Ile upraw konserwujących jest w Polsce?
Trend w światowym rolnictwie jest następujący: odchodzimy od typowej uprawy płużnej na rzecz upraw uproszczonych (ograniczając liczbę zabiegów i głębokości uprawy) oraz uprawy konserwującej. Celem jest ochrona gleby, ograniczenie zużycia energii i czasu oraz zmniejszenie kosztów. W Polsce, według danych GUS z 2012 r., uprawy konserwujące stanowiły już ok. 10% powierzchni.
Przez nidobory wody plon kukurydzy spadnie o 30%. Ale próchnica pozwala zatrzymać wodę w glebie
– Zadania uprawy roli we współczesnym rolnictwie uległy modyfikacji – stwierdza prof. Smagacz. – Najważniejsze z nich to obecnie ograniczenie strat glebowej materii organicznej, czyli wzrost sekwestracji węgla organicznego w glebie oraz ograniczenie strat wody w glebie.
Pozostałe zadania to ograniczenie erozji wodnej i wietrznej, poprawa struktury gleby, zmniejszenie zlewności i skłonności gleby do zaskorupiania, poprawa zdolności infiltracyjnej gleby, ograniczenie spływów i wymycia składników nawozowych oraz ograniczenie kosztów uprawy.
W tym kontekście podstawowym problemem jest woda. Dane pokazujące roczną sumę opadu atmosferycznego dotyczące pasa biegnącego równoleżnikowo przez obszar Polski sytuują te tereny na poziomie porównywalnym do Hiszpanii.
Wszystko wskazuje na to, że pod tym względem będzie tylko gorzej. Otóż, prognozowana potencjalna redukcja plonu końcowego kukurydzy spowodowana niedoborem wody na Mazowszu w latach 2021–2050 wynosi ok. 30%. W latach 2071–2100 nawet ponad 50%. A przecież kukurydza lepiej gospodaruje wodą niż rośliny zbożowe. Współczynnik transpiracji (kg wody/kg suchej masy) dla kukurydzy wynosi 300–400. Dla pszenicy 400–500. Na wyprodukowanie 1 tony suchej masy rośliny uprawne zużywają średnio 350–400 ton wody, czyli 35–40 mm.
– Jeśli nie uda nam się powstrzymać zjawiska redukcji plonu, będzie źle – mówi prof. Smagacz. – Staniemy przed konsekwencjami kolosalnych strat spowodowanych tyko przez niedobory wody.
Wodę w glebie zatrzymuje próchnica. Wiąże od 3 do nawet 5 razy więcej wody w stosunku do swojej masy. Przy czym jest to woda łatwo dostępna dla roślin. – Dlatego trzeba dbać o próchnicę. Im jej jest więcej, tym lepiej – kontynuuje profesor. Pod względem zawartości próchnicy w glebie najlepiej sytuacja wygląda na Mazurach, Warmii, Podlasiu czy Małopolsce. Najgorzej wzdłuż zachodniej granicy Polski oraz na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu.
Skąd biorą się spadki zawartości w glebie materii organicznej? Podstawowe przyczyny to uproszczenie zmianowań, zaniechanie uprawy roślin wieloletnich oraz uprawy międzyplonów przeznaczonych na zielony nawóz, brak stosowania obornika w gospodarstwach bezinwentarzowych, zmiana stosunków wodnych gleb spowodowana odwodnieniami melioracyjnymi oraz ostatnia, ale nie najmniej ważna przyczyna, czyli płużna uprawa roli.
Uprawa konserwująca pomaga w utrzymaniu próchnicy i wody w glebie
W tym miejscu prof. Smagacz przypomniał wyniki doświadczeń prowadzonych przez IUNG w gospodarstwie Wiesława Gryna w Rogowie na ciężkich glebach na wapiennym podłożu. – W przypadku bezorkowego siewu bezpośredniego, czyli uprawy konserwującej, straty próchnicy były trzykrotnie mniejsze niż w przypadku systemu płużnego – podkreślił.
Po 12 latach badań prowadzonych w tym gospodarstwie wpływ systemu uprawy roli na zawartość glebowej materii organicznej prezentował się następująco: w warstwie gleby 0–5 cm zawartość ta była wyraźnie wyższa w przypadku gleb, gdzie uprawy były prowadzone bezorkowo lub w technologii siewu bezpośredniego. Także zawartość przyswajalnego fosforu w glebie po 12 latach badań w Rogowie na głębokości 0–15 cm była najniższa w przypadku technologii płużnej. Dopiero na głębokości 15–30 cm orka dawała najlepsze rezultaty, ale różnice były niewielkie.
Podobne badania były prowadzone także na innych glebach i w innych lokalizacjach w Polsce. I tak po 19 latach w SD Jelcz-Laskowice na glebach lżejszych zawartość glebowej materii organicznej w warstwie 0–5 cm w przypadku siewu bezpośredniego była niemal dwa razy wyższa niż w przypadku orki. Siew bezpośredni i technologia bezorkowa przynosiły też lepsze wyniki na poziomie 5–15 cm. Dopiero na głębokości 15–30 cm zawartość się wyrównywała, choć i tak najlepszy wynik dawała uprawa bezorkowa.
Sposób uprawy wpływa też na ilość dostępnej dla roślin wody. – Konserwująca uprawa wychwytuje wodę pochodzącą z opadu niemal w całości – podkreśla prof. Smagacz. – Natomiast przy uprawie płużnej występują duże straty.
Na czym polega uprawa pasowa?
Wybór techniki uprawy roli powinien być dostosowany do warunków konkretnego gospodarstwa, czyli: systemu produkcji, płodozmianu, wielkości gospodarstwa i jego możliwości finansowych. Zdaniem prof. Smagacza, w kontekście tego, co było powiedziane wcześniej, wartą rozważenia jest technologia pasowa.
Polega ona na spulchnianiu pasa gleby wzdłuż przyszłych rzędów rośliny nawet do 30 cm. Następnie następuje zlokalizowane nawożenie i siew. Wszystkie trzy zbiegi można przeprowadzić w trakcie jednego przejazdu zestawem uprawowo-siewnym.
Jakie są zalety uprawy pasowej?
Zalety takiej uprawy są następujące: gleba nie jest uprawiana na całej powierzchni, zachowana zostaje jej właściwa struktura. Charakteryzuje się też lepszą nośnością, a to dzięki zmniejszonemu ugniataniu. Zminimalizowane są bezproduktywne straty wody, następuje gromadzenie węgla organicznego, występuje małe zagrożenie erozją wodną i wietrzną. Uprawa pasowa pozwala na zoptymalizowanie nawożenia i efektywniejsze wykorzystanie składników pokarmowych przez rośliny. Jej zaletą są zdecydowanie mniejsze nakłady energetyczne i oszczędność czasu pracy.
Np. czasochłonność uprawy roli i siewu w przypadku uprawy pasowej pszenicy ozimej po rzepaku ozimym jest według danych IUNG ok. pięć razy mniejsza w porównaniu do płużnej. Zużycie paliwa jest ok. trzy razy niższe, natomiast plony są bardzo zbliżone – mówi prof. Smagacz.
Przeprowadzenie szkolenia w Podgórze było możliwe dzięki finansowaniu ze środków Funduszu Promocji Ziarna Zbóż i Przetworów Zbożowych.
Krzysztof Janisławski