Zmiany klimatu, pogodowe anomalie, rosnące koszty i produkcja pod przysłowiową chmurką powodują, że rolnicy coraz częściej korzystają z możliwości ubezpieczenia swojej pracy, a więc tego, co mają na polu. Ostatnio w regionie opolskim, gdzie przymrozki uszkodziły zboża i rzepak, a rolnicy ponieśli poważne straty, towarzyszyliśmy ekspertom z firmy VH POLSKA w oględzinach uszkodzonych plantacji.
Czym charakteryzują się straty przymrozkowe?
Andrzej Janc, dyrektor sprzedaży VH POLSKA, ubezpieczyciela rolnego, który specjalizuje się w reasekuracji od pogodowych ryzyk, podkreśla, że obecny sezon szkodowy jest trudny. Wynika to przede wszystkim z przymrozków, które były bardzo dotkliwe dla zbóż i rzepaku. Ekspert zaznacza, iż straty przymrozkowe bywają mylone z innymi, choćby powstającymi w wyniku działania szkodników i dlatego na polu rzepaku we wsi Krzywizna (woj. opolskie) omówił czym się charakteryzują i jak odróżnić je od innych.
– Jeśli omawiamy działanie przymrozku, mrozu na rzepak, to mamy w tym przypadku jego widoczne i charakterystyczne działanie w postaci piętra przymrozkowego. Na pędzie głównym widać przestrzał przymrozkowy, który powstał w trakcie kwitnienia albo wiązania łuszczyn. Co ciekawe, te rośliny po przymrozku mogą kwitnąć dalej, mogą wiązać łuszczyny. I wtedy widać zjawisko kompensacji w plonie, który pozostał. A jeśli rzepak będzie miał szansę właśnie na kompensację dzięki składnikom pokarmowym, wodzie, to górne łuszczyny są w stanie wyrównać straty, jakie spowodował przymrozek niszcząc część rośliny. Ale przestrzały przymrozkowe mogą też być na kilku piętrach rzepaku. Świadczy to o tym, że przymrozek uszkadzał rośliny kilka razy – objaśnia Andrzej Janc.
Jakie jest zadanie ubezpieczyciela rolnego, gdy występują szkody w uprawie?
W tym roku w Polsce jest wiele miejsc, gdzie rośliny mają kilka przestrzałów po kilku falach przymrozków. Takie sytuacje są w regionie warmińsko-mazurskim, gdzie występują dwa charakterystyczne przestrzały przymrozkowe widoczne na głównym pędzie, ale też na pędach bocznych.
– Naszym obowiązkiem na polu jest oddzielenie czynników pogodowych od innych i takie wyszacowanie szkody, żeby odzwierciedlić działanie przymrozków – akcentuje Andrzej Janc. – Niestety, może jeszcze wystąpić grad. Ale my rzepaki najczęściej ubezpieczamy w pakietach. Jeśli więc jest to pakiet z jesieni, to na przykład jest w nim ubezpieczenie ujemnych skutków przezimowania, przymrozków, gradu, deszczu nawalnego. Sam grad rzadko jest ubezpieczany.
Specjalista wskazuje, iż to bardzo ważne, gdyż rośliny w końcówce rozwoju są najbardziej wrażliwe na uszkodzenia gradowe. Jeszcze teraz, do końca czerwca, można ubezpieczyć plantacje przed gradem. Pamiętamy, że mamy czternaście dni karencji, a więc dziś wykupiona polisa będzie skutkowała ubezpieczeniem za dwa tygodnie.
Czy z powodu przymrozków ucierpiały też zboża?
Kujakowice Dolne, także w regionie opolskim, są dobrym miejscem, gdzie można pokazać skutki przymrozków czy mrozów, które zaatakowały i uszkodziły bądź nawet zniszczyły zboża.
