W północno-wschodniej Polsce od ponad 5 lat działa Stowarzyszenie Inicjatyw Rolno-Gospodarczych Agroport. Jest to pierwsza organizacja skupiająca się na roślinach bobowatych na skalę makroregionalną. Z założycielem i prezesem Rafałem Banasiakiem rozmawiamy o idei upraw białkowych, o możliwości współpracy i cenach zbytu.
Koniec roku i są podobno kolejne dobre wieści dla roślin białkowych?
– Zgadza się! Mamy kolejnego partnera do współpracy, a jest nim Gmina Górowo Iławeckie. Podpisaliśmy list intencyjny z wójt Bożeną Olszewską-Świtaj, która kibicuje nam i jest przychylna naszej inicjatywie. Dzięki temu mamy zielone światło i będziemy wspierać miejscowych rolników w uprawie bobiku, łubinu i grochu. Będziemy organizowali szkolenia, przekazywali wiedzę, służyli pomocą w wymianie handlowej i dzielili się własnymi doświadczeniami. Dla nas każdy rolnik jest ważny, nie liczy się ilość hektarów, a praca i zaangażowanie, żeby realizować wspólny cel. Przez pięć lat działalności około 200 gospodarstw rolnych przekonało się do naszej idei i zadeklarowało chęć wspólnego działania na rzecz polskiego białka. Jest to nasz duży sukces.
Prezes klastra Agroport Rafał Banasiak podpisuje list intencyjny o współpracy z Bożeną Olszewską-Świtaj, wójt Gminy Górowo Iławeckie (fot. dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz)
Dużo mówi się o możliwościach produkcji azotu przez rośliny białkowe. Podobno mamy ogromny potencjał, którego nie wykorzystujemy?
– Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że mamy takie pokaźne źródła azotu na wyciągnięcie ręki. Utkwiło mi w głowie zdanie jednego z profesorów, że „Ilość nawozów azotowych produkowanych przez wszystkie fabryki na świecie i tak jest mniejsza, niż azotu produkowanego przez rośliny”. Zdanie to pokazuje, o jakiej skali produkcji mówimy. Uprawa roślin bobowatych jest proekologiczna, bo na rośliny następcze zastosujemy mniej azotu. Proekologia to możliwość pozyskania do 50 kg bioazotu, czyli około 150 kg saletry, a w tym przypadku plon jest jakby produktem ubocznym. Ten nasz agronomiczny sukces polega na tym, że dzięki szkoleniom i spotkaniom rolnicy są już przekonani do bioróżnorodności, do zmianowania i do wprowadzenia w płodozmian roślin bobowatych. Zobaczyli, na ile można dzięki temu zmniejszyć nawożenie rośliny następczej nawozami mineralnymi.
Czy trzeba spełnić jakieś specjalne warunki, żeby należeć do klastra Agroport? W jakich województwach działa klaster?
– W statucie mamy wpisane poza Warmią, Mazurami i Podlasiem, również województwo kujawsko- -pomorskie i pomorskie. Ideą klastra jest regionalizacja, jeden klaster nie może działać na całą Polskę. Polega to na wsparciu regionalnym. Kto może przystąpić do klastra? Każdy, kto jest zainteresowany wspieraniem rozwoju rodzimych źródeł białka roślinnego i rolnictwa. Ilość hektarów nie ma tu żadnego znaczenia. Jako klaster skupiamy również jednostki samorządu terytorialnego. Nawiązaliśmy owocną współpracę z Warmińsko-Mazurską Izbą Rolniczą i poprzez promocje wspólnych działań oraz szerzenie informacji poprzez swoich delegatów, informacje błyskawicznie rozchodzą się w terenie.
Czy macie zagwarantowany zbyt surowca i stałych odbiorców? Jak wygląda cena za surowiec, przy 100 ha i przy 5 ha bobiku?
