27 marca Nateko sp. z o.o. z Lublina zwróciła się do Urzędu Gminy w Milejowie z wnioskiem o wydanie decyzji środowiskowej dotyczącej budowy spalarni. Ewentualna pozytywna decyzja byłaby podstawą do dalszego procedowania tej sprawy przez starostwo powiatowe. Spalarnia miałaby powstać na dwóch działkach kupionych przez inwestora w Kolonii Antoniów, na granicy Antoniowa i Zalesia.
My z tego żyjemy!
Mieszkańcy o tym, że coś się święci, dowiedzieli się wcześniej. W styczniu na miejscu pojawili się bowiem geodeci. Ludzie nie mogli uwierzyć. Przecież tereny sąsiadujące z działkami, gdzie miałaby powstać spalarnia, mają charakter rolniczy. Podobnie jak cała gmina. A w Milejowie jeden ze swoich zakładów przetwórczych ma Kampol-Fruit. Mieszkańcy korzystają z tego podwójnie. Odstawiają do Kampolu warzywa i owoce, a niektórzy w przetwórni pracują. Jedni na stałe, inni sezonowo.
Protest przed Urzędem Gminy w Milejowie
Protestujący informują, że Kampol już zareagował. Na dowód przedstawiają kopię pisma do radnych i wójta gm. Milejów z 1 lutego od prezesa firmy Piotra Furmańskiego. Czytamy w nim m.in. że: „W przypadku finalizacji zapowiadanej inwestycji będziemy zmuszeni drastycznie ograniczyć odbiory owoców i warzyw od plantatorów lokalizujących swoje uprawy w sąsiedztwie planowanej spalarni.”
Mieszkańcy mówią, że najbliższe budynki stoją 200 metrów od projektowanej spalarni. – My żyjemy z produkcji rolnej – mówi Halina Michałowska, która prowadzi z mężem gospodarstwo. Mieszka blisko miejsca ewentualnej inwestycji. – Widzę je z okna i z sadu. Nie pozwolimy na budowę.
Ludzie protestujący przeciw budowie spalarni skrzyknęli się 12 kwietnia o godz. 9 rano przed budynkiem Urzędu Gminy w Milejowie. Termin wybrali nieprzypadkowo. Tego dnia o sprawie podczas nadzwyczajnej sesji dyskutowali radni. Na sesję weszli też mieszkańcy. Było gorąco.
Wójt pod naciskiem
– W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego w paragrafie 9 jest napisane wyraźnie: zakaz lokalizacji obiektów szczególnie uciążliwych dla środowiska. A przyjęte przez gminę kierunki rozwoju to: rolnictwo, sadownictwo, agroturystyka. Jesteśmy tu po to, aby pilnować urzędników, by respektowali nasze prawa – mówi Katarzyna Przemyska z Antoniowa. Jest prawniczką, od kilku lat mieszka w pobliżu działek, gdzie obecnie planowana jest inwestycja. – Byłaby to jedyna tego rodzaju spalarnia w województwie, więc trafiałyby tu do utylizacji odpady z całego regionu – podkreśla pani Katarzyna.
Od lewej: Anna Wójcik i Katarzyna Przemyska
– Jest mnóstwo powodów, dla których można uznać lokalizację takiego zakładu w tym właśnie miejscu za niedopuszczalną. Trzeba tylko chcieć stanąć po stronie mieszkańców – dodaje Anna Wójcik, także prawnik. Buduje w okolicy dom. – Ja od wójta i samorządu oczekuję takiej postawy: zrobimy wszystko, żeby tej decyzji nie podpisać. A przynajmniej takiej deklaracji: zrobimy wszystko, żebyście byli bezpieczni.
Odniósł się też do przywoływanego przez przeciwników inwestycji zapisu w planie. – Jest to zapis ogólny, we wszystkich planach jakie znam są tego typu zakazy. Obawiam się, że tu mają zastosowanie przepisy szczegółowe (o przeznaczeniu działek – dop. red.). Ale to będzie rozstrzygał starosta, który bada zgodność z planem.
Wójt zaznaczył, że nie chce składać deklaracji, czy wyda decyzję środowiskową, czy nie. – Takie deklaracje na tym etapie, bez wszystkich dokumentów i przejścia procedury są karalne – powiedział. – Urzędników, w tym i mnie, obowiązują przepisy. I dodał, że prywatnie, nie chciałby mieć „czegoś takiego” koło domu.
