Rolnik przegrywa w starciu z chronionymi prawem zwierzętami, które budując na rzekach tamy zalewają mu łąki. Problemy te dotyczą około 25 z 30 hektarów użytków, na których gospodaruje hodowca koni z Łopuszna. Marian Marcinkowski od kilku lat nie uzyskuje należnych dopłat obszarowych i w ramach PROW za znaczną część swoich łąk. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa stoi bowiem na stanowisku, iż gospodarz nie utrzymuje tych gruntów w należytej kulturze.
Gospodarz ze swej strony robił wszystko, by grunty te doprowadzić do właściwego stanu. Informował i prosił o interwencję Świętokrzyski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych oraz Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, które odpowiadają za drożność rzek i niwelacje szkód powodowanych przez bobry. Zarząd Melioracji reagował na te zgłoszenia, ale przewidziane prawem procedury (konieczność uzyskania pozwoleń na rozbiórkę tam bobrowych i rozstrzyganie przetargów na wykonywanie tych prac) znacznie opóźniały konieczne działania, a rolnik nie mógł w porę kosić łąk.
Marian Marcinkowski od 3 lat bezskutecznie walczy o odzyskanie dopłat. Agencja nie zamierza jednak ulec. Urzędników nie interesują okoliczności, w rezultacie których rolnik nie mógł doprowadzić łąk do właściwego stanu, a jedynie ich stan stwierdzony podczas przeprowadzonej kontroli.
Hodowca koni równie bezskutecznie walczy o redukcję populacji bobrów na terenie swojej gminy. RDOŚ przyznaje, że bobrów jest w Świętokrzyskiem za dużo, a wywoływane ich działalnością szkody z roku na rok rosną. Nie widzi jednak możliwości ich wysiedlania z terenów rolniczych. Nie ma ich dokąd wyekspediować, bowiem w całym województwie są już z nimi problemy. RDOŚ w Kielcach nie ma sobie jednak nic do zarzucenia, skoro nie czyni przeszkód w uzyskaniu pozwoleń na usuwanie tam na rzekach oraz przy wypłacie odszkodowań za szkody.
Dyrekcja chwali się również, iż wychodząc naprzeciw oczekiwaniom rolników, umożliwiła odstrzał 1500 bobrów w ciągu 5 lat. Udało nam się ustalić, że – jak się okazuje – myśliwi z kół łowieckich podległych Zarządowi w Kielcach odstrzelili dotąd 51 bobrów. Zarząd Okręgowy PZŁ w Tarnobrzegu donosi zaś o 5 bobrach.
Dyrekcja chwali się również, iż wychodząc naprzeciw oczekiwaniom rolników, umożliwiła odstrzał 1500 bobrów w ciągu 5 lat. Udało nam się ustalić, że – jak się okazuje – myśliwi z kół łowieckich podległych Zarządowi w Kielcach odstrzelili dotąd 51 bobrów. Zarząd Okręgowy PZŁ w Tarnobrzegu donosi zaś o 5 bobrach.
– Odstrzał bobrów prowadzony jest na mocy porozumienia między Generalną Dyrekcją Ochrony Środowiska a Zarządem Głównym PZŁ. Zarządzenie wydane zostało 13 grudnia ubiegłego roku – mówi Jarosław Mikołajczyk, Łowczy Okręgowy w Kielcach. – Dopiero po tym terminie odbyły się spotkania w kołach łowieckich i szkolenia myśliwych.
– Odstrzał bobra możliwy jest jedynie od początku października do końca lutego – dodaje Jan Czub, Łowczy Okręgowy w Tarnobrzegu. – W rzeczywistości mieliśmy więc dotąd tylko 2 miesiące na prowadzenie takich polowań. W dodatku w okresie zimowym bobry są mało aktywne, tylko sporadycznie opuszczają żeremie. A teraz znów musimy czekać do jesieni.
– W przypadku zwykłych obwodów łowieckich odstrzał redukcyjny ma być prowadzony do 2019 r. – wyjaśnia Jarosław Mikołajczyk. – Według mnie realizacja przyjętych limitów jest możliwa. Tym bardziej, że odstąpiono w tym przypadku od pobierania opłat administracyjnych. Należy jednak mieć na uwadze, że na skutek nacisków organizacji ekologicznych z polowań wyłączono tereny w zarządzie Państwowego Gospodarstwa Leśnego, część obszarów Natura 2000, rezerwaty i parki krajobrazowe.
Co ciekawe, obaj przewodniczący zarządów okręgowych PZŁ byli zdziwieni naszym zapytaniem. Nie rozumieli, dlaczego Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska nie podał nam danych dotyczących odstrzału, skoro oni przesyłają mu szczegółowe raporty w tej sprawie. Również do RDOŚ odesłał nas w tej kwestii Świętokrzyski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach. Jak dowiadujemy się z odpowiedzi dyrektor ŚZMiUW Anny Koziełło, liczba interwencji podejmowanych na skutek działalności bobrów rośnie równie lawinowo jak populacja tych zwierząt (w 2014 r. naliczono w Polsce ponad 100 tysięcy sztuk). Interwencje te z kolei są negatywnie odbierane przez organizacje związane z ochroną przyrody, „mimo iż zbyt duża aktywność bobrów coraz częściej prowadzi do widocznego spadku ilości zadrzewień nadrzecznych, przyczyniając się do zmian w krajobrazie tych dolin i ekosystemów od wód zależnych”. A zatem bobry stały się szkodnikami, tyle że pod ochroną. Prócz rolników, nikt tego głośno i wprost powiedzieć nie chce…
Z pisma Świętokrzyskiego Zarządu melioracji dowiedzieliśmy się jednak, że nasza interwencja przyniosła pewien pozytywny dla świętokrzyskich gospodarzy skutek. 18 maja br. Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Kielcach wydał zarządzenie, na mocy którego dopuszcza się rozbiórkę tam i zasypywanie nor bobrowych na wybranych odcinkach rzek w województwie, bez konieczności uzyskiwania pozwoleń. Miejmy nadzieję, że bez tych biurokratycznych procedur rolnicy nie będą już miesiącami czekać na osuszenie łąk i pastwisk.
Grzegorz Tomczyk
Grzegorz Tomczyk