Konferencja prasowa AGROunii przed Lubelską Izbą Rolniczą w Lublinie
Czwartkowa okupacja Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego (1 grudnia) miała doprowadzić do pilnej interwencji władz w sprawie niekontrolowanego napływu ukraińskiego zboża. Zakończyła się interwencją policji i postawieniem zarzutów 33 działaczom z AGROunii. Ale także zapowiedzią rozpoczęcia kontroli podmiotów handlujących i przetwarzających ziarno. W poniedziałek przed siedzibą Lubelskiej Izby Rolniczej odbyła się konferencja prasowa z udziałem uczestników tamtych wydarzeń.
- Korytarz tranzytowy wciąż nie działa. Miał zapewnić sprawny przejazd zboża do krajów Afryki, w których ludzie głodują – mówił Jarosław Miściur. – Jednak polskie państwo nie ma nad tym kontroli. Wjeżdża zboże z plantacji na Ukrainie należących nie do rolników ukraińskich a do wielkich koncernów. Także zboże techniczne. A potem nie wiadomo, co się z nim dzieje. Nieoficjalnie informacje wskazują, że wiele z tego ziarna zamiast jechać do krajów przeznaczenia, zostaje w Polsce. W efekcie cierpią polscy rolnicy. Ponoszą ogromne straty, bo nie mogą sprzedać kukurydzy, pszenicy i rzepaku albo muszą sprzedawać za bezcen.
Sprawa jest znana od czerwca. Dlaczego problem nie został rozwiązany?
- 1 grudnia rozmawialiśmy w LUW z wojewodą lubelskim Lechem Sprawką – kontynuuje Jarosław Miściur. – Powiedział, że zajmie się problemem zboża z Ukrainy w przyszłym tygodniu. A to oznaczało kolejne dni nieskrępowanego wjazdu do Polski ogromnych ilości zboża.
Rolnicy przebywający w urzędzie połączyli się telefonicznie z ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem. Według Jarosława Miściura on też nie sprawiał wrażenia zainteresowanego szybką reakcją.
- W tym roku wielokrotnie wprowadzał rolników w błąd, zapewniając, że w drugim półroczu ceny zbóż wzrosną – mówi Jarosław Miściur. – 17 maja zapowiedział, że Polska będzie krajem tranzytowym, a ziarno z Ukrainy trafi do krajów trzecich – dodaje Andrzej Waszczuk. – Już w czerwcu sygnalizowaliśmy, że tak się nie dzieje. Wtedy minister zmienił narrację i zachęcał do niesprzedawania zboża, m.in. na spotkaniu w Kłoczewie. Twierdził, że w drugim półroczu ceny wzrosną. - Spekulacje ministra się nie potwierdziły, ceny spadły. Kto go posłuchał i zmagazynował zboże, ten stracił. Zagrożone są budżety gospodarstw i ich byt – kontynuuje Jarosław Miściur.
Zboże techniczne wjeżdża do Polski. Co się potem z nim dzieje?
Andrzej Waszczuk mówi, że we wrześniu pojawił się nowy element układanki czyli zboża techniczne. – Dzięki temu strumień zboża zaczął płynniej wlewać się do Polski, bo ziarno mogło wjeżdżać bez badań. Michał Kołodziejczak informował o tym ministra rolnictwa. Także o tym, że już w Polsce to zboże może zmieniać przeznaczenie. Świadczyły o tym liczne ogłoszenia polskich firm szukających transportu zboża bez kontroli inspekcji.
Rafał Korgol mówi, że po prawie pięciu tygodniach, 1 grudnia, okazało się, że niewiele się zmieniło. - Okazało się, że tak naprawdę nic dalej nie wiemy. W międzyczasie radykalnie spadła cena kukurydzy, większość skupów jej nie przyjmuje. Na polach stoi nieskoszona kukurydza, bo nie ma gdzie jej sprzedać. Po raz kolejny zostaliśmy wprowadzeni w błąd przez pana ministra. Straciliśmy zaufanie do niego.
Dlaczego doszło do okupacji Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego?
- Ponieważ rozmowy na miejscu w wojewodą i przez telefon z ministrem nic nie dały, oczekiwaliśmy rozmowy telefonicznej z premierem – kontynuuje Jarosław Miściur. – Zamiast tego wyprowadzono nas siłą i postawiono zarzuty o naruszeniu miru domowego. Jak widać dzisiaj problemy ludzi rozwiązuje się wysyłając na nich policję i stawiając im absurdalne zarzuty. Proszę zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz. Przyjechaliśmy dziś we trzech na konferencję, żeby przekazać informacje dziennikarzom. Widzimy w pobliżu trzy oznakowane radiowozy, dalej samochód z antenami. W jakim kierunku idziemy? Czy to kierunek państwa demokratycznego?
