W dzisiejszej części fragmentów rozmowy (ze skrótami redakcji) nagranej w ramach Akademii Rolnictwa (pełny zapis na youtube.pl, na kanale „AR”), której tematem jest przebieg pogody wiosną w kontekście zabiegów ochrony roślin.
Paweł Talbierz: – Ten rok pokazał, że rośliny wiosną rosły dynamicznie. Pogoda była super, aby wjechać opryskiwaczem w pole. Było ciepło co sprzyjało temu, żeby wykonywać zabiegi ochronne w zbożach, rzepaku, również w zbożach jarych. Jednak druga strona medalu, to że czasami było zbyt ciepło, zbyt słonecznie.
Dr Zuzanna Sawinska: – W kontekście wcześniejszych wypowiedzi, to czego zawsze najbardziej się boję na wiosnę, to to, czy da się wjechać. W tym sezonie ze względu na to co się wydarzyło od wiosny, czyli intensywny fotoperiod i do tego wysokie temperatury nastąpiło ogromne przesunięcie faz rozwojowych, i rzeczywiście w tym roku te warunki, które teoretycznie mogły wydawać się idealne, wcale takie nie były. Fazy rozwojowe przebiegały bardzo szybko i bardzo łatwo można było te rośliny uszkodzić. Co zresztą nieraz obserwowaliśmy i to w wielu miejscach. Powód? Po pierwsze, trzeba było zrobić dużo rzeczy naraz, czyli jeżeli ktoś nie wykonał jesienią zwalczania chwastów (a większość nie zrobiła, bo nie było warunków), to łączył zwalczanie chwastów z regulacją wzrostu, bardzo często z ochroną fungicydową, bo już był na to czas, i jeszcze na to nawożenie dolistne. Mieszanki, które widzieliśmy w okresie szkoleniowym sięgały w takich „hardcorowych” przypadkach nawet 20 produktów zastosowanych w jednej mieszaninie.
I to jest problem, który będzie się pojawiał coraz częściej, i to nie będzie do końca związane z pogodą, ale też z ekonomią zabiegu. Rolnicy chcą stosować jak najwięcej, w jak najmniejszej liczbie przejazdów. Zjawiska fitotoksyczności widzieliśmy w tym roku zarówno na wschodzie, jak i zachodzie Polski.
Dr Zuzanna Sawinska: – Praktycznie w całym kraju.
…były najczęściej związane z?
Dr Zuzanna Sawinska: – Najczęściej związane były z operacją słoneczną i ciepłem. Bardzo ciężko było trafić z tym momentem, kiedy operacja słoneczna już się kończyła. Wiele osób mówi, że wykonuje zabiegi ochrony roślin wieczorem, ale co to oznacza?
O której godzinie?!
Dr Zuzanna Sawinska: – Właśnie, o której godzinie! Dla jednych wieczór oznacza po 18:00, dla innych po 20:00. A w tym roku wieczór w wielu przypadkach powinien rozpocząć się po 22:00, czyli w momencie kiedy ten łan zaczął się wychładzać. Tutaj pojawia się drugie pytanie, z jaką temperaturą wody wjeżdżamy na pole? Jeżeli wjeżdżamy z wodą ze zbiorników, którą mamy odstaną to ok., ale jeżeli wjeżdżamy z wodą pobraną ze studni głębinowej lub prosto z kranu, która ma o wiele niższą temperaturę, to proszę pomyśleć jaka jest różnica między temperaturą łanu, a wody? Jeżeli wynosi ona powyżej 200C, a tak było w tym roku nieraz, to można było samą wodą narobić sobie niezłego bałaganu, nie wspominając już o reszcie tej mieszaniny. Jest jedna prosta zasada, wystarczy wziąć termometr, umieścić go na chwilę w łanie i zobaczyć, jaką wskazuje temperaturę. Jeżeli nie spada ona poniżej 200C, to proszę zastanowić się, czy na pewno już wjeżdżamy. Zazwyczaj nie wjeżdżamy w pole jednym preparatem, tylko mieszaniną różnych, a większość, to optimum stosowania ma do 200C.
