Wystarczyłby podpis ministra, aby marzec przyszedł w tym roku wcześniej
To teraz jeden z najpoważniejszych problemów, z jakimi muszą się od nowego roku zmagać uprawiający rzepak, a szczególnie na wiosnę, gdy zasilają roślinę azotem. Dlatego Osadkowski-Cebulski postanowili postawić szczególny akcent właśnie na rzepak i kwestie związane z jego wiosennym nawożeniem azotowym. A wykład – „Optymalizacja wykorzystania azotu w uprawie rzepaku, nowa dyrektywa azotanowa”, który zebranym zaprezentował dr inż. Witold Szczepaniak (Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu) należał chyba do najciekawszych.
– Nowa dyrektywa unijna, to jeden z trudniejszych tematów. W rzepaku azot powinien czekać na roślinę w ziemi, a nie odwrotnie. W Niemczech wysiali go już w lutym, a my musieliśmy czekać do marca, żeby to zrobić – mówił dr Szczepaniak. Zapowiadając także czarne scenariusze, bo jeśli ze względu na warunki pogodowe nawóz trafi do gleby na przełomie marca i kwietnia, to będzie kiepsko.
Co niezwykle interesujące dr Szczepaniak zaznaczył, iż w Polsce obowiązuje w tej sprawie rozporządzenie i można je łatwo zmienić, gdyż wystarczy zaledwie podpis korygujący terminy wysiewu azotu i np. przyspieszając je tak jak to zrobiono właśnie w Niemczech.
– Można wprowadzić dywersyfikację terminów wysiewu na przykład na poszczególne regiony, żeby w przyszłym roku nie zrobić takiej głupoty jak w tym. Jeden podpis ministra może to zmienić – akcentował naukowiec.
Dokarmianie rzepaku azotem doglebowo i dolistnie
Jednak najwięcej informacji dotyczyło samej uprawy i nawożenia rzepaku, co m.in. właśnie ze względu na dyrektywę oraz coraz bardziej zmieniające się warunki klimatyczne, powoduje narastające problemy.
– Korzenie rzepaku na wiosnę mają przynajmniej po kilkanaście centymetrów to znak, że wegetacja już ruszyła. Teraz jedno z podstawowych pytań to, czy azot stosować na liście czy rzutowo do gleby? W tym roku zalecałbym też nalistne dokarmianie azotem rzepaku, także jeśli nie zdążyliśmy podać jeszcze pierwszej dawki. Należałoby podzielić i działać dwustronnie, czyli doglebowo i dolistnie – mówił dr Szczepaniak.
Wszystko wskazuje na to, że w tym roku np. saletra amonowa nie będzie najlepszym rozwiązaniem, bo będzie migrować w głąb gleby. Ważna jest także kwestia korzeni głównych i bocznych, które wybiegają w głąb korzeniem głównym, bo roślina jest po prostu głodna i szuka pokarmu. Analizując te rozwiązania rolnicy, zdaniem naukowca, powinni planować nawożenie pod realnie oszacowany plon, a nie pod najwyższy.
– Sugerowałbym, aby robić plany nawożenia pod przyzwoite plony, a nie rekordowe, gdyż podnoszenie poziomu nawożenia azotem nie zawsze jest najlepsze, a w konsekwencji może nawet zaszkodzić – zauważa dr. Witold Szczepaniak.
Także dlatego, że rzepak (podobnie jak pszenica), powinien mieć w tym zakresie zrobiony fundament jesienią. A rzepak już wznowił wegetację wiosenną.
– W takiej sytuacji roślina potrzebuje składników pokarmowych. Dlatego jeżeli udało się jej wytworzyć 8 – 10 – 12, a nawet więcej liści, to najlepsze i najkorzystniejsze dla niej i dla nas, dla przyszłego plonu. Bowiem od ośmiu liści postępują zawiązki łuszczyn i najlepiej jeśli powstaną jesienią – analizował. – Jeśli się słabiej rozwiną, to cały ten potencjał musi czekać do wiosny i rozwijać się właśnie wiosną.
