Wśród prezentowanych postulatów znalazł się ten dotyczący nałożenia na Rosję embarga na sprzedaż do Polski węgla kamiennego do czasu zniesienia przez ten kraj ograniczeń w eksporcie polskich owoców i warzyw. Inne dotyczyły m.in. nałożenia na sklepy wielkopowierzchniowe obowiązku oferowania do sprzedaży produktów rolno-spożywczych z minimalnym udziałem 50 proc. produktów pochodzenia i produkcji krajowej czy graficzne znakowanie produktów rolno-spożywczych flagą kraju pochodzenia. Żądali również natychmiastowej interwencji państwa w celu uratowania rynku trzody chlewnej.
Jak przebiegał protest rolników w Warszawie?
O godzinie 10. na placu Zawiszy oraz w innych miejscach Warszawy, rozbrzmiały syreny alarmowe. Według organizatorów protestu, symbolizowały one płacz polskiej wsi nad działaniami rządu, który biernie przygląda się wyniszczaniu polskich gospodarstw rodzinnych przez wielkie korporacje.
O godzinie 11:30, a nie jak planowali wcześniej organizatorzy, o godzinie 13:00, protestujący przemaszerowali w stronę ronda Dmowskiego. Tam, jak wcześniej na placu Zawiszy, na telebimie wyświetlono film tłumaczący powody protestów i pokazujący problemy, z którymi zmagają się rolnicy.
Przynieśli też kilka skrzynek jabłek, które zostawili pod bramą Sejmu. Protestujących cały czas eskortowała policja. Sejm nie był ostatnim przystankiem, który odwiedzili uczestnicy środowego protestu. Około godziny 15. manifestacja ruszyła dalej. Przez plac Trzech Krzyży i ulicę Żurawią, rolnicy przeszli pod ministerstwo rolnictwa i rozwoju wsi. Przedstawiciele manifestujących chcieli wejść do biura podawczego i zostawić informację, którą ze sobą przynieśli. Niestety, nie mieli takiej możliwości ponieważ policja nie pozwoliła im wejść.
Jak protest rolników skomentował minister Ardanowski?
– Część organizacji rolniczych nie chce rozmawiać, nie chce się podzielić z innymi swoją wiedzą, być może dlatego, że tej wiedzy nie mają ich przedstawiciele. Uważają, że wszyscy mają z nimi rozmawiać na kolanach. Już nie chcą rozmawiać z ministrem rolnictwa. Odbyłem kilka rozmów z przedstawicielami protestujących i muszę stwierdzić wielką pustkę intelektualną – powiedział minister.
Do tych słów odniósł się Michał Kołodziejczak – lider AGROunii.
– Zastanawiam się, czy my z człowiekiem, który nazywa nas dnem intelektualnym, rozmawiać powinniśmy.
Lider protestujących zadeklarował jednak, że rolnicy mimo wszystko będą chcieli rozmawiać z ministrem rolnictwa.
– Postaramy się jeszcze raz podjąć próbę namówienia ministra na rozmowę, chociaż na kolana przed nim padać nie będziemy – mówił Lider AGROunii.
Minister rolnictwa pytany o postulaty protestujących przyznał, że widział już ich bardzo wiele i zaczyna się w nich gubić. Odnosząc się do postulatu dotyczącego embarga Rosji na polską żywność podkreślił, że nie można wiązać tej kwestii ze sprawami energetycznymi i handlem surowcami.
– Rynek energii, którym Rosja próbuje opanować naszą część Europy i próba skorelowania tego z rynkiem żywności świadczy o głębokiej niewiedzy o tym, jak funkcjonują międzynarodowe rynki – powiedział minister rolnictwa. Mit o Rosji kupującej żywność, w jego ocenie świadczy o kompletnej niewiedzy o obecnej pozycji handlowej tego kraju.
Michał Kołodziejczak przeprosił mieszkańców Warszawy za utrudnienia, jakie spowodował środowy protest.
– To jest ostatni symboliczny protest, który robimy maksymalnie najmniejszym nakładem ludzi, żeby pokazać, jak niewiele osób trzeba, żeby stworzyć utrudnienia. Protest nie jest robiony z premedytacją, tylko po to, żeby mieszkańcy Warszawy mogli zrozumieć to, o czym mówimy. Nasz rynek jest zamknięty przez kilka osób, które nie chcą wprowadzenia odpowiednich zmian. Tak samo dzisiaj manifestacja zgłoszona na 2000 osób utrudnia życie całej Warszawie.
fot.