Na poniedziałkowej konferencji prasowej oberwało się też izbie rolniczej. – 1 grudnia w rozmowie z wojewodą dowiedzieliśmy się, że o sytuacji producentów zbóż poinformował go 28 listopada prezes LIR Gustaw Jędrejek – mówi Andrzej Waszczuk. – To jest haniebne zaniedbanie naszego samorządu. Przepływ informacji między izbą rolniczą, wojewodą, ministrem a premierem praktycznie nie istnieje. Każdy mówi, że nic nie wiedział.
Rolnicy z AGROunii przekonują, że na przykładzie sytuacji ze zbożem widać, że samorząd rolniczy jest ospały i powolny. - Nie zareagowali odpowiednio na trudną sytuację rolników wynikającą z niekontrolowanego importu zboża. Dopiero po czwartkowej okupacji LUW przez AGROunię pojawiły się zapowiedzi kontroli napływu zbóż przez państwowe służby – mówi Andrzej Waszczuk. Tymczasem my, rolnicy, płacimy na izby 2% podatku, tegoroczny budżet izby to ponad 5 mln zł.
Czy Lubelska Izba Rolnicza mogła zrobić więcej?
Gustaw Jędrek, prezes Lubelskiej izby Rolniczej, powiedział w rozmowie z „TPR”, że dialog z LUW dotyczący przygotowania kontroli w sprawie zbóż wjeżdżających z Ukrainy, w tym technicznych, trwa już od kilkunastu dni. - Kontrole będą prowadzić służby cele i skarbowe a także WIJHAR-S, WIORIN, Sanepid oraz weterynaria. Wszyscy w swoim zakresie kompetencji – wyjaśnił. Kontrolami mają zostać objęte: przejścia graniczne, punkty skupu, młyny i mieszalnie pasz.
Poinformował też o zaplanowanych na poniedziałek kolejnych rozmowach przedstawicieli izby z wojewodą lubelskim. – Trzeba ustalić szczegóły. Chodzi o to, aby te kontrole były skuteczne - powiedział.
Przedstawiciele izby mają dzielić się swoją wiedzą na temat nieprawidłowości. Bo, jak mówi prezes Jędrejek, do Lubelskiej Izby Rolniczej spływa wiele informacji, które mogą być pomocne w namierzaniu tych, którzy dopuszczają się nieuczciwych praktyki. Przedstawiciele izby będą także uczestniczyć w kontrolach w charakterze obserwatorów. – Te kontrole muszą być dobrze przygotowane. Nie chciałbym się podpisać pod protokołem stwierdzającym, że wszystko jest w porządku, mając jednocześnie przekonanie, że w porządku nie jest – zaznaczył Gustaw Jędrejek.
- Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że trafia do nas zboże i kukurydza techniczna. A to oznacza, że ziarno nie podlega na granicy żadnej kontroli. Efektem jest zagrożenie zdrowia ludzi i zwierząt – dodał.
Pytany o zarzuty AGROunii mówi, że Izba nie ma sobie nic do zarzucenia. – Możemy pisać stanowiska, wnioski, rozmawiać, monitować i to robimy. Interweniujemy w tej sprawie od wielu tygodni, m.in. na spotkaniach z wicepremierem i na Krajowej Radzie Izb Rolniczych – mówi prezes Jędrek. Zaznacza, że stanowiska izby dotyczące ukraińskiego zboża przyjmowane były we wrześniu, październiku i listopadzie. – Występowaliśmy m.in. o interwencyjny skup kukurydzy, a następnie o zaangażowanie w zorganizowanie takiego skupu Krajowej Grupy Spożywczej i podmiotów prywatnych – zaznacza.
Prezes Jędrejek nie chciał komentować wydarzeń, do których doszło w czwartek w LUW. – Byłem tego dnia w Warszawie – powiedział. Z kolei Agnieszka Strzępka, rzeczniczka wojewody lubelskiego, zażyczyła sobie pytań na piśmie. Do momentu publikacji tego artykułu, nie odpowiedziała na nie.
Krzysztof Janisławski
Fot. Krzysztof Janisławski