna Sawinska: – Generalnie tak, ale nawiązując do tego o czym wcześniej wspominali koledzy, pominęliśmy jeden istotny element, od którego powinniśmy zacząć. Mówimy o uprawie, mówimy o nawożeniu, a nie wspomnieliśmy o ważnym aspekcie, który rolnicy często pomijają. Płodozmian. I tu większość rolników powinna się uderzyć w pierś, ponieważ jakie mamy płodozmiany? Uproszczone! W płodozmianach dominują przede wszystkim zboża. Marek Mielnicki z tego co powiedział, ma piękny płodozmian (zboża, buraki cukrowe, rzepak ozimy, kukurydza, cebula), ponieważ ma w tym płodozmianie roślinę okopową. Bardzo wielu rolników nie ma już roślin okopowych, które zupełnie inaczej działają na glebę, o zupełnie innym systemie korzeniowym, zupełnie inaczej pobierające składniki pokarmowe niż rośliny zbożowe. W płodozmianie pana Marka mamy następstwo zupełnie różnych roślin, inaczej oddziałujących i tutaj też należy wspomnieć o zdrowotności.
- Od prawej: Paweł Talbierz (Crop Manager PUH Chemirol) prowadzący audycję, Marek Mielnicki (rolnik z woj. dolnośląskiego) i naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu: dr Zuzanna Sawinska (Katedra Agronomii), dr Witold Szczepaniak (Katedra Chemii Rolnej i Biogeochemii środowiska), dr Tomasz Piechota (Katedra Agronomii)
Również pod kątem mikrobiologicznym?
Dr Zuzanna Sawinska: – Dokładnie tak, przy takim płodozmianie mamy też pożyteczną mikrobiologię gleby, która walczy z patogenami, które się w glebie znajdują. A jeżeli nasz płodozmian wygląda tak, że są zboża, później jednoroczna przerwa na rzepak ozimy, a później kukurydza, to w tym przypadku chociażby, grzyby z rodzaju Fusarium będą się pięknie rozwijać. Bardzo ładnie było to widać w tym roku. Nie bez celu wspomniałam o tej kukurydzy, która została na polu do stycznia–lutego lub też nawet w ogóle nie została zebrana. Wszystkim się wydawało, że jak będzie taki suchy rok, to nie będzie problemu z Fusarium. Nic bardziej mylnego. Wszyscy, którzy zasiali rośliny po tych niezebranych kukurydzach mieli ogromny problem z Fusarium. Pamiętajmy o tym, że grzyby z rodzaju Fusarium są kosmopolityczne, czyli lubią wszystko.
Jakie są możliwości naprawy płodozmianu?
Dr Tomasz Piechota: – Ciężko jest realnie zmienić strukturę zasiewów w plonie głównym. To jest zbyt mocno powiązane gospodarczo. Prawidłowy płodozmian musi wynikać z ekonomicznego uzasadnienia, inaczej jest to piękna idea. Generalnie zmniejszyć znacząco powierzchnię uprawy zbóż wprowadzając miliony hektarów strączkowych, byłoby ideologicznie piękne, ale tak się nie da. Natomiast jest taka tajna broń jak międzyplony, bardzo niedoceniana przez rolników. Wielu rolników uprawia międzyplony, ponieważ Unia wymaga, żeby nie zabrała nam części dopłat.
Dr Zuzanna Sawinska: – Wielu uprawia te międzyplony z tego co wcześniej rosło na tym samym polu. I to jest ogromny problem.
Jak te poplony ochronić?
Dr Zuzanna Sawinska: – My poplonów nie chronimy. My mamy wybrać taki poplon, z zupełnie innej rośliny (gatunku) niż te, które wcześniej były na polu. Powinniśmy te poplony dobrać do sytuacji, którą mamy w swoim płodozmianie. Jeżeli znajdują się w nim zboża i rzepak, to nie wybierajmy poplonów, które zawierają te rośliny. Ten poplon ma być lekiem. A my się skupiamy w większości na samosiewach i najtańszym poplonem, jakim obecnie jest gorczyca, ale niestety tym nie poprawimy sobie sytuacji.
Dlaczego rolnicy boją się poplonów. Czy to jest obawa czy jest to wynik myślenia ekonomicznego?
Marek Mielnicki: – Myślę, że można jak najbardziej iść w kierunku myślenia ekonomicznego ponieważ jest to tak naprawdę dodatkowy zabieg, w postaci siewu i zakupu nasion. Być może rolnicy mogą też się bać tego, że poplony wyciągną wodę z gleby i może być problem uprawy tej gleby przed rośliną następczą. Ja jestem zwolennikiem poplonów, i od wielu lat już uprawiam różne rośliny i uważam, że jest to ulga dla pola.