Zaświadczenia dla świń
Choroba wykańcza belgijskich rolników. Dochody belgijskiego producenta żywca, który miesięcznie dostarcza 1000 tuczników od września spadły o 50–60 tys. euro. Jak słyszymy, holenderskie i niemieckie rzeźnie kupując tuczniki z eksportu domagają się pisemnego zaświadczenia, że nie zostały one przywiezione z Belgii.
A tymczasem na froncie walki z ASF w Chinach… I dlaczego ma to znaczenie także dla polskiego rolnika?
Coraz głośniej mówi się także o przyczynach fatalnej sytuacji w Chinach. Choć to państwo odległe, to jednak największy producent wieprzowiny na świecie i czy nam się to podoba, czy nie, ich kłopoty mają kolosalny wpływ na ceny także w Polsce. A kłopoty są ogromne. Nawet tamtejszy rząd przyznał się, że pogłowie świń spadło o 17%, czyli o jakieś 85 mln sztuk. Walka z ASF jest tam prowadzona bardzo nieudolnie. Bywa, że gdy choroba pojawia się na fermie, padają świnie a lekarze weterynarii pobierają do badania próbki nie od martwych, a od żywych, jeszcze niezainfekowanych świń i po badaniu okazuje się, że wirusa nie ma.
Zdaje się, że kluczem do zrozumienia sytuacji jest system odszkodowań. Rząd przyznaje tam 1800 juanów (680 zł) za każdą zabitą świnię. Pieniądze wypłacają lokalne władze, które albo ich nie mają, albo… No właśnie, nie chcemy nikogo pochopnie oskarżać, ale wydaje nam się, że ktoś może się na epidemii ASF nieźle dorobi.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
(fot. Pixabay)