Nawozy naturalne w nawożeniu rolnik stosuje od poczatku prowadzenia gospodarstwa
Marcin Suszek zaczynał pracę w rolnictwie na własny rachunek w 1996 r. od przekazanych przez rodziców niecałych 3 ha. Obecnie prowadzi uprawy na ok. 300 ha.
Praktycznie od początku wykorzystywał nawozy naturalne, w pierwszych latach obornik.
– W moim gospodarstwie nawożenie różni się od schematów stosowanych najczęściej – mówi rolnik z miejscowości Klimusin w pobliżu Lublina. – Obecie stosuję podłoże popieczarkowe. Do tego nawożenia dostosowana jest wypracowana w doświadczeniach agrotechnika.
Ten naturalny nawóz jest sprowadzany do gospodarstwa z Łosic, czyli tej części Polski, gdzie produkcja grzybów jadalnych jest mocno rozwinięta. Składa się on ze składników pochodzenia naturalnego: słomy, obornika, pomiotu kurzego. Komponentem podłoża służącego do produkcji pieczarek jest także gips. Wygląda jak czarna ziemia.
Podłoże jest sprowadzane do gospodarstwa własnym transportem, co pozwala ograniczyć koszty i „spiąć” ekonomicznie używanie nawozu w dużych ilościach. Jest ono stosowane przedsiewnie we wszystkich prowadzonych uprawach, czyli w pszenicach, rzepakach i kukurydzy.
W przypadku przygotowywania stanowiska pod pszenicę na powierzchni 1 ha rozrzutnik rozprowadza ok. 30 t tego nawozu. Na nowych lub słabszych stanowiskach dawki bywają zwiększane. Natomiast po kilku latach stosowania rolnik zmniejsza dawki do 20–25 t/ha. Podłoże wymaga wymieszania z glebą, trafia na pole przed głęboką uprawą.
Podłożo popieczarkowe: jaka zawartość pierwiastków i mikroelementów?
– Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że w 20 t podłoża znajduje się w czystym składniku ok. 160 N, 80 kg P, 160 kg K, 40 kg Mg i 160 kg Ca – mówi rolnik. Ponad 60% nawozu to substancje organiczne. – Ale trzeba pamiętać, że nawóz nie rozkłada się do przyswajalnych składników w całości w pierwszym roku po zastosowaniu. Oceniam, że potrzeba na to do trzech sezonów.
W przypadku nawożenia podkładem popieczarkowym jesienią w gospodarstwie nie są już stosowane nawozy wieloskładnikowe. Pszenica nie jest też jesienią dokarmiana mikroelementami. A wiosną?
– Przeprowadzam różne doświadczenia – mówi Marcin Suszek. – Wiosną 2024 r. w rzepaku, pod który jesienią poszło 50 t/ha podłoża w ogóle nie zastosowałem azotu. Plon przekroczył 5 t/ha.
W pszenicy podobne rozwiązanie wprowadzone testowo na 2 ha nie do końca się sprawdziło. Był problem z uzyskaniem parametrów jakościowych ziarna.
– Z drugiej strony jedynym zabiegiem w tym przypadku było odchwaszczanie, a pszenica i tak dała 7,6 t/ha. Tyle, że plon był słabszy jakościowo. Dlatego w pszenicy wiosną stosuję azot – tłumaczy rolnik. – Ale tylko w jednej dawce i dopiero w kwietniu. Na 1 ha jest rozprowadzane 200 l RSM 32. Jeden raz wiosną stosowane jest też dolistne dokarmianie pszenic mikroelementami.
Rolnik mówi, że ten schemat doskonale się sprawdza.
– W tym roku na działkach, gdzie od trzech lat wykorzystuję pełną dawkę podłoża, pszenica sypała 11,3 t/ha. To rekordowy wynik w moim gospodarstwie.
Nawóz wieloskładnikowy w nawożeniu przedsiewnym stosowany jest w gospodarstwie jedynie w przypadku uprawy kukurydzy – w dawce 100 kg/ha. Także w przypadku tej uprawy aplikowany jest przedsiewnie RSM w dawce 200 l/ha.
Pszenice ozime w większości wysiane pasowo. Całość to jedna odmiana Patras
Pszenice na wszystkich stanowiskach zostały już w gospodarstwie wysiane (rozmawialiśy pod koniec października - red.). Siewy na 70 ha odbyły się w przedziale 1–15 października i zostały ukończone wcześniej niż zazwyczaj, w tym roku bowiem kukurydze (po nich w większości siane są pszenice) wcześniej zeszły z pola.
