– Gdy kilka lat temu ojciec poważnie zachorował, zacząłem dzielić swój czas między pracę w Lubelli i rodzinę w Lublinie a gospodarstwo rodziców w powiecie tomaszowskim – opowiada Łukasz Sokoleńko. – Coraz częściej przyjeżdżałem do domu rodzinnego pomagać w pracy, np. w prowadzeniu zasiewów. Gdy ojciec przegrał walkę z rakiem stwierdziłem, że nie chcę rozstawać się z tym miejscem, a rolnictwo jest tą dziedziną, którą chcę się zajmować. Obecnie prowadzę samodzielnie gospodarstwo, dojeżdżam tam zwykle na dwa dni w tygodniu.
Bywał gościem w własnym domu
Postawienie na rolnictwo wiązało się z bardzo trudną decyzją, czyli rezygnacją z pracy w Lubelli, gdzie pan Łukasz był specjalistą od spraw związanych z technologią produkcji. – Nie byłem w stanie dłużej łączyć pracy w Lublinie z pracą w gospodarstwie odległym o ponad 100 km – mówi rolnik. – W efekcie byłem bowiem gościem we własnym domu. To po pierwsze. A poza tym, siedząc w biurze w Lublinie nie mogłem wykorzystywać optymalnych warunków pogodowych, np. na przeprowadzenie oprysku.
Gospodarstwo ma dwie lokalizacje i dwie bazy – w Zwiartowie i Grodysławica...