StoryEditorInterwencja

Bzdurne przepisy

30.08.2017., 12:08h
17 sierpnia br. rolnicy z powiatu bialskiego zebrali się przed siedzibą Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Białej Podlaskiej, żeby wyrazić swoje niezadowolenie w związku z sytuacją spowodowaną afrykańskim pomorem świń. Hodowcy podkreślali, że mają problemy ze sprzedażą trzody chlewnej. Inni skarżyli się, że nie otrzymali jeszcze odszkodowań za świnie ubite w obszarze zapowietrzonym.
Kwestię odszkodowań wyjaśnił Radomir Bańko, powiatowy lekarz weterynarii w Białej Podlaskiej.

W końcu w przyszłym tygodniu na pewno na konta rolników trafią odszkodowania za świnie ubite w obszarach zapowietrzonych. Trwało to długo, ale takie są procedury. Obiecano mi, że 23 sierpnia będę już wysyłał decyzje, a w ślad za tym pójdą już pieniądze – powiedział Radomir Bańko.

Ciągle w niewiedzy

– Zebraliśmy się dzisiaj przed biurem powiatowego lekarza weterynarii, bo mamy już dosyć tej sytuacji z afrykańskim pomorem świń. Powiatowy lekarz weterynarii mówi cały czas rolnikom, żeby czekali. My czekamy i w dalszym ciągu nie wiemy, co mamy dalej robić. Mamy już po prostu dosyć tej sytuacji. Rolnicy dalej mają świnie, zakłady podobno nie chcą odbierać ze stref żywca, bo muszą przerabiać mięso na konserwy, a takiej możliwości nie mają. Moje gospodarstwo jest teraz w strefie niebieskiej i ja mam puste chlewnie. Mam około 2000 stanowisk i od 2 miesięcy nie mogę wstawić warchlaków do tuczu. Powiatowy lekarz weterynarii nie daje mi zgody na wstawienie zwierząt. Ta przerwa w produkcji generuje straty w moim gospodarstwie, a z tego tytułu nie otrzymam przecież żadnej rekompensaty. Jedynym sposobem na otrzymanie rekompensaty jest złożenie wniosku o zaniechanie produkcji. Ja się na to nie zgadzam i także innych rolników namawiam, aby tego nie podpisywali. Dokładnie nie znamy wysokości rekompensat wypłaconych za wstrzymanie produkcji. Ogólnie można stwierdzić, że sytuacja w strefach jest tragiczna – powiedział Mateusz Jeżewski, hodowca trzody chlewnej z Witoldowa.

– Powtórzyła się sytuacja, kiedy świnie nie były odbierane z gospodarstw. Jest ona skutkiem niedogadania się weterynarii z zakładami mięsnymi. Konsekwencje tego jak zwykle poniosą rolnicy. Weterynaria chce wyegzekwować przerób wieprzowiny tylko na konserwy, a zakłady obecnie nie są na to przygotowane i dlatego na tę chwilę nie odbierają żywca. Chcemy, żeby w końcu pojawiła się odpowiedzialność personalna za zaistniałą sytuację, dlatego domagamy się ustąpienia ze stanowiska powiatowego lekarza weterynarii – mówi Adam Olszewski z rolniczego OPZZ-u.

Niejasne wnioski

Adam Olszewski jest zaniepokojony składaniem przez rolników wniosków o niespełnieniu bioasekuracji i zaniechaniu produkcji trzody chlewnej.

– Rolnicy nadal składają oświadczenie o niespełnieniu wymogów bioasekuracji i rezygnacji z hodowli. Wiem, że im bardzo zależy, żeby tę hodowlę nadal prowadzić. Sporo osób nieświadomie złożyło te wnioski. Jak wytłumaczyłem w sposób komunikatywny ich treść, to niektórzy byli zaskoczeni, że złożyli oświadczenie, iż nie będą prowadzić hodowli trzody chlewnej – mówi Adam Olszewski.

Taki wniosek złożył między innymi Tadeusz Janczuk z miejscowości Jakówki w gminie Janów Podlaski.