Całość obsianego areału zajęła jedna odmiana – jakościowa pszenica Patras.
– Piąty rok w strukturze zasiewów – mówi plantator. – Odpowiednia do późnego siewu. Co roku testuję inne odmiany, na razie nie znalazłem takiej, która by się w gospodarstwie lepiej sprawdzała.
Ok. 70% pszenic zostało wysianych w strip-tillu (w jednym przejeździe uprawa na głębokość do 30 cm i siew agregatem uprawowo-siewnym), pozostałe w uproszczeniach (uprawa gruberem nawet na 45–50 cm a następnie siew).
– Wszystkie już wzeszły, wyglądają dobrze, wschody są wyrównane – relacjonuje rolnik. – Te siane później są troszeczkę słabsze, powiedziałbym, że brakuje im nieco wigoru. Oceniam, że to efekt suszy.
Pług w gospodarstwie nie jest wykorzystywany już od 2011 r. Przez pierwsze lata stosowane były uproszczenia. Testowane były w tym czasie różne rozwiązania maszynowe i technologiczne, obecnie większość zasiewów jest prowadzona w strip-tillu. Na pozostałych stanowiskach za głęboką uprawę odpowiada gruber.
Park maszynowy gospodarstwa zasilił agregat uprawowo-siewny
– Na sezon 2024/2025 sialiśmy rzepaki po raz pierwszy przy wykorzystaniu nowego agregatu uprawowo-siewnego Horsh do uprawy pasowej – mówi Marcin Suszek. Maszyna charakteryzuje się m.in. ukierunkowanym spulchnianiem i nawożeniem na zadaną głębokość. – W przypadku maszyn uprawowych bazujemy na tej marce. Nowy agregat w porównaniu do głębosza spulchnia glebę płycej, ale mamy głębokie spulchnienie gleby i siew pasowy w jednym przejeździe.
Kierunek obrany w gospodarstwie kilkanaście lat temu, czyli postawienie na uprawę konserwującą w połączeniu z dużym udziałem nawożenia naturalnego sprawdza się. Sprzyja zapobieganiu procesom degradacji gleby dzięki gromadzeniu materii organicznej, a także zwiększeniu aktywności organizmów glebowych.
– Lepsza struktura gleby, bogatsze życie biologiczne, zwiększona zdolność magazynowania wody – wylicza obserwowane korzyści plantator. – Laska Engera wchodzi w glebę jak w masło.
Jak w 2024 roku plonowały w gospodarstwie pszenice, rzepaki i kukurydze?
Na trzech wspomnianych już wcześniej najlepszych stanowiskach (w sumie 15 ha) pszenice sypały średnio 11,3 t/ha (przy wilgotności 15,5–16%). Natomiast średni plon z całego areału to 9,5–10 t/ha. Zebrany latem rzepak przysporzył powodów do radości, nie zaszkodziły mu wiosenne przymrozki. Plonował powyżej 5 t/ha.
W 2024 r. kukurydze na ziarno odmian SY Fregat i SY Fortago na polach produkcyjnych zajęły 160 ha, czyli ok. połowy całego areału.
– Ten wybór był podyktowany bardzo dobrym plonowaniem oraz dobrym oddawaniem wody przez ziarniaki – wyjaśniał gospodarz.
Gdy rozmawialiśmy 12 września podczas Dni Kukurydzy Syngenty, które już po raz kolejny odbywały się w gospodarstwie Marcina Suszka, kukurydziane żniwa w gospodarstwie się zaczynały. Podobnie jak w innych regionach znacznie wcześniej niż zwykle.
Kukurydze na polach w Klimusinie i okolicach były w tym sezonie narażone na silny stres wodny. Przez długie tygodnie, dokładnie od 16 lipca, kiedy to przeszła tu nawałnica zrywająca dachy, nie było deszczu. Jak rośliny poradziły sobie z takim ekstremalnym przebiegiem pogody?
– W 2023 r. średni plon kukurydzy wyniósł 16 t/ha przy wilgotności ok. 30% – mówił plantator. Po zakończeniu żniw kukurydzianych uzupełnia porównanie: – W tym roku zebraliśmy ok. 11,5–12 t/ha przy wilgotności ok. 25%.
Krzysztof Janisławski