Z posłem Janem Krzysztofem Ardanowskim – ministrem rolnictwa i rozwoju wsi rozmawiają Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski, redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Rolnictwa w Polsce nie pokonał komunizm ani wczesny kapitalizm. Czy nie zabije go „zielona zaraza” – to jest określenie jednego z naszych Czytelników?
– Te słowa są może zbyt dosadne. Ale nie można bagatelizować, tego zagrożenia, bo ma ono niespotykany dotąd wymiar. Kwestionowane jest bowiem funkcjonowanie rolnictwa. Wielu aktywistów ekologicznych twierdzi, że rolnictwo jest szkodliwe, że szkodzi klimatowi.
Szczególnie napiętnowana jest hodowla zwierząt, która rzekomo przyczynia się do zwiększenia efektu cieplarnianego poprzez emisję niektórych gazów. Wszak rolnictwo to także pochłanianie, np. dwutlenku węgla.
Dobre rolnictwo, z dużą biomasą, uprawą poplonów, utrzymaniem wysokiej żyzności gleby, może być znakomitą odpowiedzią na zmiany klimatyczne. Ci ekolodzy, którzy atakują rolników postępują nieroztropnie, a ich argumenty są w większości fałszywe.
Niestety owe argumenty znajdują posłuch szczególnie wśród młodych ludzi, którzy są wrażliwi, pełni empatii, ale z reguły łatwowierni. I bardzo otwarcie i szczerze wyrażają swoje emocje. A przecież za tą totalną krytyką rolnictwa kryje się widmo głodu!
Tak. Gdybyśmy zrealizowali wszystkie postulaty radykalnych ekologów, to niechybnie zlikwidowalibyśmy rolnictwo a przynajmniej niektóre jego branże!
– Uważam, że jeśli ktoś nie chce jeść mięsa, to jego sprawa. Jednak jeśli ktoś inny chce jeść kotlety, to też jego sprawa i nie ekologom o tym decydować. Najważniejsze jednak, aby rolnicy zrozumieli, że owe radykalne ruchy ekologiczne są bardzo niebezpieczne. Organizacje rolnicze muszą twardo bronić swoich interesów.Protesty w najbogatszych rolniczo krajach UE – Holandii, Niemczech, Francji, Luksemburgu – to był krzyk rozpaczy przeciw likwidowaniu rolnictwa przez pseudoekologów.
Oczywiście musimy prowadzić racjonalne rolnictwo, nie przesadzać z chemią, nie eksploatować nadmiernie ziemi, stosować to co wiedzieli nasi przodkowie choć do szkół nie chodzili, czyli płodozmian. Nikt nie kwestionuje dobrostanu zwierząt, ale nie można wymagać od rolnika tego, czego nigdy nie będzie mógł spełnić.
Powołałem zespół, który pracuje nad opracowaniem zasad dobrostanu dla wszystkich zwierząt, także futerkowych. Jeśli rolnik te wymagania spełni, to wara organizacjom ekologicznym od gospodarstwa. Wszak ich przedstawiciele potrafią się nawet przebierać w mundury i nachodzić rolników z jakimiś legitymacjami.
Ogromnym zagrożeniem dla rolnictwa pozostaje afrykański pomór świń.
– Działania osłonowe, także te prowadzone przez leśników, przy bierności Polskiego Związku Łowieckiego, przyniosły określony skutek, choć nie taki, jakiego byśmy potrzebowali. Choroba w przyrodzie jest i prędzej czy później dotrze do gospodarstw. Niemcy wybili 836 tys. dzików. U nas jest opór, także organizacji ekologicznych, przeciw takim działaniom.
Mimo tego liczba ognisk ASF spadła ze 110 o tej porze w roku ubiegłym do 48 w tym roku. Działania służb weterynaryjnych przynoszą więc efekty. Od prawie dwóch miesięcy nie było nowego ogniska w gospodarstwach. Szokiem są ostatnie przypadki ASF wśród dzików.
Przyjęliśmy metodę grodzenia płotami, których powstało już ok. 200 kilometrów. Wojsko i leśnicy przeczesali tam już 1502 kilometry kwadratowe lasu w poszukiwaniu padłych dzików. Choć Bruksela wysoko ocenia nasze osiągnięcia w walce z ASF, to wystąpiłem do premiera o wprowadzenie dodatkowych ułatwień i uprawnień, które doprowadzą do poprawy sytuacji. Mam na myśli m.in. ochronę polowań przed ekologami przez policję.
To fragment wywiadu z ministrem rolnictwa. Całość można przeczytać w Tygodniku Poradniku Rolniczym w nr 51/2019 na str. 8–10.
Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski