Sytuacja na Żuławach jest nieco lepsza niż w innych rejonach
Władysław Sroka (Chlebówka , pow. malborski) uprawia 70 ha, a łącznie z synami 210 ha, utrzymuje 150 sztuk bydła w tym 36 krów mlecznych. Rocznie dostarcza 250 tys. l mleka do OSM „Maluta” w Nowym Dworze Gdańskim, w której pełni funkcję zastępcy przewodniczącego
– W naszym przydomowym stawie co roku na wiosnę obserwuję coraz niższy poziom wody. Oprócz suszy nękają nas jeszcze przymrozki, które szczególnie są niebezpieczne dla rzepaku. Martwię się też o uprawę buraka cukrowego i kukurydzy. Oczywiście u nas na Żuławach sytuacja jest nieco lepsza niż w innych częściach kraju, bo ziemie lepszej klasy z dobrym podsiąkiem kapilarnym na dłużej zatrzymują wilgoć. Jednak jak tak dalej będzie, to i u nas mocno odbije się efekt suszy. Deszcz to nawet nie pamiętam kiedy padał, ostatnio 3 tygodnie temu spadł mały śnieg. Wszystko jest jeszcze do uratowania, ale zależy od tego, z jaką częstotliwością w następnych tygodniach będą występowały opady. Dla nas rolników groźny jest też efekt koronawirusa, nasze płody takie jak żywiec wołowy, którego jestem producentem mocno potaniały – poniżej 6 zł za kg byka, a jednocześnie w sklepach drożyzna. Na szczęście cena mleka w naszej mleczarni nie poszła jeszcze w dół, radzimy sobie jak możemy i większość surowca kierujemy na produkcję artykułów o długim terminie przydatności, jak sery żółte.
Na Kaszubach w najlepszej kondycji jest rzepak
– Ostatni deszcz wystąpił u nas miesiąc temu. Od tamtego czasu nie spadła ani jedna kropla. Na Kaszubach są gleby lekkie o bardzo niskiej klasie bonitacji. Żartujemy, że nawet jak w nocy jest pełnia, to i tak zboże jest wypalane. U nas dosyć obficie padało zimą. W marcu w glebie były duże zasoby wilgoci. Dzięki temu wzeszły zboża jare. Mają one około 50% udziału w strukturze zasiewów. Jest sucho, więc nie ma presji chorób grzybowych. Przy dłuższym niedoborze wody nastąpi mocna redukcja pędów. Plantacje będą ulegać przerzedzeniu. Na Kaszubach nadal dominuje system uprawy orkowej. Ten rok pokazuje jednak, że uproszczenia powodują, że woda dłużej utrzymuje się w glebie. Stosuje je w moim gospodarstwie od czterech lat. Ich potencjał jest ogromny, nie tylko gwarantują oszczędzanie wilgoci, ale także zapobiegają erozji wodnej i wietrznej oraz nie powodują powstawania podeszwy płużnej. W najlepszej kondycji znajdują się plantacje rzepaku. W porównaniu ze zbożami nie widać na nich jeszcze skutków suszy. Rośliny jednak ucierpiały w wyniku mrozów, które przez długi czas występowały podczas kwietniowych nocy. Najbliższe dni będą decydujące. Jeśli popada na początku maja ci rolnicy, którzy nie popełnili błędów w uprawach mogą być spokojni. Dalszy brak opadów spowoduje, że straty przekroczą 50%.
Skutki nocnych przymrozków są widoczne w rzepaku, grochu i łubinie
Tomasz M. Wrzeszcz z Gospodarstwa Ceres ze wsi Buchowo w powiecie człuchowskim, które prowadzi ponad 100 ha uprawy rzepaku, pszenicy, pszenżyta, żyta, kukurydzy i grochu.
– Jeszcze tydzień temu tliła się nadzieja, że jak popada, uprawy zostaną uratowane. W plantacjach wystąpiły widoczne przebarwienia świadczące o tym, że rośliny cierpią z powodu braku wody. Pojawiły się one nawet w odpornym na wszelkie warunki stresowe życie. Deszcz ostatni raz spadł 5 tygodni temu. Od 1 kwietnia przez kolejnych 20 dni nocą temperatura spada znacznie poniżej 0. Są widoczne skutki przemrożeń w rzepaku, grochu i łubinie. Występuje niska presja ze strony patogenów grzybowych. Spowodowane jest to niską temperaturą i brakiem wilgoci. Na wiosnę w plantacjach, w których nie był wykonany zabieg, występowała jedynie septorioza. Mróz działa zaś jak naturalny antywylegacz. Ten rok kolejny raz potwierdził zalety upraw uproszczonych. Uprawy zakładane w oparciu o nie są w lepszej kondycji niż te, gdzie był wykorzystany pług. Na szczęście nie ma jak na razie upałów. Jeśli znaczne opady nie wystąpią w ciągu kolejnych 10 dni, na polach dojdzie do klęski. Z jej skutkami w aktualnej sytuacji nie poradzą sobie zarówno rolnicy, rząd, jak i konsumenci.
