Dopłaty wspierają konsumentów, a nie rolników
Widać jak daleko od rolnictwa i jego problemów żyją bankowi ekonomiści, politycy, publicyści, którzy w telewizji i Internecie starają się nadawać ton publicznej dyskusji. Jak mało wiedzą o wsi i rolnictwie, o tym co rzeczywiście tam się dzieje. Przyzwyczaili się walić w KRUS, jak w bęben, mówić o pasożytniczym systemie, relikcie minionej epoki i żadne argumenty ich od tego nie odwiodą. Dodajmy jeszcze, że w ZUS emerytów przybyło o ponad 100 tys.
Bardzo spodobał nam się jeden z komentarzy rolnika pod informacją o chudnącym KRUS, który w ten sposób odpowiedział hejterom z miasta – „Ktoś powie, że mamy unijne dopłaty. No tak, mamy, ale myślicie, że tego jest aż tak dużo? Polski rolnik dostaje 40% tego, co rolnicy na Zachodzie, a różnimy się klimatem. My musimy przygotować pasze (dla krów) na 6 miesięcy zimowych, a oni na 2 miesiące. Rolnik, który pracuje na roli wolałby, żeby tych dopłat w ogóle nie było w całej Unii, ale wtedy w sklepach byłaby podwyżka o 100% na całą żywność, więc Unia wspiera miastowych w większym stopniu niż rolników”.
Ostra walka w polskiej polityce
Do wyborów do Parlamentu Europejskiego zostało jeszcze pół roku, a do Sejmu ponad dziesięć miesięcy. Tymczasem gorączka trawi polskich polityków w najlepsze. Najgoręcej jest w szeregach opozycji, gdzie grube ryby pożerają płotki. Nowoczesna w zasadzie poszła już pod nóż. I to wszystko po sondażu, który zjednoczonej opozycji dawał 50% głosów w ewentualnych wyborach do sejmu. Polskie Stronnictwo Ludowe zdystansowało się od zjednoczeniowego pomysłu. Dochodzą do nas słuchy, że także Marek Sawicki, były minister rolnictwa, jest przeciw. Czyżby nie chciał wygrać wyborów i po raz kolejny objąć sterów polskiego rolnictwa w koalicji z Platformą Obywatelską? Nie powiemy, że to strata dla rolnictwa.
Nasza polityka pod koniec roku przypomina rzeźnię. Z tą różnicą, że w rzeźni (o ile nie biją na eksport do Izraela lub krajów muzułmańskich) ubój odbywa się po uprzednim ogłuszeniu. Każdy polityk powinien o tym pamiętać.
Mięsny skandal na szczycie klimatycznym w Katowicach
Tyle o polityce i ani słowa więcej. Za nami szczyt klimatyczny ONZ w Katowicach. A tam skandal. Delegaci, którzy przyjechali z całego świata, aby zastanawiać się jak walczyć z ociepleniem klimatu dostali do jedzenia za dużo mięsa. W mediach podniósł się raban, bo podobno zwierzęta gospodarskie przyczyniają się do zmiany klimatu (produkują dużo metanu). Szybko pojawiły się wyliczenia, ileż to szkodliwych gazów powstało przy okazji produkcji świń, krów i kurczaków, które zjedli delegaci. Nikt jakoś nie zwrócił uwagi na raport IPCC, czyli Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (również agendy ONZ), z którego wynika, że w odróżnieniu od dwutlenku węgla metan pochodzący z rolnictwa, krótko utrzymuje się w atmosferze, szybko wraca do „środowiska”, z którego przybył. Po Katowicach głośny był krzyk tych, którzy apelowali o ograniczanie produkcji mięsa i nabiału.
Ceny na Global Dairy Trade w końcu poszły w górę
A jeśli już wspomnieliśmy o nabiale, to warto odnotować powiew optymizmu w branży mleczarskiej. Ostatnia sesja GDT – nowozelandzkiej giełdy mleczarskiej – po raz pierwszy od maja 2018 r. przyniosła wzrost indeksu cen. Podrożały kontrakty terminowe na niemal wszystkie produkty. Cena masła, która ma tak duży wpływ na naszą branżę mleczarską, wzrosła o 2,7% do 3745 dolarów za tonę. Tamtejsi analitycy uważają, że wzrosty wynikają z normalnego trendu sezonowego. Oby ten trend utrzymał się jak najdłużej.
Cena odtłuszczonego mleka w proszku w zasadzie nie zmieniła się (niewielki wzrost o 0,3%), ale czemuż tu się dziwić, skoro w europejskich magazynach leży jeszcze niemal 200 tys. ton tego surowca, czyli około połowy ilości skupionej podczas interwencji w czasie kryzysu. Nowozelandczycy sprzedają odtłuszczony proszek po 1970 dolarów za tonę. W Europie jest go pod dostatkiem po niespełna 1500 dolarów/t. Niestety, jedynym pomysłem Unii Europejskiej co zrobić z tym problemem jest zwiększanie sprzedaży. Zupełnie jakby ktoś chciał powstrzymać wzrost produkcji mleka i rozwój całej branży. I nie jest to żadna teoria spiskowa.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni
(Fot. Pixabay)
(Fot. Pixabay)