Dzień dobry,
Jestem wieloletnim czytelnikiem i prenumeratorem „Tygodnika Poradnika Rolniczego”.
Piszę w sprawie szkód wyrządzanych w moim gospodarstwie przez bobry. Zwróciłem się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku o wyrażenie zgody na przesiedlenie bobra. W odpowiedzi dostałem pismo, z którego wynika, że sam mam policzyć bobry, sprowadzić z Suwałk firmę zajmującą się odławianiem bobrów i ją zakwaterować na czas pracy, znaleźć miejsce, gdzie bobry zostaną przesiedlone, i uzyskać na to zgodę właściciela tego terenu.
Według mnie jest to kpina z rolnika, a nawet nasuwają się ostrzejsze słowa. Kiedy wyraziłem pretensje do pracownika RDOŚ, ten odpowiedział, że działają zgodnie z prawem, a żale mam kierować do ustawodawcy. Pytam, gdzie my żyjemy? Gdzie święte prawo własności? Czy tak wygląda sprawiedliwość w Polsce?
Czytelnik z woj. pomorskiego (nazwisko i adres znane redakcji)
***
Wymogi postawione naszemu Czytelnikowi nie są wymysłem urzędników, lecz wynikają z przepisów Ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody. Stosownie do Rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt, bóbr europejski jest objęty ochroną częściową. Obowiązują wobec niego zakazy m.in.: umyślnego zabijania, umyślnego okaleczania lub chwytania, transportu, umyślnego płoszenia lub niepokojenia, niszczenia lub uszkadzania żeremi, umyślnego przemieszczania z miejsc regularnego przebywania na inne miejsca.
Regionalny dyrektor ochrony środowiska (RDOŚ) może, na wniosek właściciela gruntu, zezwolić na takie czynności, ale tylko w razie braku innych rozwiązań, a także gdy wynika to z konieczności ograniczenia poważnych szkód w odniesieniu m.in. do upraw rolnych czy inwentarza żywego. Wniosek jest szczegółowy i musi zawierać m.in.: wskazanie sposobu, metody i stosowanych urządzeń do chwytania, odławiania lub zabijania zwierząt, a także miejsca i czasu wykonania czynności oraz wynikających z tego zagrożeń, wskazania podmiotu, który będzie chwytał lub zabijał zwierzęta. RDOŚ, wydając zezwolenie, nie odpowiada za jego realizację – to należy do wnioskodawcy. Państwo chroni dziką zwierzynę, ale nie dba o interesy tych, którzy muszą znosić jej obecność na swoich gruntach i ponoszą z tego powodu szkody.
Alicja Moroz
fot. Pixabay