Sytuacja na rynku mleka także nie jest kolorowa
Antoni Witkowski (Żydy, pow. olecki) uprawia 127 ha, utrzymuje 130 sztuk bydła, w tym 72 krowy. Miesięcznie dostarcza ponad 30 tys. l mleka do OSM Olecko, w której pełni funkcję przewodniczącego rady nadzorczej.
– Oziminy oceniam na średni stan. Zboża jare zaczynają wschodzić dość dobrze, ale nie wiadomo co będzie dalej, bo naprawdę jest sucho, znacznie bardziej sucho niż w ubiegłym roku o tej porze. Z siewami kukurydzy na razie czekamy, chcemy je przeprowadzić na przełomie kwietnia i maja. Miejmy nadzieję, że do tej pory jeszcze popada. Jednak najgorzej jest z trawami, które w ogóle nie rosną, a właściwie zamierają, jak będzie tak dalej to użytki zielone nie wydadzą żadnego plonu. Ostatni raz deszcz padał w marcu, w kwietniu praktycznie nie było opadów. Marzec też był wyjątkowo suchy. Nieciekawie robi się też na rynku mleka w związku z pandemią koronawirusa. Rozmawiałem z prezesem naszej mleczarni i niewykluczone, że będziemy zmuszeni wprowadzać ograniczenia w odbiorze mleka, takie rozwiązania są już stosowane np. we Francji.
Liście pszenżyta utraciły wigor z powodu przymrozków
Adam Lutkiewicz (Canki, pow. giżycki) prowadzi ponad 180 ha gospodarstwo specjalizujące się w hodowli bydła i produkcji mleka. Utrzymuje 55 szt. krów mlecznych i jest dostawca SM Mlekpol w Grajewie.
– Od pięciu tygodni nie wystąpiły żadne opady. Odczuwamy skutki suszy. Kłopot jest z rozpuszczaniem nawozów na trwałych użytkach. Nie wiadomo czy podawać je kukurydzy. Trawa przestała rosnąć. Podobnie jak lucerna. W marcu jej wegetacja przebiegała intensywnie. Teraz stanęła. Rośliny mają z powodu niskich temperatur kolor brązowy. Nocą temperatura spada sporo poniżej 0. Przymrozki występują regularnie niemal przez cały kwiecień. Po zimie bardzo dobrze prezentują się plantacje żyta. Najmniej odczuwają skutki suszy. Ładnie też wyglądało pszenżyto, ale z powodu mrozów liście utraciły wigor. Widać też na plantacjach zbóż, że nie są z gleby pobierane składniki pokarmowe. Susza występuje u nas trzeci rok z rzędu. Warunki na wiosnę 2019 r. też były trudne. Na szczęście deszcz w końcu wystąpił i około 10 maja pola się zazieleniły. Cztery tygodnie temu posiałem jęczmień jary. Wzszedł tylko na równych terenach. Jak nie popada będą poważne problemy z plantacją.
Koronawirus i susza nie są dobrym połączeniem
Łukasz Misiek (Domaradzice, pow. rawicki) uprawia 23 ha, utrzymuje 60 sztuk bydła, w tym 30 krów. Mleko w ilości 20 tys. l miesięcznie dostarcza do OSM Koło – Oddział Ostrzeszów.
– Mam 30 lat i co roku na jednej z naszych nisko położonych łąk wiosną zawsze stała woda, co prawda rok temu już było jej mniej niż zazwyczaj, a w tym roku po raz pierwszy wody tam nie było. To ciepła i bezśnieżna zima spowodowała, że gleba nie ma wilgoci, a brak opadów tylko pogorszył sytuację. U nas ostatni raz padało miesiąc temu, jeśli nie popada w ciągu tygodnia, to będzie tragedia. Zbożom brakuje wilgoci, trawy są żółte po przymrozkach. Uprawiam teraz pole pod siew kukurydzy i jest bardzo sucho, co prawda na 3 klasie bonitacyjnej są jeszcze pokłady wilgoci, ale głęboko, zaś na 5 klasie bonitacyjnej nawet głębiej nie ma co szukać wilgoci. Pasz objętościowych nam wystarczy, gdyż wydzierżawiliśmy dodatkowe pole, ale niektórzy hodowcy mają duże braki paszowe i już teraz kupują ode mnie baloty z sianokiszonką. Boimy się suszy, ale też i koronawirusa mającego ogromny wpływ na rynek mleka. Nasza bardzo dobra kolska mleczarnia musiała wprowadzić obniżkę ceny skupu mleka w związku z pogarszającą się sytuacją. Nawet po obniżce jest to cena dobra dla mnie, ale co będzie dalej.
