Grzegorz Maślanka wraz z ojcem prowadzą rodzinne gospodarstwo w Łubnicach, na styku woj. łódzkiego, opolskiego i wielkopolskiego. Łączny areał to około 250 ha, z czego 50 ha stanowią zasiewy kukurydzy. W płodozmianie jest także pszenica, rzepak oraz od tego roku soja, która ma stanowić bazę do własnych pasz, ponieważ rolnicy utrzymują także 100 loch.
Jak zgłosić szkodę w kukurydzy do ubezpieczyciela?
– Pod koniec lipca przeszła nad naszym regionem burza z gradem, która uszkodziła plantacje kukurydzy. Na całe szczęście jeszcze przed wiechowaniem, więc liczymy, że dużej straty w plonie nie będzie. Ale szkodę zgłosiliśmy do naszego ubezpieczyciela i jesteśmy już umówieni na konkretny termin z rzeczoznawcą – mówi Grzegorz Maślanka.
W jego opinii, samo zgłoszenie szkody przez stronę internetową jest banalnie proste i trwa dość krótko. Wystarczy wpisać numer polisy i jedną z danych do weryfikacji, jak np. PESEL czy NIP. Część danych, które wcześniej były wprowadzane podczas zawierania umowy ubezpieczenia powinny się już same automatycznie załadować. Następnie należy wybrać jakiego rodzaju szkody dotyczy zgłoszenie i wskazać pola, na których doszło do szkody i które jednocześnie są objęte danym ubezpieczeniem.
Szkodę można również zgłosić poprzez kontakt z pośrednikiem, u którego wykupiliśmy polisę. Wówczas to pośrednik wypełnia za rolnika ten formularz. Można taką szkodę zgłosić telefonicznie poprzez infolinię lub wysłać zgłoszenie za pośrednictwem poczty. Firma ubezpieczeniowa po przyjęciu zgłoszenia o szkodzie wysyła z automatu informację do rzeczoznawcy, a ten w ciągu 3 czy 4 dni powinien skontaktować się z rolnikiem w celu umówienia terminu oględzin.
– W naszym przypadku zgłoszenie było w sobotę, a już w poniedziałek kontaktowano się z nami, aby umówić konkretny termin oględzin – wspomina rolnik.
W czasie żniw najpierw szacowane są szkody w uprawach, które trzeba szybko zebrać
A że szkoda dotyczyła nie tylko kukurydzy, ale też rzepaku na sąsiednim polu, to najpierw rzeczoznawca przyjechał obejrzeć rzepak, żeby gospodarz mógł jak najszybciej go sprzątnąć.
– W okresie żniw czas od zgłoszenia do oględzin maksymalnie skracamy. W praktyce wygląda to tak, że rzeczoznawca umawia się z rolnikiem w ciągu jednego, dwóch dni. Dzięki temu rolnik może lepiej zaplanować żniwa, np. zająć się zbiorem z innych pól, gdzie nie było szkody. Natomiast przy uprawach typu kukurydza czy burak, które jeszcze nie będą zbierane, to oględziny odbywają się w nieco późniejszym terminie od zgłoszenia szkody – mówi Dawid Chwirot, ekspert Agro z VH Polska.
Szkody w kukurydzy czy burakach szacowane są dwuetapowo. Dlaczego?
Wyjaśnia także, że w przypadku kukurydzy na ziarno, na kiszonkę czy w burakach cukrowych szacowanie szkody zazwyczaj odbywa się dwuetapowo. Za pierwszym razem rzeczoznawca ocenia straty wywołane przez czynnik zewnętrzne kilka dni po zgłoszeniu szkody i wówczas mamy do czynienia z szacowaniem wstępnym. Oceniany jest ubytek asymilacji, czyli powierzchni liścia, która jest odpowiedzialna za budowanie późniejszego plonu w kolbie oraz czy doszło do uszkodzenia wiechy.
– Jeżeli szkoda jest na wczesnym etapie rozwoju, np. wskutek deszczu nawalnego będą utrudnione lub niemożliwe wschody, wówczas rzeczoznawca może stwierdzić, że oględziny wstępne będą już końcowymi i zakwalifikować całą lub cześć plantacji jako szkoda całkowita nadająca się tylko do przeorania. Dzięki temu rolnik ma jeszcze czas na likwidację plantacji lub dosianie kukurydzy. Jednak na późniejszym etapie rozwoju kukurydzy przeprowadzamy oględziny dwuetapowe. Przy czym drugi etap szacowania szkód odbywa się zazwyczaj na 2 – 3 tygodnie przed zbiorem. Ubytek oszacowany podczas drugiego etapu przeważnie jest taki sam lub większy niż w pierwszym etapie, gdyż kolby mogły nie wykształcić się odpowiednio – wskazuje ekspert z VH Polska.
