Zbiór to nie lada wyzwanie
Zbiór konopi jest nie lada wyzwaniem i największym problemem w uprawie tej rośliny. Wynika to głównie z niewielkiej, przynajmniej na razie, powszechności tej uprawy a to powoduje, że ilość maszyn do zbioru konopi jest mała, przez co te maszyny są bardzo drogie. Zbiór wygląda różnie, w zależności od pory roku i przeznaczenia uprawy. Boom na kwiatostany sprawił, że na polskim rynku pojawiło się co prawda sporo urządzeń do zbioru wiech, wciąż jednak brakuje maszyn do zbioru słomy.
– Jest dostępny zmodernizowany standardowy kombajn John Deer dwuhederowy, ale w Polsce taka maszyna jeszcze nie pracuje – mówi Marcin Jastrzębski. – Podczas jednego przejazdu zbiera ziarno, kwiatostany i słomę. Jednak ziarno, wiecha i słoma, wszystkie te produkty mają inne optymalne terminy zbioru. Ponieważ nastawiamy się przede wszystkim na słomę, to zbieramy konopie w optymalnym terminie dla słomy. Ziarna i wiech zbieramy tyle, ile jest możliwe w nieoptymalnych dla nich terminach i traktujemy jako wartość dodaną uprawy konopi.
Dobrej jakości włókno przędzalnicze powinien gwarantować zbiór konopi przeprowadzony w momencie kwitnienia, czyli w sierpniu. Często jest łączony ze zbiorem wiech. Natomiast ziarno osiąga dojrzałość ok. miesiąca później. Słoma koszona razem z ziarnem daje włókno o gorszych, przemysłowych parametrach, doskonale jednak sprawdzające się np. w budownictwie. W tej drugiej opcji może się przy niesprzyjającym przebiegu pogody zdarzyć, że konopie lub słoma po nich zostanie na polu do wiosny. Ewentualny zbiór takich konopi nie polega już na ścinaniu a na łamaniu łodyg.
Ponieważ wspomniany specjalistyczny dwuhederowy kombajn to w Dobrzyniówce na razie pieśń przyszłości, przez kilka lat zbudowano tu i używano już kilka prototypów maszyn do zbioru. W ub. roku był on prowadzony dwuetapowo: pierwszy jechał traktor z umieszczonym na tuzie i uniesionym na odpowiednią wysokość hederem. Kosił wiechy i zrzucał na taśmociąg, który przenosił je na przyczepę. Po nim jechała kosiarka zbudowana na bazie kosiarek listwowych, która cięła łodygę na trzy części (optymalna długość słomy do przetwórstwa to ok. 50 cm).
– Kosiarka jest wyposażona w trzy ostrza umieszczone na różnych wysokościach, każde następne jest cofnięte względem siebie – wyjaśnia Piotr Jastrzębski. – Dla plantacji o porównywalnych z naszymi obszarami, to dobre i ekonomiczne rozwiązanie.
W gospodarstwie były już lata, gdy konopi siano 70 ha. Zgromadzony zapas słomy czekającej na przerób zmusił do ograniczenia obszaru tegorocznych zasiewów.
– Chcemy rozwijać produkcję i przetwórstwo konopi włóknistych. Gdy zakończymy okres eksperymentowania z linią do przerobu i urządzeniami do zbioru, zwiększymy produkcję – zapewnia Marcin Jastrzębski.
Nic dziwnego. Wiele wskazuje, że konopie w najbliższych latach mogą być jedną z dynamicznie rozwijających się dziedzin rolnictwa z uwagi na możliwości wykorzystania powstałych z nich produktów w wielu branżach i na wiele sposobów. Przetworzone konopie mają liczne zastosowania, chociażby w przemyśle motoryzacyjnym. Włókna konopnego jako zbrojenia w autach swojej konstrukcji używał już Henry Ford w początkach XX w. Dziś ta branża jest jednym z głównych odbiorców włókna.
– W większości niemieckich samochodów znajdziemy włókno konopne w matach wygłuszających, a w drzwiach, czy pod maską są wykonane z ich udziałem biokompozyty – mówi Piotr Jastrzębski. – To tylko przykład niezliczonych zastosowań konopi.
- Słoma musi przejść na polu kilkutygodniowy naturalny proces roszenia. Dzięki temu późniejsze oddzielenie włókien od łodyg przebiega łatwiej. Na zdjęciu zmagazynowana słoma zbierana w różnych sezonach czekająca na przerób
Co roku trzeba uzyskiwać pozwolenie na uprawę
Potencjalnych plantatorów może zniechęcać rozpowszechniona opinia, wedle której, trudno zdobyć pozwolenie na uprawę konopi włóknistych. Ma to mieć związek z ich pokrewieństwem z konopiami indyjskimi, z których powstaje marihuana. Nasi rozmówcy zgodnie stwierdzają, że to mit. Bo choć stosowne dokumenty rzeczywiście trzeba złożyć ze sporym wyprzedzeniem, to ludzie, którzy nigdy nie wchodzili w konflikt z prawem, nie mają z uzyskaniem zgody najmniejszych problemów.
– Na uprawę konopi trzeba co roku uzyskać pozwolenie urzędu gminy – wyjaśnia Piotr Jastrzębski. – Warunkiem jego otrzymania jest niezłamanie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, bo to ona reguluje te kwestie. Jest to jednak procedura wymagająca czasu, ponieważ ustawodawca uznał, że dokumenty należy złożyć w gminie, która przekazuje je do Urzędu Marszałkowskiego. Stamtąd z kolei projekt odpowiedniej uchwały sejmiku województwa trafia do ministerstw zdrowia i rolnictwa, skąd po zaopiniowaniu wraca na sesję sejmiku, który uchwałę (o rejonizacji upraw konopi włóknistych) przegłosowuje i na koniec ten dokument z powrotem trafia do gminy. Dlatego dokumenty należy składać w urzędzie gminy ze sporym wyprzedzeniem, zwykle jesienią roku poprzedzającego siew. Procedura równie dobrze mogłaby ograniczać się do obowiązku rejestracji w gminie, efekt prawny byłby taki sam, ale za to rolnicy mieliby większą swobodę w planowaniu upraw i zakupie materiału siewnego.
Krzysztof Janisławski
Zdjęcia: Krzysztof Janisławski