Wywołana do tablicy radca urzędu gminy powiedziała, że obecnie jedyną skuteczną metodą na zatrzymanie inwestycji byłoby stwierdzenie nieważności tych zapisów w planie, które chce wykorzystać inwestor. Wniosek do wojewody lubelskiego o unieważnienie zapisu szczegółowego planu sprzecznego z ogólnym zapisem 21 lutego napisały Katarzyna Przemyska i Anna Wójcik. Na razie decyzji nie ma.
Ale Lubelski Urząd Wojewódzki włączył się w tę sprawę. Konrad Sawicki, doradca wojewody, powiedział podczas sesji, że wójt może wydać negatywną ocenę środowiskową powołując się na protesty społeczne, a opinia RDOŚ i sanepidu nie jest dla niego wiążąca.
Od lewej: Halina Michałowska, Irena Sochalec i Zofia Olszak
Wójt pod naciskiem mieszkańców i doradcy wojewody uelastycznił stanowisko. Stwierdził, że „głos mieszkańców będzie bardzo ważny przy podejmowaniu decyzji środowiskowej”, a w końcu, wypowiedział oczekiwane słowa: „Odmówię wydania decyzji z przyczyn społecznych”.
Czy mieszkańcy są już spokojni? – Ludzie będą spokojni wtedy, gdy zobaczą podpisaną decyzję odmowną. I dopóki takiej odmowy nie będzie, będziemy tej sprawy pilnować – zaznacza Katarzyna Przemyska.
Inwestor nie rezygnuje
Czy wobec sprzeciwu mieszkańców, radnych, Kampolu, deklaracji wójta i zaangażowania urzędu wojewódzkiego, sprawa jest jeszcze aktualna? Okazuje się, ze tak. – Złożyliśmy wniosek, oczywiście nadal go popieramy i czekamy na opinię sanepidu i RDOŚ – mówi Agnieszka Dycha, prezes firmy Nateko. – Dziwi mnie stanowisko Kampolu i mieszkańców okolicznych miejscowości. Z raportu oddziaływania na środowisko wynika, że ta inwestycja nie będzie miała jakiegokolwiek negatywnego wpływu na środowisko poza działką, której nasza spółka jest właścicielem.
Prezes zapowiada, że chętnie spotka się z rolnikami, obawiającymi się negatywnego wpływu działalności spalarni na ich uprawy. – Jeśli będzie taka potrzeba, to zaprosimy niezależnych biegłych czy ekspertów, którzy powiedzą czy obawy mieszkańców są uzasadnione. Bo naszym zamiarem nie jest prowadzenie inwestycji, która powodowałaby ogólny społeczny sprzeciw i niechęć, nie chcemy wojny z ludźmi ani ich skłócania. Ale też nie chcemy, by nasza inwestycja, która jest zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, została na dzień dobry odrzucona, tylko dlatego, że ktoś, nie dokonując merytorycznej oceny raportu i tej inwestycji, mówi „nie, bo nie”.
Odpady w spalarni w gm. Milejów mają być utylizowane poprzez spalanie a nie zagazowywanie, jak to się dzieje w przypadku technologii plazmowej. Utylizacji ma podlegać poniżej 10 ton odpadów na dobę.
Prezes spółki Nateko przekonuje, że inwestycja jest pożądana przede wszystkim ze względu na prawidłowe funkcjonowanie szpitali i zakładów weterynaryjnych w województwie lubelskim, które takiej spalarni nie ma. Są na Podkarpaciu, m.in. w Rzeszowie. Zapewnia, że choć spółka nie zbudowała jeszcze żadnej spalarni, to są w niej ludzie z doświadczeniem. – Wiceprezesem naszej spółki jest człowiek z wielkim autorytetem w tej branży, który przez 15 lat był dyrektorem takich instalacji w Polsce. W Łodzi, Opolu i Rzeszowie. Żadna z tych instalacji nie została zamknięta. Każdą można było obejrzeć, nigdy nie mieli nic do ukrycia. Wiceprezes z okien domu widzi komin spalarni w Rzeszowie. A zaczął tam pracować, bo sam był przeciw, gdy kilkanaście lat temu powstawała. Postanowił się zatrudnić, żeby wiedzieć, co tam się dzieje. I został.
Na koniec pytamy, co zdecydowało o wyborze lokalizacji w gminie Milejów. – Plan zagospodarowania przestrzennego – odpowiada prezes Dycha.
Krzysztof Janisławski