– Posiadam ponad 40 sztuk trzody chlewnej. Obecnie nie mam wprawdzie tuczników na sprzedaż, ale przyjechałem tutaj, żeby solidaryzować się z innymi rolnikami. Złożyłem oświadczenie o niespełnieniu wymogów bioasekuracji, bo kto w strefie przyjedzie po 40 sztuk? Mówi się o przebranżowieniu na bydło mięsne. Jednak musiałbym zakupić przynajmniej 10 jałówek i wziąć kredyt na część tej inwestycji – mówi Tadeusz Janczuk.

Z czego mam żyć?

Natomiast na wygaszenie produkcji nie zgodził się między innymi Bogdan Iwaniuk z Nowego Pawłowa.

– Prowadzę gospodarstwo w Nowym Pawłowie, który obecnie jest w strefie niebieskiej. Mam do sprzedaży 25 tuczników o wadze około 130 kg. Niestety, nie ma obecnie skupów łączonych. Jak dzwoniłem do zakładu mięsnego, to powiedziano mi, że mogą przyjechać po minimum 80 sztuk, więc ja się do takiego odbioru nie kwalifikuję. Wcześniej były odbiory łączone i zbierano świnie z kilku gospodarstw. Jednak ja tak trafiłem, że teraz mam zwierzęta w wadze ubojowej, a nie mogę ich sprzedać. Tuczniki stoją i trzeba je nadal karmić. Nie składałem oświadczenia o rezygnacji z produkcji, bo z czego będę żyć? Żeby była jakaś praca, to bym do niej poszedł, ale takiej nie ma, więc staram się utrzymać z produkcji tuczników – mówi Bogdan Iwaniuk.



Obecny na proteście Stanisław Chwedczuk z Nosowa w gminie Leśna Podlaska w związku z ASF-em ma aktualnie przerwę w produkcji.

– Prowadzę tucz trzody chlewnej w cyklu otwartym. Rocznie sprzedaję około 2 tys. tuczników. Teraz chlewna stoi pusta. Ostatnie świnie sprzedałem 2 tygodnie temu. Nie mogę obecnie wstawić warchlaków. Nie wiem, kiedy w ogóle będę mógł wstawić zwierzęta do tuczu, a mam przygotowane 700 stanowisk – mówi Stanisław Chwedczuk.

Janusz Hoduń z miejscowości Bukowice Kolonia w gminie Leśna Podlaska ma jeszcze inny problem.

– Obecnie mam do sprzedaży 700 sztuk, a za 2 – 3 tygodnie dojdzie jeszcze 1300 tuczników. Cały czas obawiam się o swoją przyszłość. Nie wiem, czy sprzedam swoje tuczniki. Do tej pory mięso ze stref szło na półki, teraz podobno musi iść na konserwy i nie wiem, czy znajdzie się zakład, który je ode mnie odbierze. Oprócz sprzedaży problemem jest także brak możliwości wstawie kolejnych zwierząt. W odległości poniżej 3 km od mojej chlewni wybuchło kolejne ognisko i o 40 dni wydłuża się okres, w którym nie będę mógł wstawiać warchlaków do tuczu. W sumie będzie to już pół roku bez nastawień i praktycznie pół roku bez pieniędzy. Pół roku bez środków do życia. Nie wiem jeszcze, jak Agencja do tego podejdzie, bo otrzymałem dofinansowanie na zakup maszyn uwarunkowane zwiększeniem produkcji. Jednak w obecnej sytuacji produkcja się kurczy zamiast się zwiększać – mówi Janusz Hoduń.

Podczas protestu odbyła się konferencja prasowa Sławomira Izdebskiego, przewodniczącego rolniczego OPZZ-u.

