Nie sprzedawać, zaorać
Każdego roku część rolników sprzedaje słomę na biomasę i są z tego konkretne pieniądze. Pamiętam, jak kilka lat temu w jednym z sezonów cena tony słomy była nieznacznie niższa od ceny tony ziarna paszowego.
Jednak czy warto słomę sprzedawać? Moim zdaniem, absolutnie nie. Przemawia za tym wiele argumentów wynikających z podstawowej wiedzy rolniczej z zakresu gleboznawstwa, biochemii gleb, nawożenia, zmianowania, a przede wszystkim ekonomii.
W gospodarstwach bezinwentarzowych słoma i ściernisko po zbiorze zbóż są główną i często jedyną substancją organiczną wnoszoną do gleby przez przyoranie. W takich gospodarstwach każdą słomę (zbożową, rzepaczaną, po kukurydzy na ziarno) należy traktować jak bardzo cenny nawóz. Sprzedaż resztek pożniwnych to dla rolnika i jego gleb „słomiany” interes, interes na chwilę, który szybko skutkuje spadkiem kultury gleby i utratą próchnicy.
W trosce o próchnicę
Słoma to nie tylko źródło potrzebnych roślinom składników pokarmowych, ale przede wszystkim bardzo cenne źródło materii organicznej, z której tworzy się próchnica decydująca o żyzności gleb (tworzy strukturę gruzełkowatą, zwiększa pojemność wodną gleby, zwiększa potencjał sorpcyjny składników pokarmowych). Próchnica poprawia właściwości chemiczne i fizyczne gleby. W polskich glebach w normalnych warunkach gospodarowania jest jej niewiele, bo tylko ok. 2%, a przez ostatnią dekadę jej poziom spadł wg danych MRiRW nawet o 40%. Warto robić wszystko, aby nie zubażać próchnicy glebowej, a tak się dzieje przy sprzedaży słomy.
Uprawa roślin bobowatych i traw wzbogaca glebę w materię organiczną, natomiast uprawa zbóż, okopowych, oleistych, powoduje zubożenie gleby w próchnicę. Wywożenie słomy z pola proces ten tylko pogłębia. W płodozmianach uproszczonych (z przewagą zbóż i rzepaku) przyoranie suchej masy resztek pożniwnych wraz z rozdrobnioną słomą poprawia ten niekorzystny bilans materii organicznej. W przypadku przyorania tylko suchej masy resztek pożniwnych rzepaku, współczynnik degradacji glebowej substancji organicznej wynosi -0,49 t/ha, natomiast dodatkowe przyoranie słomy zmienia go już na dodatni (+1,61 t/ha). Przyoranie słomy jest więc najprostszym sposobem zwiększenia zawartości substancji organicznej w glebie, a więc poprawy jej żyzności, a tym samym produktywności.
Rozkład kontrolowany
Pozostawienie słomy na polu, jej dokładne rozdrobnienie i przyoranie znacznie redukuje koszty nawożenia rośliny następczej, ponieważ jest ona źródłem tak makro-, jak i mikroelementów (możemy ją więc traktować jak nawóz). Jeżeli jednak liczymy na szybkie efekty takiego działania, to możemy się nieco rozczarować, ponieważ słoma rozkłada się dosyć wolno i nie jest dostępna dla gleby i roślin od razu. Możemy jednak ten proces nieco przyspieszy, poprzez odpowiednie zabiegi agrotechniczne, dodatek nawozów azotowych oraz zastosowanie specjalistycznych produktów – w celu zwiększenia efektywności procesu mineralizacji i zapewnienia szybszego uwalniania się składników pokarmowych. Praktyka pokazuje, że w celu przyspieszenia mineralizacji resztek pożniwnych, na każdą tonę posiekanej słomy należy dostarczyć 5–8 kg azotu w czystym składniku. Czy dostarczymy go w formie nawozu mineralnego, czy naturalnego, ma to już mniejsze znaczenie. Ta potrzeba wynika ze zbyt szerokiego w słomie stosunku węgla do azotu. W przypadku słomy zbożowej jest on bardzo szeroki i wynosi nawet 100:1 (słoma z pszenicy ozimej).
Coraz częściej stosowane są przez rolników specjalistyczne biopreparaty przyspieszające rozkład resztek pożniwnych (szybko działające), zawierające w swoim składzie żywe kultury bakterii, które cechuje zdolność do syntezy dużej ilości enzymów celulolitycznych powodujących szybki rozkład celulozy. Bakterie te po zastosowaniu na resztki pożniwne, bardzo szybko się namnażają i rozwijają, a efektywność ich działania jest bardzo wysoka. Niezależnie, czym będziemy przyspieszać rozkład materii organicznej, słoma przed przyoraniem lub wymieszaniem z glebą powinna być rozdrobniona (najlepiej na sieczkę długości 6–10 cm), co realizuje większość kombajnów zbożowych. Ważny jest oczywiście jej równomierny rozrzut na polu.
Uwzględnić wartość w nawożeniu
Rolnicy powinni pamiętać, że pozostawiając słomę na polu muszą później odpowiednio wyliczyć dawki nawozowe – są one uzależnione m.in. od ilości składników odżywczych dostarczonych do gleby wraz ze ściętą słomą.
Biorąc pod uwagę korzyści wynikające z pozostawienia słomy na polu, nie warto jej sprzedawać. Wartość słomy jako nawozu wzrasta zwłaszcza w gospodarstwach nastawionych na produkcję roślinną, które wykorzystują ją jako alternatywę dla nawożenia obornikiem, którego generalnie brakuje.
Sprzedając słomę z żyta w ilości 6 ton z ha, tracimy bezpowrotnie ok. 36 kg azotu, 15 kg fosforu i 84 kg potasu (patrz dane w tabeli). Gdy z pola sprzedamy te składniki, za otrzymane pieniądze powinniśmy od razu kupić nawozy, które zrównoważą tę stratę. Niestety, nic nie zrekompensuje utraconej próchnicy. Badania naukowe dowodzą także, że tracona ilość próchnicy w przypadku jednorazowej sprzedaży słomy odbudowuje się dopiero po 13 latach prawidłowej gospodarki materią organiczną na polu (czyli wówczas, gdy siejemy poplony, nawozimy pole obornikiem i przyorujemy słomę).
Marek Kalinowski