Paliwo za 10 zł? A i tak tankowali
Jeszcze kilka dni temu media społecznościowe obiegła informacja o paliwach na wybranych stacjach paliw, które kosztowały znacznie drożej, jak drożej, jak na innych stacjach. Ceny rzędu 7, 8 czy nawet 10 zł (sic!) za litr bezołowiowej nie były rzadkością. To polityka stacji, która widząc znacznie zainteresowanie kupujących, znajdujących się w tzw. owczym pędzie, windowała ceny w górę, a klient i tak tankował i tak płacił, przepłacając przy tym znacznie.
Nie zważając na takie drastyczne ceny, Polacy masowo rzucili się na stacje paliw. Tankowali nie tylko do pełna, ale i w kanistry oraz do baniaków. Byle tylko zabrać ze sobą spod dystrybutora jak najwięcej paliwa. Tworzyły się olbrzymie kolejki do dystrybutorów. W wielu przypadkach kończyło się to tym, że stacje musiały się zamknąć na sprzedaż paliw, bo tych zwyczajnie zabrakło.
Chcieli zarobić, teraz słono zapłacą
PKN Orlen, jeden z głównych dostawców paliw płynnych do mniejszych sieci stacji paliw, postanowił zareagować na sytuację, z którą w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia. Daniel Obajtek, prezes największego paliwowego koncernu w kraju oznajmił, że spółka będzie wyciągała surowe konsekwencje wobec tych stacji, które stosują nieuczciwe praktyki o manipulują cenami paliw.
Właściciele tych stacji chcieli sobie zarobić, sprzedając paliwa po znacznie zawyżonych cenach, a w konsekwencji na tym stracą i będą musieli sobie szukać nowego dostawcy, bo prezes PKN Orlen zapowiedział rozwiązanie umów z takimi podmiotami. Wstępnie Obajtek wskazuje dziewięć takich stacji paliw, bez podawania ich lokalizacji oraz nazwy.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyjrzy się sprawie
Tomasz Chróstny, prezes UOKiK, zlecił kontrole stacji, które wykorzystują sytuację do podnoszenia cen. Inspekcjom handlowym zostały przedstawione wytyczne w sprawie kontroli takich podmiotów, które sztucznie zawyżają ceny paliw.
Michał Czubak
Fot. M. Czubak