Wykładów wysłuchało około 500 rolników z regionu. Rozmawiali też z ekspertami i odebrali materiały informacyjno-szkoleniowe.
Rolnictwo jest zglobalizowane
– Zmiany cały czas trwają. Na rolnictwo wpływa wiele czynników. To m.in. geopolityka, makroekonomia, logistyka, magazynowanie, giełda. Wszystko co wpływa na ceny. Dziś nie ma już ceny dolnośląskiej, jest tylko światowa. Ryzykujemy kursami walutowymi i dlatego pracujemy na wielu niewiadomych i zmiennych – mówił do zebranych Leszek Cebulski, prezes zarządu Osadkowski-Cebulski Sp. z o.o. w trakcie konferencji. Podkreślał, że: Komputeryzacja to już archaiczne słowo. Jesteśmy w dobie pracy na liczbach, na analizie danych. To kolejna umiejętność w pracy rolnika.
Zwracał też uwagę na inne globalne okoliczności, choćby wojnę ekonomiczną Chiny – USA zaznaczając, że: Jeśli w tych gospodarkach coś się zmienia, coś się dzieje, to dotyczy też nas. Może o tym świadczyć np. cena rzepaku, która nie jest obecnie pochodną popytu i podaży. Między innymi dlatego przestrzegał rolników przed zbliżającym się kryzysem ekonomiczno-finansowym: – To nastąpi. Mówi o tym wielu ekspertów. Będzie miało negatywne reperkusje w dostępie do transakcji pieniądza. Pojawią się problemy z dostępem do kredytów, które będą droższe. W konsekwencji będzie to eliminować mniejszych i słabszych rolników – powiedział.
W takiej sytuacji, zdaniem Cebulskiego, nie mniej ważne dla rolnictwa w najbliższych latach będą zmiany w procesie technologii produkcji i to rewolucyjne.
– Zmieni się wysokie wykorzystanie zasobów, środków ochrony, nawozów. Tyle samo trzeba będzie produkować przy ich mniejszej ilości. Pomoże w tym nowa technologii, która w krótkim czasie będzie wchodzić na pola. Nawożenie czy opryski poprowadzą inteligentne maszyny dozujące środki na konkretne rośliny. Nastąpi to w najbliższych latach. Użytkowanie zasobów będzie mniejsze, choćby ze względu na dążenie do redukcji gazów cieplarnianych na 1 ha czy CO2. Ma obowiązywać zasada „z mniejszej ilości hektarów, więcej żywności” – zapowiadał Cebulski.
- Leszek Cebulski wskazywał wiele wyzwań, z jakimi będą musieli radzić sobie rolnicy
Nie należy siać pszenicy po deszczu
Ilona Walasek-Furman, Osadkowski-Cebulski Sp. z o.o. zajęła się m.in. „Ochroną fungicydową zbóż”. I jako jeden z ważniejszych elementów utrudniających uprawę wskazała na wycofywanie wielu substancji przy mniejszej ilości nowych.
– Problemy stwarza też pogoda, która w ostatnich trzech latach jest taka sama, ale każdy rok jest nowością, bo nie spotkałam dwóch takich samych lat, jeżeli chodzi o zabiegi i sytuację na polu – stwierdziła Ilona Walasek-Furman.
Stan plantacji jest bardzo dobry, ale uprawy siane wcześniej mają już choroby grzybowe. Są również zboża po burakach, kukurydzy, ziemniakach, które w zasadzie zaczęły się dopiero krzewić. Obecnie widoczny jest jeden z największych błędów, czyli siewy pszenicy po deszczu.
– Na początku dobrze się zapowiadały, ale teraz w miejscach po kołach od ciągnika korzenie praktycznie przestały się rozwijać, choć są bardzo ważne – podkreślała Ilona Walasek-Furman.
Wskazywała też na inny problem, czyli duże ilości pozostawionej słomy: – Trzeba pamiętać że każda tona słomy powinna być zmieszana z dwoma centymetrami gleby, czyli przy 6 tonach słomy/ha trzeba ją zmieszać z dwunastoma centymetrami gleby.
Po suchych sezonach mikroorganizmy glebowe są skrajnie wyczerpane, stąd teraz słoma rozkłada się źle, wydziela kwas siarkowodorowy, a także fenole.
– Jednak można ją stymulować do rozkładu wapnem lub azotem. Można też zastosować bakterie glebowe, gdyż musimy odbudować jakość życia biologicznego w glebie – zalecała Ilona Walasek-Furman.
- Ilona Walasek-Furman przedstawiła rolnikom wiele rozwiązań na ochronę fungicydową zbóż
Doradzała też, aby zwracać uwagę, jaki wpływ na korzeń może mieć zaprawa i prosiła, żeby sprawdzać czym jest zaprawiona dana odmiana, np. czy zaprawa ma dodatek stymulatora korzeni. Choćby dlatego, że w korzeniach ważna jest długość włośników pobierających składniki. I stąd należy kontrolować zaprawę bowiem jest jednym z fundamentów plonów.