Jednak i te rzepaki, które nie mają optymalnej ilości liści mogą stracony czas jesienny nadrobić wiosną. Z badań naukowych, jakie przeprowadził naukowiec (choć tylko jednorocznych) wynika, że takie ewentualne straty jest w stanie nadrobić rzepak siany odpowiednio wcześnie np. 22 sierpnia (jak w tym badaniu). Wtedy rośliny mają głęboki system korzeniowy (sięgający 50 cm w głąb gleby) i odpowiednio grubą szyjkę korzeniową.
Natomiast, gdy siew prowadzono 4 września korzenie są już mniejsze, nawet dwa razy krótsze. Ma na to wpływ także system liściowy, który przy późniejszym siewie i gorszych warunkach jest słabszy.
– Jeśli rzepak posiejemy w optymalnym terminie, to plon może nawet wzrosnąć o pół tony/ha – podkreśla dr Witold Szczepaniak i dodaje – Jest to także zależne od odmiany i przygotowania pola, ale to już najlepiej wie rolnik. Problem może być, jeśli stanowisko nie było dobrze przygotowane albo były kłopoty ze wschodami czy też kiedy roślina została źle zaopatrzona w azot.
Jak uratować plon z niedoborem azotu przy spadkach temperatury?
Dodatkowy kłopot, to pojawiające się w tym sezonie spadki temperatur, które razem z niedoborem azotu powodują przebarwienia na liściach. Ale jak podkreśla naukowiec, wtedy można zrobić korektę planu nawożenia. Sytuacja jest poważniejsza, gdy już jesienią pojawi się wirus żółtaczki rzepy. Nawożenie jesienne w takich warunkach powinno też być dostosowane do konkretnych sytuacji. Żeby zoptymalizować plon, należy pamiętać o siarce oraz startowo zastosować magnez, potas, fosfor.
– Na wiosnę należy jak najszybciej zastosować nawożenie azotem, bo ten składnik może wolniej się rozpuszczać – podkreśla dr Szczepaniak.
- Nowe przepisy związane ze stosowaniem azotu, to jeden z tematów spotkania i – jak widać po frekwencji – to problem każdego gospodarstwa
A jak to pogodzić z nowym prawem, nowymi terminami z ograniczeniami dawek? Przy wyliczaniu w planach nawozowych dawek azotu według nowych przepisów, nawet fachowcy popełniają błędy.
– Popełniają je nawet ODR-y czy stacje rolniczo-chemiczne. To efekt różnych interpretacji nowych przepisów. Dlatego trzeba to zrobić dokładnie zgodnie z prawem – podkreślał dr Witold Szczepaniak i dodał – Plany nawozowe są obowiązkowe i trzeba zrobić je zgodnie z przepisami, ale nikt nas nie zwalnia ze stosowania zdrowego rozsądku i myślenia.
Innym tematem konferencji było „Unijne wsparcie finansowe – dopłaty – dla rolników, w tym gospodarstw rolnych w kontekście historycznym, jak i lat następnych”, które prezentował Leszek Cebulski, prezes Osadkowski-Cebulski.
Zaznaczył, że w najbliższej perspektywie system przekazywania dotacji będzie uproszczony, bo zostanie przeniesiony przynajmniej w części z Brukseli do krajów członkowskich. A jednym z bardziej wiodących priorytetów będzie pomoc dla młodych rolników oraz innowacje. Ogromny wpływ na rozwój rolnictwa będą miały także zmiany klimatyczne, już dostrzegane także w Polsce. Niestety, spadną wydatki na WPR, choćby ze względu na Brexit, bo spadną wpływy budżetowe UE.
Artur Kowalczyk
fot. Artur Kowalczyk (x2)
Zdjęcie główne: Rolnicy mogli wykorzystać wiedzę naukowców, choćby dr. inż. Witolda Szczepaniaka z Uniwersytetu Rolniczego w Poznaniu, z którym wielu konsultowało swoje plany nawozowe