Warto zauważyć, że embargo na polską żywność nie przeszkadza w imporcie z Rosji węgla, który zalewa nasz rynek.
Propaganda sukcesu czy sukces propagandy?
Powszechne jest przekonanie, że Rosja ten czas wykorzystała na inwestycje we własne rolnictwo, aby uniezależnić się od żywności z importu. Czy Rosjanom się to udało? Według ich statystyk, rodzima żywność to dziś na półkach 80%, przed wprowadzeniem embarga było to 60%. Rosyjski rząd w 2018 r. przeznaczył na wsparcie rolnictwa 3,57 mld euro, czyli ponad 15 mld zł – nieco więcej, niż wynosi pula dopłat bezpośrednich w Polsce. My mamy ponad 18 mln ha użytków rolnych, Rosjanie –196,2 mln ha. W przeliczeniu na hektar nie jest to więc kwota powalająca. A jednak, Rosja stała się jednym z największych eksporterów zboża na świecie (41 mln t w poprzednim sezonie)!
Nie we wszystkich branżach jest jednak tak dobrze jak w zbożowej. Na papierze produkcja mleka w Rosji wynosi ponad 30 mld l rocznie. Nieoficjalnie mówi się, że 45% mleka trafiającego na rosyjski rynek nie zostało wyprodukowane na miejscu. Przed embargiem na rosyjskich półkach tylko 15% serów dojrzewających pochodziło z Rosji, dziś według statystyk, to 75%. Jednak, jak twierdzi Rosselhoznadzor, tamtejsza agencja bezpieczeństwa żywności, ponad jedna trzecia sprzedawanego na rynku sera to podróbki! Jak widać, Rosjanie radzą sobie z embargiem na swój sposób.
Tylko koni żal
Rosjanie chwalą się ogromnym wzrostem produkcji wieprzowiny. W ubiegłym roku mieli ok. 23 mln świń wobec 15 mln w 2007 r. Nie dodają jednak, jak ogromne były tam koszty afrykańskiego pomoru świń. Tylko w ubiegłym roku zlikwidowali z powodu ASF ponad 250 tys. świń. Jeśli porównamy ceny wieprzowiny dostępnej w tamtejszych sklepach, to okazuje się, że ciągle są one wyższe niż w Polsce. I tak, za schab w rosyjskiej sieci supermarketów Lenta trzeba zapłacić ok. 22 zł/kg, a u nas 16–18 zł/kg. Podobnie jest z warzywami. Kilogram pomidorów kosztuje w moskiewskim sklepie sieci Magnit 6,55 zł, a w Warszawie 3,5–3,9 zł. Średnia płaca w Rosji jest około dwa razy niższa niż w Polsce. Przejrzeliśmy ofertę tych dwóch sieci dość pobieżnie, prosimy więc nie pisać pracy magisterskiej w oparciu o nasz wstępniak. Coś nas w niej zaskoczyło – to duża, jak na słowiański kraj, oferta konserw z koniną. Teraz rozumiemy dlaczego w UE skończyły się problemy z koniną imitującą wołowinę.
Jest więc jeszcze w rosyjskim rynku potencjał, który moglibyśmy zagospodarować z korzyścią dla rolników i przetwórców. Czy zdołamy? To zależy od polityków. Im dłużej będzie obowiązywać embargo, tym gorzej dla nas.
A jeśli wspomnieliśmy o supermarketach, to warto zwrócić uwagę na Biedronkę i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Urząd wszczął postępowanie w sprawie wykorzystywania przez tę sieć przewagi kontraktowej wobec dostawców owoców i warzyw. Bada także sprawę marek własnych, tych które tak wiele złego uczyniły dostawcom choćby nabiału. Trzymamy za UOKiK kciuki, mamy nadzieję, że ktoś wreszcie zacznie porządkować krajowy rynek żywności.