Płodozmian w uprawie buraka cukrowego
Maciej Grobelny, dyrektor ds. agrotechniki, Pfeifer&Langen Polska S.A. zwrócił uwagę w wystąpieniu, jak bardzo istotny jest płodozmian. Błędy w tym zakresie szybko prowadzą do degradacji gleby.
– Polska, gdzie mamy 70% zbóż w strukturze zasiewów, to zakłócony i zdegradowany płodozmian, a na takim nie ma dobrego środowiska mikrobiologicznego. Dlatego każdy rolnik, choć będzie miał różne aplikacje i różnych doradców, powinien usiąść i zastanowić się, czy podejmuje dobre decyzje. Trzeba mieć świadomość, że taki udział płodozmianu będzie pogarszał naszą glebę z roku na rok – podkreślił Maciej Grobelny.
Należy zabiegać szczególnie o próchnicę, której powinno być w glebie ok. 3%. W gospodarstwie trzeba szanować resztki pożniwne i coraz lepiej zarządzać nawozami organicznymi. Kolejny, bardzo ważny zdaniem prelegenta czynnik uprawy, to międzyplony. Mogą stać się wartością dodaną, ale powinniśmy pamiętać, że konkurują o wodę. Stąd trzeba wybierać międzyplony poprzedzające uprawę buraka o mniejszym zapotrzebowaniu na wodę, płyciej i głębiej się korzeniące, aby działanie na profil gleby było skuteczne. Taki system korzeniowy wzbogaca glebę w materię organiczną i składniki pokarmowe, tworząc mikropory napowietrzające glebę. Istotny jest też wybór metody zagospodarowania międzyplonu na mulcz. Ten chroni glebę przed przegrzewaniem się i utratą wody i jednocześnie jest pożywką dla mikroorganizmów. Istotne jest zatem, czy międzyplon zaorzemy albo czy przeznaczymy na mulcz uzupełniony technologią strip-till.
– Tutaj należy brać pod uwagę czynniki ekonomiczne, gdyż orka to większy koszt paliwa, ale też wpływ na czynniki biologiczne – mówił Maciej Grobelny. I dodał: Problem to biodegradacja. Jeśli cokolwiek zrobimy źle i w efekcie w glebie będzie np. mniej dżdżownic, to doprowadzimy do biodegradacji.
Należy przy tym zapobiegać erozji wietrznej. Dlatego na obszary upraw wraca zadrzewienie śródpolne zmniejszające erozję wietrzną, a to stwarza lepsze mikrośrodowisko, gdyż nasadzając pasy drzew i krzewów (dobierając odpowiednio gatunki) zasiedlą je naturalni wrogowie szkodników. Trzeba oczywiście wybrać też właściwie metodę uprawy, np. pasową, która – zdaniem eksperta – daje dobre warunki do rozwoju buraków zwłaszcza w pierwszym okresie (zabezpiecza przed erozją i pozwala na wgłębne nawożenie, co ograniczy straty nawozu, bo będzie on w strefie skąd roślina go łatwiej pobierze). Zdaniem Macieja Grobelnego, ograniczenie intensywności uprawy i jej spłycenie wspomaga intensywność życia biologicznego, np. dżdżownic.
– To jest nasz najlepszy wspólnik i współpracownik – mówił prelegent o dżdżownicach. – Robią one bardzo dobrą pracę w glebie, napowietrza ją, drążą kanały, wciągają materię organiczną z resztek pożniwnych w głąb gleby, gdzie jest rozkładana i się mineralizuje.
Trudności z odchwaszczaniem upraw buraka cukrowego
Ochrona herbicydowa buraka cukrowego przy ograniczonej dostępności środków ochrony roślin, którą omawiał Mateusz Krawczyk, dyrektor ds. produkcji roślinnej, PAUL Polska, będzie sprawiać coraz więcej trudności. Jednym z głównych celów rolnika jest ochrona roślin przed chwastami, gdyż zachwaszczona plantacja to utrudniony i droższy zbiór, straty plonu sięgające nawet 20%. Jeden sezon z takimi problemami pozwoli chwastom odbudować glebowy bank nasion chwastów na kolejne nawet 30 lat, bo tyle czasu mogą przetrwać w glebie zachowując zdolność kiełkowania.
