
Choroba pojawiła się w kolejnym kraju – Laosie. Dla nas, pozornie, to mało interesujące. Pozornie, bo skutki odczuwamy i na naszym podwórku.
Kraje, które musiały ograniczyć produkcję drobiu (ze względu na ptasią grypę) zabrały się za tucz świń, na tę chorobę odpornych. Pojawił się jednak ASF. Na Dalekim Wschodzie mamy więc sytuację, że nie da się produkować ani drobiu, ani świń.
Ten spadek pogłowia świń sprawia, że maleje cena soi, co źle wpływa na rolnictwo w obu Amerykach. Spadają też ceny skupu mleka w USA, bo Chińczycy przestali kupować amerykańską serwatkę dodawaną do pasz dla świń. To także trzyma ceny mleka na niskim poziomie.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od statku, który płynąc z Afryki 12 lat temu zawinął do gruzińskiego portu w mieście Poti nad Morzem Czarnym...