– Najpierw było gorąco, zboża niemal się ugotowały, rosły jak szalone, a potem przyszło nagle zimno – relacjonuje Andrzej Janc. – Dotąd rosły normalnie. Przyroda zaburzyła to, bo jednak trzy tygodnie wcześniej rozpoczęła się wegetacja. Z taką sytuacją spotkaliśmy się w 2007 roku, gdy rzepaki na Dolnym Śląsku były w pełni kwitnienia w ok. 20 kwietnia i wtedy też przyszły mrozy od -6 do -7 °C przez kilka dni. W tamtym czasie naukowcy, rzeczoznawcy też się zastanawiali, co się stało? I tak się tworzyła metodyka likwidacji szkód przymrozkowych. Natomiast ze zbożami te doświadczenia będą zbierane od tego roku. Dotyczą one przede wszystkim wczesnych odmian.
Jakie czynniki mają wpływ na skalę uszkodzeń podczas mrozów?
W zależności od agrotechniki, klasy gleby, nawożenia, terminu siewu, odmiany, wysokość i skala strat może się różnić. Klasycznym przykładem jest tutaj pole sąsiada za przysłowiową miedzą.
– Za miedzą u sąsiada może to wyglądać już inaczej, lepiej lub gorzej. Można powiedzieć, że przymrozek ten sam, warunki agrometeorologiczne te same, gleba podobna, czasami agrotechnika taka sama, bo to widać na polach, ale inna odmiana, inna faza rozwojowa. I jeśli zdarzenie występowało w innej fazie rozwojowej, wcześniejszej czy późniejszej, wtedy mamy inny obraz szkód – nadmienia Andrzej Janc.
Metodologia likwidacji szkód uwzględnia badanie różnych czynników. Czynnikiem nadrzędnym jest działanie zdarzenia ubezpieczonego. Natomiast jeżeli widoczne są symptomy działania innych czynników, obowiązkiem rzeczoznawcy jest ich oszacowanie. Połowa będzie pochodziła z czynnika ubezpieczeniowego, a druga np. z chorób i szkodników i wtedy zaczyna się dyskusja i trzeba znaleźć porozumienie z rolnikiem. Jeżeli sytuacja jest bardzo sporna, rośliny należy oddać do analizy do Instytutu Ochrony Roślin, gdzie wyjaśniane są sporne kwestie.
Ile trwa oszacowanie poziomu szkód w uprawie roślin?
Oszacowanie poziomu szkody często nie jest szybką procedurą. Rośliny muszą osiągnąć odpowiednie fazy rozwojowe, by rzeczoznawca mógł przyjechać i ocenić poziom strat. Dlatego zdarza się, że ekspert firmy przyjeżdża na pole dwa, trzy razy. W Kujakowicach Dolnych na wczesnej odmianie Avenue, która zaczynała się kłosić w czasie przymrozków ok. 20 kwietnia, widać charakterystyczne szczerbate kłosy, w połowie, od góry, od dołu. Są też kłosy, które w ogóle się nie wykształciły.
– Nie dotyczy to wszystkich zbóż. To bardzo ważne, dotyczy to przede wszystkim bardzo wczesnych odmian pszenicy. Obserwujemy też plantacje z przymrozkowymi przestrzałami także w żytach – relacjonuje Andrzej Janc.
Na likwidację szkody w praktyce potrzeba trochę czasu. Przymrozki wystąpiły w ostatniej dekadzie kwietnia, potem były incydenty przymrozkowe na początku maja. Skutki tych zdarzeń są widoczne po dwóch, trzech, nawet czterech tygodniach.
– Jeżeli zdarzają się plantacje, gdzie ten ubytek jest mniejszy niż 8%, a przyjdzie kolejna szkoda np. spowodowana gradem, zostanie to połączone. Wtedy jest to rodzaj konsolidacji, o ile odbyły się oględziny wcześniejsze, to jest potrzeba zrobienia kolejnych np. dla szkody gradowej. Wtedy tzw. procentem składanym te szkody się łączy, żeby stwierdzić, jaki jest całkowity ubytek w plonie – opisuje procedurę Andrzej Janc.
Artur Kowalczyk