Mateusz Krawczyk podkreślał, że plantator musi być na polu i je obserwować, oceniać i wybrać odpowiedni moment zabiegu ochrony. To jego zdaniem kluczowe, a wyznacznikiem terminu zabiegu jest faza rozwojowa chwastu. W pierwszej kolejności musimy oceniać zdrowotność buraka cukrowego, aby plantacji nie zaszkodzić. Prelegent dodał, aby w praktyce odchwaszczania docenić i stosować adiuwanty wspierające pokrycie, przyczepność i penetrację. Jednak to wszystko przekładające się na skuteczne odchwaszczanie będzie trudne, bo jest coraz mniej środków ochrony roślin.
Czy nawożenie azotem jest ważne w uprawie buraka cukrowego?
Nawożenie azotem, które było zasadniczym tematem prelekcji Zbigniewa Izdebskiego, dyrektora ds. agrotechniki, Sudzucker Polska S.A. to jedna z istotniejszych kwestii w uprawie buraka. Dawki azotu muszą być dopasowane do potencjału plantacji i gleby, bo wpływ na technologiczny plon cukru w ok. 50% wynika z uwarunkowań klimatyczno-glebowych, w tym zawartość próchnicy.
– To ważne, gdyż próchnica jest nie tylko elementem biologicznym, ale także retencyjnym – zaznaczył Izdebski. – Jeden procent więcej próchnicy, to możliwość zgromadzenia w tej „gąbce” około 100 litrów wody opadowej na 1 metrze kwadratowym.
Trzeba też pamiętać, iż azot organiczny z jesieni czeka do wiosny i żeby się uruchomić potrzebuje temperatury oraz wilgotności. Wówczas następuje mineralizacja, a wielu rolników nie bierze tego pod uwagę wychodząc z nawożeniem azotowym.
Najczęstszym problemem, z jakim się spotykamy, jest azot stosowany za późno i w nieodpowiedniej formie w uprawie buraka cukrowego. Azot jest potrzeby burakom przez około 3 miesiące od momentu siewu. Zdaniem eksperta, wskazana ilość to 100 kg N/ha, bo daje optymalny plon technologiczny.
Jakie nowe choroby zagrażają uprawom buraka cukrowego?
Przed plantatorami buraka cukrowego jest wiele wyzwań. Ograniczona ilość środków ochrony roślin i redukcja ich zużycia, a także zmiany klimatyczne, susze itd. tutaj liczyć można na hodowlę odmian dostosowanych do trudniejszych warunków uprawy czy odpornych na choroby.
– Jeśli chodzi o potencjał plonotwórczy i jakościowy obecnie oferowanych odmian wydaje się, że tutaj osiągnęliśmy bardzo dobry poziom. Ale przed hodowlą stoją wyzwania dotyczące wszelkiego typu odporności – wskazywał Waldemar Janiak, KWS Polska.
Przez brak skutecznych rozwiązań na mszyce jest ryzyko chorób wirusowych buraka. Z uwagi na zmiany klimatyczne jest groźba pojawienia się nowych chorób m.in. syndromu niskiej zawartości cukru oraz gumowatości korzeni. Do tego dochodzą problemy z suszą i z odchwaszczaniem. W przyszłości będą potrzebne odmiany, które połączą ze sobą wiele odporności na wiele różnych czynników.
Zdaniem dr hab. Ewy Moliszewskiej, prof. Uniwersytetu Opolskiego, to właśnie choroby są chyba ciągle jednym z najdotkliwszych dla rolników elementem potrafiącym zmniejszyć czy wręcz zlikwidować plon. Np. w uprawie buraka cukrowego w Polsce nie mieliśmy problemów z grzybami Fusarium porażającymi wiązki przewodzące. Przy porażeniu korzenie są nie do uratowania.
