Ursus 4514 i kilka hektarów od ojca
Tej historii mogłoby jednak nie być. Niewiele brakowało, a projekt rozwoju gospodarstwa i firmy zakończyłby się na wczesnych latach 90. ub. wieku i, niezbyt znanej wówczas, wersji ciągnika Ursus.
– Po technikum rolniczym dostałem od ojca kilka hektarów – wspomina Waldemar Szłapak. – Zamarzył mi się ciągnik. W Poznaniu zobaczyłem Ursusa 4514 z przednim napędem, wtedy była to rzadkość.
Czasy były takie, że co prawda ciągnik można już było kupić bez przydziału, ale trzeba się było pofatygować po niego do fabryki do Warszawy. W tym przypadku nawet kilka razy. Gdy ciągnik dotarł w końcu do właściciela, finansowy świat stanął na głowie.
– Raty kredytów z dnia na dzień poszybowały w kosmos – mówi Waldemar Szłapak. – Nie inaczej było z ratą za mój ciągnik. Nikt z kilku moim znajomych, którzy w tamtym okresie kupili ciągniki, nie zdołał ich spłacić. Musieli sprzedawać albo zajmował je bank. Ja się uparłem.
To oznaczało ciężką pracę od rana do nocy na zrywce drzew w nadleśnictwie prowadzoną właśnie wymarzonym Ursusem, a także całe miesiące wykonywanej usługowo orki jesiennej. F...