Mróz powoduje dużo uszkodzeń w uprawach
Wojciech Rogosz (Damasławek, pow. wągrowiecki) prowadzi 90 ha gospodarstwo specjalizujące się w produkcji roślinnej.
– Jeśli w najbliższych dniach nie popada, wystąpi spore prawdopodobieństwo, że na niektóre uprawy nie będzie się opłacało wysyłać kombajnu. Koszt zbioru może być bowiem większy niż wartość plonu. Śniegu w tym roku nie było. Niewielkie opady miały miejsce na początku marca. W kwietniu padało raz. W święta wielkanocne 2 mm. Moje pszenżyto jeszcze jakoś wygląda. Ale to tylko kwestia czasu. Dolne liście usychają. Ogromne znaczenie miał termin siewu. Plantacje wysiane we wrześniu są w lepszej kondycji niż te, które zostały założone po zbiorach kukurydzy. Słabo się rozkrzewiły i już po nich widać zasychanie. Ze względu, że co roku są kłopoty z wodą, stosuje uprawę bezorkową. Pozwala ograniczać skutki suszy. Największe straty są teraz notowane w plantacjach rzepaku. Co z tego, że zima była łagodna i praktycznie od momentu zasiania rośliny były w stanie wegetacji. Azot podany w lutym spowodował intensywny wzrost w marcu. W pierwszej dekadzie kwietnia pojawiły się pąki kwiatowe. Podczas ostatnich kilku nocy temperatura spada poniżej 0 st. C. Mróz powoduje uszkodzenia roślin. Łodygi się wyginają i pękają a boczne pędy są redukowane. Rzepak nie będzie miał rozgałęzień. Plon będzie ograniczony. Straty mogą być większe niż to się teraz wydaje. Dwa dni temu nocą w opryskiwaczu zamarzły mi pozostałości wody. Zostały uszkodzone przewody doprowadzające ciecz roboczą do rozpylaczy. Kukurydza jest zaś siana w bardzo przesuszoną glebę.
Będzie znacznie mniej paszy dla bydła
Jacek Grzegorczyk (Dobiesław, pow. sławieński) prowadzi 45 ha gospodarstwo specjalizujące się w produkcji bydła opasowego.
– Nie przypominam sobie tak złej sytuacji jak ta obecna. Zeszły rok był trudny, ale ten jest jeszcze gorszy. Będzie znacznie mniej paszy dla bydła. W 2019 r. z pierwszego pokosu z jednego ha łąk udało się zrobić 30 balotów, potem nie padało więc z drugiego i trzeciego zrobiłem po 8. W tym roku, jeśli uda mi się wyprodukować 20 balotów z jednego ha uznam to za sukces. W tym roku zasiałem około 12 ha jęczmienia jarego i owsa. Na wyschniętej i piaszczystej glebie wschody są ograniczone. Rośliny jare muszę uwzględniać w strukturze zasiewów. Mam sporo bydła i muszę mieć gdzie wywieźć obornik. Sytuację komplikują ceny żywca wołowego. Cena jest niska a do tego nikt nie chce kupować gotowych sztuk. Odczuwam konsekwencje tego, że eksport wołowiny z naszego kraju się załamał. Przez całą jesień w moim rejonie występowały intensywne opady. Wody było zbyt dużo, przez co sporo zbóż ozimych wymokło. Niestety, w lutym przestało padać a teraz wilgoci w glebie brakuje. Zimy nie przetrwała u mnie ponad 3 ha plantacja żyta hybrydowego. Miałem ją ubezpieczoną. Rzeczoznawca towarzystwa ubezpieczeniowego stwierdził, że posiałem je na zbyt słabej glebie, dlatego nie przetrwało zimy. Odszkodowania nie dostałem. W warunkach polisy nigdzie nie było zapisane, że żyta hybrydowego nie wolno siać na glebach o niskiej bonitacji. Jeśli nie popada, to będą problemy z zapewnieniem odpowiedniej ilości paszy dla bydła.
Sondę opracowali:
Andrzej Rutkowski
Krzysztof Janisławski
Tomasz Ślęzak
Artur Kowalczyk
Józef Nuckowski