Na ratunek pszenicy "zdrowy łan premium" oraz "zdrowy łan standard"
Pierwsza zalecana przez firmę Osadkowski to „Zdrowy łan premium”, na bardzo dobrze rozwinięte plantacje, dobrze rokujące, potrzebujące szczególnej opieki. Preparaty (to luksusowa wersja): Unix – zabezpieczająca przed mączniakiem 0,4 kg/ha, Praktis 0,4 l/ha i Tern Turbo – 0,3 l/ ha (szczególnie na plantacje pszenicy po pszenicy).
Druga technologia to „Zdrowy łan standard”, na plantacje mniej rozwinięte, np. po rzepakach. Pierwszy preparat to Palazzo – 1,4 l/ha (kombinacja trzech substancji aktywnych na pierwsze choroby, jeśli jest więcej grzybów można zwiększyć nieco dawkę). Druga część tej technologii, to produkt na mączniaka, ale głównie zabezpieczająco: Profinity – 0,3 l/ha oraz Praktis 0,6 l/ha (dobrze się mieszają, więc nie powinno być problemów w opryskiwaczu).
Warto pamiętać o złotej zasadzie – jeżeli mamy suchy rok, to trzeba się nastawić na zabiegi interwencyjnie, gdy choroby się pojawią, a jeśli mokry, to wiemy, że presja chorób jest dużo większa, a cykle rozwojowe są dużo szybsze i wtedy zabiegi stosujemy zapobiegawczo.
– Jest też problem z rdzą brunatną i żółtą. Dotąd mówiło się, że lata suche to rdza żółta. A tutaj coś jest nie tak, ale są i takie lata, gdzie rdza żółta potrafi zainfekować całe liście flagowe – ostrzegała rolników przed anomaliami Ilona Walasek-Furman.
Prelegentka zalecała kondycjonowanie wody używanej do oprysków, bo ma zbyt wysokie pH. To szczególnie ważne przy fungicydach, dla których optymalnym jest pH 5,5 – 6. Przechodząc do zabiegu T2 – (typowo na liście) – zaproponowała dwa rozwiązania: Elatus Plus 0,6 l/ha (zabezpieczająca przed chorobami, poprawiająca warunki fizjologiczne, zieloność) plus Plexeo 0,8 l/ha oraz drugą wersję Durato Pro – 0,5 l/ha i Tazer 0,5 l/ha.
– Nie podajemy zabiegów T3. Ale trzeba obserwować pole i pogodę. Pytać doradców i w oparciu o obserwacje podejmować decyzje – uważa Ilona Walasek-Furman. – Jęczmień ozimy jest głównie atakowany przez mączniaka i plamistość siatkową i w tym przypadku zaproponowałabym dwa sposoby: Unix 0,5 l/ha (mączniak, plamistość siatkowa) i Tern Turbo 0,3 l/ha. Zaś drugi sposób to Megysto 0,8 l/ha.
Zdaniem prelegentki, dobrze jest stosować nawozy dolistne często, ale w mniejszych ilościach. A w okresie liścia flagowego czy podflagowego warto dać mikroelementy, bo oprócz funkcji odżywczych, pełnią też rolę wzmacniaczy, wzmagają wyzwalanie substancji antystresowych w roślinie. Można je podawać przez całą wegetację do liścia flagowego.
Rzepaki są "głodne", należy jak najszybciej ruszyć z azotem
„Ulepszamy to co znane i sprawdzone – technologia ochrony zbóż i rzepaku” referowała dr inż. Małgorzata Idkowiak, Osadkowski-Cebulski Sp. z o.o.
– W tym roku serce mi się kraje, bo rzepaki są tak głodne i tak proszą o jeść, że szybko musicie je dokarmić. Kto poczęstuje rzepak wcześniej dodatkową porcją azotu ten wygra. Od lat się mówi, że rzepak pobiera azot na zapas. Kto posiał w terminie do 1 września, te rzepaki znacznie lepiej i szybciej startowały – wskazywała dr inż. Małgorzata Idkowiak.
Wszyscy doradcy zalecają w tym roku, żeby jak najszybciej ruszyć z azotem. Takie zalecenia można usłyszeć na wszystkich konferencjach.
– Idą lata, gdzie trzeba myśleć o tym, aby jesienią podać w jakiejś formie azot. Nie bójmy się form amonowych, nie bójmy się mocznika. Musimy to robić szybciej – zalecała dr inż. Małgorzata Idkowiak.
Niestety, ten rok sprzyja występowaniu suchej zgnilizny, bo jest ciepło i wilgotno, a nigdy fungicyd zastosowany jesienią w stu procentach nie wyeliminuje tej choroby.
