Żarłoczny szkodnik ze Wschodu
Szkodnik ten bowiem mocno dał się we znaki w ubiegłym roku plantatorom buraka cukrowego na wschodnich terenach Polski, przyczyniając się do powstania dużych szkód. Lubi żerować nocą, upodobał sobie buraka cukrowego. W ciągu doby jeden osobnik jest w stanie żerować na dwudziestu roślinach.
Co można zrobić, aby choć w części ograniczyć skutki pojawienia się na plantacji szarka komośnika? Naukowcy doradzają, aby pod siew buraka wybierać pola możliwie odległe od tych, na których pojawił się w ub. roku. Co jeszcze?
– Od ubiegłego roku mamy zarejestrowany pierwszy preparat do walki z szarkiem komośnikiem w buraku cukrowym, znany już z rzepaku. To Proteus. Warto także wybierać takie odmiany buraka, które charakteryzują się wyższym tempem wzrostu wiosennego, szybko startują – mówił Mateusz Gniatkowski z Działu Doradztwa i Rozwoju firmy Osadkowski SA. Zaznaczył też, że w jego ocenie bardzo istotne jest takie przeprowadzenie siewu buraka, aby sprzyjał on możliwie szybkim wschodom. Ponadto nieodzowna jest także lustracja plantacji prowadzona każdego wieczora, tak aby móc szybko zareagować w przypadku pojawienia się na plantacji szarka komośnika.
Pozostając przy temacie szkodników i chorób dających się we znaki w ub. roku plantatorom buraka cukrowego, specjalista z firmy Osadkowski wspomniał m.in. o chwościku. Mówiąc o tej chorobie grzybowej przypomniał, że 95% tego patogenu w Polsce jest już odporna na tiofanat metylowy i jego stosowanie mija się w tej sytuacji z celem.
– Dobrym wskaźnikiem ostrzegającym w porę przed chwościkiem jest burak ćwikłowy rosnący blisko domu. Chwościk pojawia się tydzień do dziesięciu dni wcześniej na ćwikle, wskazując tym samym, że należy zabezpieczyć plantację buraka cukrowego. Co zresztą wcale nie jest takie proste. W okolicach Wrześni chwościk doszczętnie zniszczył w ub. roku plantację buraka cukrowego mimo przeprowadzonych tam trzech zabiegów fungicydowych. Z chwościkiem mają problemy nawet gospodarstwa wzorcowe, najwięksi plantatorzy buraka cukrowego w Europie – mówił Mateusz Gniatkowski.
Na mszycę preparaty systemicznie
Kolejny szkodnik, który dał się we znaki w ubiegłym roku, a o zwalczaniu którego mówił Mateusz Gniatkowski, to mszyca. Patogen ten dał się we znaki powodując szkody w rzepaku żerując na spodnich stronach liści. Zdaniem eksperta z firmy Osadkowski, skuteczną w takiej sytuacji strategią na mszyce na najbliższy rok jest używanie preparatów o działaniu systemicznym.
– Z kontaktowym środkiem owadobójczym nie dotrzemy na spodnią stronę liścia. Z kolei środki o działaniu gazowym zastosowane nalistnie parują, nie szkodząc specjalnie mszycy znajdującej się pod spodem liścia. To rozwiązanie tanie, ale mało skuteczne. Zabieg trzeba powtórzyć trzy razy, żeby można było mówić o jakiejś skuteczności tego rozwiązania. Doświadczenia ubiegłego roku wskazują, że zabiegiem skuteczniejszym było stosowanie tych środków, które po dotknięciu liścia wchłaniają się weń, a następnie krążą w roślinie. Wtedy mszyca kłuje soki, w których obecny jest insektycyd i w ten sposób następuje jej wyeliminowanie – mówił Mateusz Gniatkowski.
Prelegent poinformował przy okazji, że w tym roku prawdopodobnie dostępny będzie preparat z nową rejestracją na mszyce w rzepaku.
– Bardzo skutecznie zwalczał mszyce w ziemniaku, nazywa się Teppeki. Ale oprócz mszyc w ubiegłym roku w rzepaku mieliśmy bardzo duże nasilenie tantnisia krzyżowiaczka. Gąsienica ta potrafi wyrządzić niemałe szkody, szczególnie w połączeniu z mszycą czy nalotem śmietki kapuścianej. Wystąpieniu jej czwartego nalotu sprzyjały jesienią wysokie temperatury. W listopadzie w okolicach Wrocławia zmierzono 27 stopni C. W tym kontekście można mówić o skuteczności stosowanych w rzepaku zapraw. Zaprawa Cruiser okazała się moim zdaniem najlepsza w rzepaku. Czy na drugi rok będzie uwolniona dyrektywa dotycząca zapraw? Tego na razie nie wiadomo.
Wiosenne nazwożenie jesienią
Temat, który w tym roku mocno interesuje plantatorów, to nowa dyrektywa azotanowa. Jak dostosować się do przepisów, które m.in. nie pozwalają wjechać z azotem w pole w lutym? Propozycja strategii pozwalającej poradzić sobie z tą sytuacją wymaga podjęcia działań jesienią, tym samym jest to propozycja już na następny sezon. Zakłada ona użycie preparatu N-Lock w jesiennym nawożeniu rzepaku azotem, do wykorzystania przez rośliny wiosną. - 200l RSM do tego stabilizator azotu N-Lock jesienią i dzięki temu rzepak pobiera azot w lutym, a my unikamy sytuacji, że mając ciepły luty (to praktycznie norma od kilku lat) i przyrastający rzepak, nie możemy wjechać z azotem. Wiadomo przecież, że to azot musi czekać na rzepak, nie odwrotnie.
Krzysztof Janisławski