Rolnicy powinni brać udział w oględzinach i szacowaniu szkody
Przedstawiciel ubezpieczyciela zachęca rolników, aby brali udział w oględzinach. Dzięki temu gospodarz doskonale wie jakie czynności są wykonywane i na czym dokładnie polega oszacowanie szkody. Warto także przygotować mapki z zasiewami, co może przyspieszyć proces szacowania i likwidacji szkody. Rzeczoznawcy VH Polska wykorzystują także zdjęcia wykonane z drona, co jest niezwykle pomocne przy oszacowaniu rozmiaru szkody po pożarach zboża na pniu czy szkód huraganowych i deszczu nawalnego.
Dawid Chwirot zwraca uwagę na to jak ważny jest protokół z szacowania szkód. – Wyliczenia jakie znajdują się w nim, są wiążące dla ubezpieczyciela. Na tej podstawie jest wydawana decyzja o przyznaniu odszkodowania i jej wysokości. Dlatego należy go uważnie przeczytać przed podpisaniem – wskazuje ekspert VH Polska.
Jeżeli chodzi o możliwość odwołania się od oszacowanych strat, to rolnik może się już nie zgadzać na etapie oceny na polu czy omawiania protokołu z oględzin w domu. Wówczas jest to odpowiedni moment, aby wrócić z rzeczoznawcą na pole i jeszcze raz dokładnie sprawdzić sytuację w uprawie. Ale rolnik ma prawo złożyć reklamację także po otrzymaniu decyzji o wysokości przyznanego odszkodowania. Ma to miejsce bardzo często w trakcie zbiorów, kiedy przekonujemy się, że plon jest znacznie niższy niż wynikało to z szacunków.
– Jakiekolwiek wątpliwości staramy się rozpatrywać jak najszybciej, jeśli są niezbędne ponowne oględziny na polu to je wykonujemy, aby rolnik wiedział co ma dalej robić i aby na bieżąco wyjaśniać wszystkie pytania na linii gospodarz a ubezpieczyciel – wskazuje Dawid Chwirot.
Ubezpieczenie upraw to tak istotone jako siew czy nawożenie
O tym, że ubezpieczenie upraw daje stabilizację dochodów w gospodarstwie rolnym, Grzegorz Maślanka i jego rodzina przekonali się już kilkukrotnie.
– Niby nic dwa razy się nie zdarza, ale dokładnie na tym samym polu dwa lata temu mieliśmy szkodę także szkodę gradową. Ale wówczas też mieliśmy ubezpieczenie, więc na pewno żadnych strat w plonie nie odczuliśmy – mówi Grzegorz Maślanka
Od lat korzystają z ubezpieczenia upraw rolniczych z dopłatą państwa, ale gospodarz zapewnia, że gdyby nie było takiego wsparcia, to i tak dalej by ubezpieczali swoje zasiewy.
– Dwa lata temu mieliśmy 100-procentową szkodę na rzepaku przez grad. 50 ha do likwidacji, tuż przed żniwami. Oczywiście musieliśmy to zebrać, ale wyszło nam około … 300 kg z hektara. Gdybyśmy wówczas nie mieli ubezpieczenia, musielibyśmy wstrzymać wszystkie inwestycje na dwa, trzy lata. A dzięki polisie mogliśmy dalej swobodnie pracować, jakby tej szkody nie było – dodaje gospodarz.
W jego opinii wykupienie ubezpieczenia jest jednym z elementów pracy na roli. A takiego podejścia nauczył go po części ojciec, który także zawsze kupował polisę na swoje uprawy, maszyny rolnicze i budynki inwentarskie. Grzegorz Maślanka mówi, że ubezpieczają uprawy już jesienią w pełnym możliwym pakiecie od wszystkich ryzyk jakie oferuje ubezpieczyciel. Na wiosnę podobnie.
– Dla mnie ubezpieczenie uprawy jest tak samo istotne jak wysianie nawozu. Praktycznie każdego roku występują u nas jakieś szkody. Teraz mamy problemy związane z gradobiciem, ale wcześniej zdarzały się wymarznięcia, tak że niemal nic nie zostało po zimie. A dzięki polisie mieliśmy pieniądze na start i mogliśmy wysiać czy kukurydze, czy jakieś inne uprawy jare – mówi rolnik z Łubnic.
Paweł Mikos