Następnym z potencjalnych sprawców szkód i strat, jeszcze nieobecnym w Polsce, to rizoktonioza. Objawy mogą być dość różne, jest to zgnilizna często bardzo ciemna w barwie, korzeń, gdzie tkanka gnije dość charakterystycznie pęka. Rizoktonioza nie zawsze też daje taką wgłębną zgniliznę tkanki, częstokroć jest najpierw porażenie na powierzchni, coś co nazwalibyśmy parchem, ale to Rhizoctonia solani, takie infekcje mogą się przenosić na głowę korzenia czy liście, które zamierają.
Kolejnym zagrożeniem jest syndrom niskiej zawartości cukru (SBR), choroba przenoszona przez skoczka. Objawia się żółknięciem liści równomiernie rozłożonym na całej plantacji. Młode odrastające liście są lancetowate, ciemnieją wiązki przewodowe, co widać po przekrojeniu korzenia. SBR zmniejsza zawartość cukru nawet o 5%, a plon korzeni nawet o 30%.
Gumowatość korzenia (RTD) objawia się żółknięciem starszych liści, także przenoszona przez skoczki, powoduje więdnięcie, zamieranie liści, a tkanka korzeniowa staje się gumowata. Odrastające liście też są zdeformowane, co ma wpływ na przechowywanie i przetwarzanie korzeni. Te choroby są już w Niemczech i Czechach, a więc można się spodziewać, że ich wejście do Polski to tylko kwestia czasu.
Jakie choroby szkodzą burakom na Dolnym Śląsku?
Dr hab. inż. Zdzisław Klukowski, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu z zadowoleniem poinformował rolników, że szarka jako takiego na Dolnym Śląsku na szczęście jeszcze nie ma. Jednak wydaje się, że była to jedyna dobra informacja prelegenta, bo coraz poważniejszym problemem są pchełki. Zdaniem naukowca, pierwszą rzeczą, którą należałoby zrobić to korzystać z naczyń żółtych na obrzeżach pola. Pchełek powodujących straty w uprawie roślin jest w Polsce ok. 20 gatunków, a najbardziej znane sa pchełki ziemne: czarna, czarnonoga, falista, falisto smuga, smużkowata (drobne o bardzo podobnej biologii), a oprócz tego w rzepaku pchełka rzepakowa, a na burakach pchełka burakowa.
– Burakom szkodzi przede wszystkim pchełka burakowa, a w pasie Polski Południowej występuje druga pchełka stwierdzona jako odrębny gatunek pod koniec lat 90. na Dolnym Śląsku (Ch. picipes). Jako pierwsza na plantacjach pojawia się pchełka burakowa a po niej pchełka Ch. Picipes. Na buraku możemy spotkać najwcześniej pchełkę czarną oraz w pasie Polski Południowej – pchełkę burakową południową. Populacja pchełek w burakach rośnie.
– Jeśli mielibyśmy mówić o jakimś praktycznym wniosku, to wielu plantatorów reaguje dość nerwowo. Rozpoczynają ochronę już w fazie liścieni buraka. Zagrożenie trzeba ocenić za pomocą żółtych naczyń i z odłowów rozpoznać, który szkodnik występuje. Cechą charakterystyczną pchełki czarnej jest punktowanie chaotyczne, a burakowej punktowanie rzędowe na pokrywach. Jest także wiele innych gatunków szkodników, które trzeba monitorować: szarek leniwiec, szarek białosmóg, skośnik buraczak – podkreśla Zdzisław Klukowski.
Na konferencji rozmawiano także o sekwestracji węgla, a system kredytów węglowych w sektorze buraka cukrowego omówił dr hab. Piotr Gradziuk (Instytut Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Polska Akademia Nauk). Rolnictwo węglowe jest całkowicie dobrowolne. W Polsce obejmuje już obszar 420 tys. hektarów upraw rolnych i zainteresowanie rośnie. Szerzej o rolnictwie węglowym w kontekście uprawy buraka cukrowego napiszemy wkrótce.
Przeczytaj również:
Artur Kowalczyk