– Jeżeli dzisiaj w środkach masowego przekazu mówi się, że w całej Europie nie udało się zlikwidować ASF-u, a walczyła ona tą samą metodą co nasze rządy, to ja zadaję pytanie, dlaczego my stosujemy nieskuteczną metodę? Dlaczego doprowadzacie do tego, żeby likwidować polskie gospodarstwa rolne, które produkują najzdrowszą żywność w Europie? Dlaczego doprowadzacie do uboju zdrowych świń? Dlaczego stosowane są bzdurne przepisy, że jeżeli trafi się jedna świnia zarażona ASF-em w zagrodzie rolnika, to trzeba wybić wszystkie zdrowe w tym gospodarstwie i w promieniu kilku kilometrów? Zadaję więc pytanie – gdyby został znaleziony padły dzik zarażony ASF-em, to w promieniu ilu kilometrów wybitoby wszystkie dziki? Nikt dotychczas na to pytanie nie odpowiedział, gdyż wszyscy nauczyli się leczyć skutki, a nie ich przyczyny. Przyczyna jest jedna. Mówiłem o tym na początku, kiedy powstał problem i były 2 zarażone dziki. Mówiłem, żeby w promieniu 40 km zrobić zasieki, wystrzelać wszystkie dziki i problem byłby rozwiązany – powiedział Sławomir Izdebski.

Sławomir Izdebski apelował do rolników, aby nie likwidowali hodowli trzody chlewnej w swoich gospodarstwach.

Nie dajcie się wpuścić w maliny. Nie likwidujcie hodowli, bo nie ma takiej potrzeby. Nie podpisujcie wniosków o te ochłapy, bo dostaniecie pieniądze i na tym będzie koniec. Co później będziecie robili? Potrafimy produkować żywność. To jest nasze prawo, to jest nasz święty obowiązek i przy tym mamy pozostać. Na pewno nie będzie zgody ani rolniczego OPZZ-u, ani mojej na to, aby brakować zdrowie świnie, ani na to, żeby likwidować gospodarstwa – powiedział Sławomir Izdebski.

Sławomir Izdebski apelował także do powiatowego lekarza weterynarii w Białej Podlaskiej o ustąpienie ze swojego stanowiska.

Radomir Bańsko stwierdził, że od dwóch miesięcy ciężko pracuje zwalczając ASF i nikt go z tego obowiązku nie zwolnił.

– My ciągle walczymy z ASF-em. Może teraz uda się więcej zrobić, jeśli wejdziemy w program bioasekuracji. Rolnicy w powiecie bialskim złożyli ponad 1300 oświadczeń o zaniechaniu hodowli i około 17 tys. świń będzie ubitych. Będą zdejmowane z gospodarstw wszystkie świnie i zwierzęta te będą kierowane do rzeźni. Tam będzie odzyskiwana wartość rzeźna, a prosięta będą utylizowane. Za te zwierzęta otrzymacie państwo odszkodowania – powiedział Radomir Bańko.

Brak powodów do świętowania

Na protest hodowców przyjechał także Romuald Murawski – wójt gminy Konstantynów, który ze względu na trudną sytuację rolników w swojej gminie odwołał organizację tegorocznych gminnych uroczystości dożynkowych.

– W tym roku naprawdę nie ma powodów do świętowania. Moja gmina walczy z ASF-em już kolejny rok i nie ma żadnych działań rządu, żeby tej sytuacji zapobiec. Poza tym, gmina Konstantynów to także 700 ha sadów, w których sytuacja w tym roku jest zła. Owoce miękkie w ogóle się nie urodziły. Porzeczek było mało i miały bardzo niską cenę. Generalnie jest u nas pat w rolnictwie, sytuacja jest po prostu tragiczna i nie ma powodów do radości – mówi Rafał Murawski.

Rafał Murawski ma zastrzeżenia do procedur stosowanych w przypadku znalezienia padłego dzika.

– Rolnicy mówili mi, że w związku z tym, że zostanie znaleziony dzik, rozpoczyna się postępowanie policji. Policja sprawdza, w jakim ubraniu była osoba, która znalazła zwłoki dzika. W jakich była butach, co później zrobiła z tym ubraniem i dokąd trafiła. Jest to trochę śmieszne, ale zarazem prowokacyjne działanie. Jest to akcja prowadzona na wyrost i moim zdaniem nie jest skuteczna – stwierdził wójt Konstantynowa.

Józef Nuckowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. listopad 2024 07:12