– Na Warmii i Mazurach z racji siedliskowych dominuje bobik, mamy dobre, ciężkie gleby. Warto podkreślić, że Warmia i Mazury odpowiada praktycznie za bobik w Polsce, bo 70% polskich upraw zlokalizowanych jest właśnie na tych terenach. Jeżeli chodzi o plonowanie, to zdarzały się lata, że bobik dał ponad 6 ton/ha, bo takie ma możliwości, wiadomo, wszystko zależy od roku. Ale średnio na przestrzeni kilku lat daje plon około 5 t/ha. Każdy rolnik niezależnie od wielkości produkcji za surowiec ma taką samą cenę. Warunkiem jest tylko jednorodny towar, a żeby uzyskać ten jednorodny towar wstępując do klastra rolnicy zakupują odpowiedni, jednorodny materiał siewny. Bo już na etapie materiału siewnego musimy myśleć o opłacalności produkcji. Działając w dużej zorganizowanej grupie mamy większe możliwości. Rolnik mający np. 5 ha bobiku sprzedając samodzielnie pośrednikowi, często dużo tracił, bo pośrednik widząc dziurki w bobiku automatycznie obniżał cenę nawet o 100 zł/t. My się z tym nie godzimy! Po podpisaniu porozumień z mieszalniami pasz okazało się, że mieszalniom taka dziurka nie przeszkadza, warunek jest jeden, towar musi być wolny od szkodników. Nawiązaliśmy stałą współpracę z dwiema mieszalniami pasz. Od 3–4 lat, od kiedy udało nam się ten rozproszony rynek producentów roślin białkowych nieco skonsolidować, przygotowujemy odpowiednie partie jednorodnego materiału do sprzedaży. Do mieszalni oddajemy głównie bobik, ale też i łubin. Naszym dużym sukcesem ekonomicznym jest to, że na przestrzeni ostatnich 3 lat udało się uzyskać wyższą cenę za surowiec. Jeszcze niedawno było to 680 zł za tonę bobiku, a dziś za tonę otrzymujemy około 1000 zł.
Chyba nie tak łatwo uzyskać jednorodny surowiec, jakiego wymagają mieszalnie. Jak sprostać tym wymaganiom?
– Ciągle nad tym pracujemy. Od trzech lat zajmujemy się reprodukcją dobrego, jednorodnego kwalifikowanego materiału siewnego. Badania prowadzimy zwykle na trzech odmianach. Mamy w naszej grupie gospodarstwa, w których prowadzone są poletka doświadczalne, nad którymi sprawujemy opiekę i na bieżąco lustrujemy je razem z profesorami Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Dzięki współpracy z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, wkrótce będziemy mogli badać choroby grzybowe już na etapie siewki i dlatego ten materiał siewny jest bardzo ważny. To przekłada się na odpowiednią ilość plonu, odpowiednią jakość strąka i wtedy mamy jednorodny materiał i możemy uzyskać taką samą cenę.
Co trzeba jeszcze zrobić, żeby nasze „bezpieczeństwo białkowe” stało się faktem?
– Jest jeszcze wiele do zrobienia. W tej chwili jedną z priorytetowych spraw jest zmiana Polskiej Normy dotyczącej roślin strączkowych, która funkcjonuje od 1996 roku. Jest przestarzała i nieadekwatna do aktualnych warunków produkcyjno- handlowych. Jako Stowarzyszenie Inicjatyw Rolno-Gospodarczych Agroport, mieliśmy możliwość składania swoich propozycji i poprawek do powstającej nowej Polskiej Normy. Musimy dostosować normę do realnych warunków przetwórstwa białkowego. W obowiązującej normie graniczną wartością wilgotności surowca jest 13%. Dzisiaj w Polsce w tej wewnętrznej normie paszowej stosuje się poziom 14–14,5%, a w Kanadzie ta norma wilgotności surowca białkowego już jest na poziomie 16%. To są już 3 punkty procentowe, czyli to jest przy dzisiejszej cenie około 60 zł różnicy na tonie. Od 1996 roku do roku 2019 bardzo rozwinęła się również genetyka. Kiedyś poziom białka musiał wynosić minimum 23%, a obecnie udało się uzyskać już białko na poziomie 30, a nawet 32%. Podane przykłady obrazują jak ważna jest zmiana Polskiej Normy roślin strączkowych.
Dziękuję za rozmowę.
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz
Fot. tytuł.: Wikipedia