– Brali wszystko, co miałem. Nie tylko folię po sianokiszonce, ale także 500-kilogramowe worki po nawozach, folię pochodzącą z kopców na kiszonkę, a nawet siatkę, która służyła do zwijania bel. Musiała być spora konkurencja, bo takich samochodów zawsze jeździło kilka i to różnych firm. O nic nie musiałem się martwić. Kierowca wystawiał dokument odbioru. Zawierał on dane firmy, mój adres oraz ilość odebranych odpadów – mówi jeden z hodowców.
Najpierw zakłady utylizacyjne stały się znacznie bardziej krytyczne w ocenie stanu i jakości rolniczej folii. Początkowo niepożądana okazała się folia koloru czarnego, następnie zaprzestano odbioru siatki od balotów słomy i siana. Odbiór został radykalnie ograniczony jedynie do folii białej.
Problem ze zużytą folią narasta
– W końcu także i ona okazała się nieatrakcyjnym surowcem dla działających na terenie naszego powiatu firm. Auta w ogóle przestały przyjeżdżać. Kiedy dzwoniliśmy do zakładów, usłyszeliśmy, że nie są zainteresowani naszą folią, ponieważ mają lepszą, bardziej wydajną i tańszą w przerobie. W końcu zaś za odbiór folii zażądano od nas pieniędzy. Ostatnio zaś nikt już nie odbiera od nas telefonów – przekazali nam Czytelnicy.
Prowadzą oni rodzinne gospodarstwa specjalizujące się w hodowli bydła mlecznego. Są przeważnie dostawcami Ciechanowskiej Spółdzielni Mleczarskiej i Polmleku. Utrzymują od 20 do 100 sztuk bydła. Dlatego też zużywają spore ilości folii niezbędnej do przygotowania właściwej paszy dla zwierząt. Na razie zużytą folię magazynują w gospodarstwach. Jej hałdy szybko przyrastają i niebawem zacznie kończyć się na nią dostępne miejsce.
– Kiedy kupuję środki ochrony roślin, hurtownia, która je dostarcza, odbiera puste opakowania. Dlaczego tak się nie dzieje z foliami? Przecież za chwilę, jeśli nikt nie będzie jej odbierać, trafi nielegalnie do lasów i rowów. Aż strach pomyśleć, co będzie dziać się w sezonie grzewczym – mówią rolnicy.
W przypadku opakowań po środkach ochrony roślin punkt sprzedaży ma obowiązek ich przyjęcia. Niestety, procedura ta nie obowiązuje w przypadku zużytych rolniczych folii. Ustawa o odpadach traktuje rolnika jak przedsiębiorcę i musi on zagospodarować odpady zgodnie z ustawą o odpadach. Ta nakłada obowiązek pozbywania się odpadów z produkcji przemysłowej na koszt przedsiębiorcy. To dlatego musi mieć zawartą umowę z firmą utylizacyjną. Rolnicy nie mogą folii wyrzucać też wraz ze śmieciami. Nie są one uważane za odpad komunalny, lecz specjalistyczny i przemysłowy.
Chińczycy nie chcą już folii
Problem jest poważny, ponieważ bez wprowadzenia odpowiednich regulacji już niebawem może się okazać, że krajowe zakłady utylizacyjne nie będą zainteresowane nawet odpłatnym odbiorem folii. Na rynku jest sporo surowca do recyklingu. W obliczu załamania się rynku chińskiego firmy mogą przebierać w ofertach przerobu surowca i odpadów znacznie łatwiejszych niż zużyte folie rolnicze.
– Z agrofolii był wytwarzany granulat. Z niego można produkować nową folię. Niestety, rynek się załamał. W tej chwili jest na nim nadmiar tworzyw i dlatego zużyta folia rolnicza nie jest odbierana. Zakłady nie są nią zainteresowane. Jest to produkt trudny w utylizacji, a cały proces wymaga większych nakładów. Jest droższy. Do niedawna na granulat był spory popyt z Chin. Skończył się jednak, dlatego też firmy zajmujące się przerobem folii nie są zainteresowane tą rolniczą. Materiału jest nadwyżka, dlatego zakłady recyklingowe wybierają to, co jest w obróbce łatwiejsze i tańsze – informuje Jerzy Ziaja, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu.
Dodajmy, że załamanie rynku folii nastąpiło po wprowadzeniu przez Chiny zakazu importu 24 rodzajów odpadów, w tym tworzyw sztucznych. Chińczycy chcą w ten sposób chronić się przed zanieczyszczeniami.
Koszt utylizacji i produkcji granulatu z folii rolniczej jest spory. Łatwiej go wytwarzać z folii streczowej albo zużytych worków na śmieci. Surowca w kraju nie brakuje, dlatego też firmy utylizacyjne wybierają to, co jest dla nich korzystniejsze. Granulat bardziej opłaca się wytwarzać z folii sprowadzanej z innych państw UE niż tej, która jest dostępna w kraju i pochodzi z rolnictwa.
– Rolnicy muszą pogodzić się z faktem, że za utylizację folii będą musieli ponosić opłaty. Tak jest na Zachodzie i nie ma w tym nic dziwnego. Koszty pozbycia się odpadu ponosi ten, kto jest jego właścicielem. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby w cenę zakupu folii rolniczej wkalkulować koszty jej utylizacji. Postulowaliśmy wprowadzenie takiego rozwiązania, ale zostaliśmy zignorowani przez rząd. Do firm utylizacyjnych trafiałaby opłata ponoszona przez rolników przy zakupie folii i teraz nie byłoby z jej odbiorem większego problemu – twierdzi prezes OIGR.
Chrońmy środowisko i portfele
Problem dostrzegło też Ministerstwo Środowiska. W odpowiedzi udzielonej pod koniec października ub.r. KRIR resort zauważa, że zgodnie z art. 22 Ustawy z dnia 14 grudnia 2012 r. o odpadach koszty gospodarowania odpadami są ponoszone przez pierwotnego wytwórcę odpadów lub przez obecnego lub poprzedniego posiadacza odpadów. W przypadkach określonych w przepisach odrębnych koszty gospodarowania odpadami ponosi producent produktu lub podmiot wprowadzający produkt na terytorium kraju. Takie przepisy nie zostały jednak określone w odniesieniu do produktów typu folia wykorzystywana w rolnictwie.
W związku z powyższym, resort środowiska poinformował KRIR, że rolnik będący wytwórcą odpadów ma obowiązek na własny koszt zagospodarować te odpady, np. przez zlecenie tych czynności podmiotowi posiadającemu odpowiednie zezwolenie.
Ministerstwo Środowiska poinformowało, że jest świadome „zaistniałej sytuacji oraz problemów, które z niej wynikają, w tym możliwych ograniczeń w odbiorze odpadów danego rodzaju, również odpłatnie.
fot. Tomasz Ślęzak (x2)
CO Z TĄ FOLIĄ?