Czasami nie da się zrobić wszystkiego naraz. Czasami lepiej z czegoś zrezygnować.
Marek Mielnicki: – Chciałbym nawiązać do tego tematu. W naszym gospodarstwie praktykujemy rozpoczęcie wykonywania zabiegu, gdy temperatura powietrza jest poniżej 250C. W tym roku był z tym jednak problem, ponieważ ten łan tak się w dzień nagrzewał, że nie zdążył wytracić tej temperatury do godziny, w której praktycznie powinniśmy już pryskać. Niestety, często było tak, że pryskaliśmy nocą.
Dr Zuzanna Sawinska: – I to jest bardzo dobra metoda!
W tegorocznych warunkach było to praktycznie jedyne bezpieczne rozwiązanie.
Marek Mielnicki: – Dokładnie. Te rośliny odczuwały trochę mniejszy stres. Staramy się też gromadzić wodę i nagrzewać chociaż przez kilka godzin, żeby nie była taka zimna. Często także pryskamy rano, tyle że rano pojawia się problem rosy, czasami jest za duża.
Na rynku są adiuwanty, które przez zmniejszenie napięcia powierzchniowego ułatwiają wykonanie zabiegu w takich warunkach. W przypadku stosowania środków ochrony roślin w kontekście temperatury warto przypomnieć, że np. mocznik jest takim nawozem dolistnym, który obniża temperaturę wody i stosując mieszaniny warto się go wystrzegać. Pracując w terenie często słyszymy pytanie czy mogę dodać mocznik? Żeby dodać azotu, wspomóc również pobieranie, ale w przypadku wysokich, ekstremalnych temperatur często jest to „zabójstwo”.
Dr Zuzanna Sawinska: – Tak, w tym roku bardzo łatwo można było zobaczyć efekty stosowania mocznika na bardzo wielu polach, właśnie ze względu na tę temperaturę.
Tylko mocznik, czy coś jeszcze?
Dr Zuzanna Sawinska: – Nie, nie tylko mocznik. Już wcześniej powiedzieliśmy, że w przypadku tych mieszanin jest bardzo wiele komponentów, które mogą nam zaszkodzić w tym aspekcie, np. regulatory wzrostu.
Czy poza mocznikiem jeszcze coś obniża temperaturę wody?
Dr Zuzanna Sawinska: – Aż tak bardzo, to nie.
Dr Tomasz Piechota: – To wynika z tego, że mocznika dodajemy w największych ilościach w porównaniu do innych nawozów. Wiele soli obniżałoby temperaturę, ale są one dodawane w niewielkich ilościach, że nie stanowią zagrożenia.
Panie Marku, a jak poradziliście sobie w gospodarstwie z dużą intensyfikacją zabiegów? Poza tym, że często wykonywaliście zabiegi w nocy, to czy nie było problemem to, że często musiały być one wykonane w krótkich odstępach czasu?
Marek Mielnicki: – Oczywiście był to problem. Naszym szczęściem był zakup przed tym sezonem opryskiwacza, który jest dużo bardziej wydajny. Był to ciężki rok, ponieważ często pracowaliśmy w nocy, ale udało nam się w miarę zachować terminowość.
Być może ktoś się teraz zastanowi dlaczego rozmawiamy nt. bezpieczeństwa zabiegów, ale skoro tematem rozmowy jest, co możemy zrobić, żeby zapobiegać negatywnym skutkom suszy, to jest to istotny temat i problem.
Dr Zuzanna Sawinska: – Chodzi o to, żebyśmy nie dokładali im przede wszystkim stresu. Jeżeli do stresu spowodowanego suszą i wysoką operacją słońca dołożymy im jeszcze inny stres, to nie będziemy im pomagać.
(Fot. Archiwum)
(Fot. Archiwum)