– Sucha zgnilizna przez fungicydy jest zatrzymywana, ale w 100 procentach jej nigdy nie zwalczymy. Jeśli ma dogodne warunki, to pomalutku się rozwija, jeśli jest taki rok, to trzeba z dobrym fungicydem ruszyć, żeby ją dalej trzymać w ryzach i żeby się dalej nie rozwijała – wyjaśniała dr inż. Małgorzata Idkowiak.
Niestety, sucha zgnilizna może przejść z liścia do szyjki korzeniowej, a z szyjki atakuje podstawę łodygi i potem w czerwcu widać wylegające łany i to jest sucha zgnilizna albo twardzikowa.
– One już zaatakowały. Jeśli nie będziemy chronić roślin to będzie problem. Ale bardzo prosto można temu zaradzić i zastosować to co dotychczas stosowano. Jednak w tym roku zastanowiłabym się czy uderzyć z mocniejszymi dawkami – mówiła dr inż. Małgorzata Idkowiak. I dodała:
– Można ochronę rozszerzyć od zielonego pąka nawet na dwa miesiące, ale wszystko zależy od dawek i środków, które zastosujecie.- Dr inż. Małgorzata Idkowiak namawiała rolników do stymulowania rzepaku i ostrzegała przed insektycydami
Kłopotem w rzepaku, który rolnicy będą mieć w tym roku, to insektycydy. Tym bardziej, że ochrona przed owadami będzie coraz bardziej kosztowna, bo wiele środków, które były tanie i ogólnodostępne zostają wycofane. Dlatego wielu rolników będzie działać interwencyjnie.
– Jeśli jest ostra zima, to jest nalot i potem go nie ma. A jeśli zimy są słabe, to te naloty są niemal non stop. Taka jest biologia owadów, a poza tym pojawi się jeszcze jedno pokolenie dodatkowo ze względu na anomalie pogodowe. I praktycznie stosuje się wtedy środki dłużej działające, żeby krócej jeździć, choć są droższe – mówiła dr inż. Małgorzata Idkowiak.
Proponowała tańsze perytroidy na początek, aby owady nie składały jaj, a potem środki systemiczne. Dr inż. Małgorzata Idkowiak namawiała też do stymulowania rzepaku, większego niż robione jest na większości pól.
– Ta gleba jest wyjałowiona i zmęczona i trzeba to próbować odbudować więc szukajmy preparatów, które poprawią żyzność i które wycisną z roślin więcej – wskazuje dr inż. Małgorzata Idkowiak.
W tym roku potrzeba też więcej boru, bo wg doradców, rzepaki mają ogromny potencjał. Rzepaki mają już po 10 – 20 liści i boru będzie brakowało.
Rolniku zadbaj o glebę
Urodzajna gleba to fundament efektywnego rolnictwa – przedstawił Mariusz Salawa, Osadkowski-Cebulski Sp. z o.o. Ostatnie dwa lata nie rozpieszczały rolników, dlatego tym ważniejsza jest urodzajność i żyzność gleby.
– Mamy bardzo dużo czynników, które zagrażają urodzajności, a tym samym plonom – podkreślał Mariusz Salawa. I dodał – Paradoksalnie groźna podeszwa płużna na glebach słabych może pomóc przytrzymać wodę w glebie.
Wskazywał też na inne negatywne czynniki, choćby ograniczone zmianowanie, ale to nie wina rolników. Wynika to m.in. z technologii i opłacalności. Ale stąd powstają też nadmierne zagęszczenie i ugniecenie warstwy ornej czy brak próchnicy w glebie. Kolejne, czyli zastoiska wodne i nadmierne przesychanie są związane z brakiem substancji organicznych. I rodzą się następne problemy: niskie pH, wyjałowienie, brak życia biologicznego albo bardzo ograniczone, ograniczona ilość dostępnych składników pokarmowych (makro- i mikroelementów). A jeśli są, to niedostępne dla roślin.
– Od ponad 20 lat ważny czynnik, który mocno ogranicza to brak nawożenia obornikiem. Nie mamy albo nie będziemy mieć obornika. Tak jest w większości przypadków, więc musimy szukać alternatywy. Można zastosować obornik z ferm drobiarskich. Jednak z tego mogą być problemy jak we Francji czy Włoszech, gdzie do hodowli drobiu używa się dużych ilości antybiotyków, które często trafiają do obornika i na glebę, a tym samym zabijają tam mikroorganizmy – opisywał Mariusz Salawa.
Prelegent rekomendował stosowanie różnych preparatów mikrobiologicznych, aby wprowadzać i utrzymać ważne życie biologiczne gleby.
- Wykładów i prelekcji podczas konferencji Osadkowski-Cebulski wysłuchało około 500 rolników z Dolnego Śląska
Artur Kowalczyk
Zdjęcia: Artur Kowalczyk
Zdjęcia: Artur Kowalczyk