StoryEditorInterwencja

Czy kopalnia Bełchatów żywcem pogrzebie gospodarstwa

12.06.2014., 12:06h
O zamiarach uruchomienia przez Kopalnię Węgla Brunatnego w Bełchatowie kolejnej odkrywki pod Złoczewem mówiło się już w końcu lat 70. Dla rolników z gminy Ostrówek w powiecie wieluńskim wieści o wcielaniu tych planów w życie nie były więc zaskoczeniem. Szokująca była dopiero wiadomość, iż odkrywka pod Złoczewem obróci w niwecz ich gospodarstwa. Planiści z Bełchatowa postanowili bowiem zamiast okolicznych nieużytków pogrzebać pod zwałowiskiem kopalni kilka wsi i najlepsze w gminie gospodarstwa.

 

Kopalnia Złoczew ma być jednym z satelitarnych złóż węgla dla PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. Oddział Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów. Jej budowa uwzględniona została w projekcie Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju do 2030 r. Złoże jest położone w południowo-zachodniej części województwa łódzkiego. To wąski pas o szerokości 1000–1500 m ciągnący się na przestrzeni około 10 km przez obszar trzech gmin: Złoczew, Burzenin (powiat sieradzki) oraz Ostrówek (powiat wieluński). Jak czytamy na oficjalnej stronie internetowej, PGE Bełchatów w sierpniu 2012 r. zakończyła odwierty próbne. Wyniki analiz po wykonaniu 272 otworów potwierdziły prognozy co do ilości i jakości węgla w złożu. W przyszłym roku PGE Bełchatów chce uzyskać koncesję na wydobycie a w 2018 r. rozpocząć eksploatację. Pierwszym krokiem do wydobycia surowca będzie zdjęcie nadkładu ziemi, by dostać się do złoża. Pod tym właśnie nadkładem pogrzebane zostać mają wsie Milejów oraz część Janowa, Kozuba, Woli Rudnickiej i Okalewa.

 

Niepojęta zmiana

 

– Dowiedzieliśmy się o tym dopiero w 2012 r., na spotkaniu informacyjnym zorganizowanym przez PGE Bełchatów – mówi Stanisław Skibiński z Janowa.
–Później zaś usłyszeliśmy, że owo spotkanie organizatorzy określili mianem konsultacji społecznych. Dla nas konsultacje mają miejsce wtedy, gdy druga strona ma prawo głosu, gdy jest jakaś alternatywa i kiedy strony dochodzą do porozumienia. Nam zaś tylko powiedziano, że zmieniono lokalizację zwałowiska, więc musimy się stąd wynosić. Mówią, że chcą żywcem pogrzebać nasze wsie, nasze gospodarstwa, dorobek całego życia, a my mamy się z tym pogodzić?

 

70-hektarowe gospodarstwo Stanisław Skibiński przekazał już synowi – również Stanisławowi. Następca hoduje 100 sztuk bydła, rocznie do Spółdzielni Dostawców Mleka w Wieluniu odstawia 420 tys. kg mleka. Kukurydza, siano i zboże z własnych upraw zaspokaja potrzeby zwierząt. Korzystając z funduszy PROW hodowcy wymienili i uzupełnili park maszynowy, wybudowali nową oborę. Zaciągnięte kredyty spłacili. Rodzina chce rozwijać gospodarstwo, zwiększać produkcję, ale jak tu myśleć o rozwoju, skoro wieś zniknąć ma pod kopalnianą hałdą?

 

– Znaliśmy plany budowy kopalni i wszyscy się z tą perspektywą pogodzili. Nikt nie protestuje przeciwko samej kopalni, bo wiadomo, że złoża przesunąć się nie da. Zwałowisko przewidziano jednak pierwotnie w rejonie wsi Stolec, na nieużytkach i terenach prawie niezamieszkałych. Tam nikomu, by nie przeszkadzało, nie ma tam produkcji rolniczej a nieliczni mieszkańcy liczyli się już z koniecznością wyprowadzki – wyjaśnia Stanisław Skibiński, senior. – Nikt nie może pojąć dlaczego teraz zwałowisko chcą ulokować gdzie indziej. Czemu chcą zasypać nasze wsie, gdzie są wybudowane asfaltowe drogi, wodociągi, świetlice, szkoła i kaplica. Wszystko to powstało z naszych podatków albo naszymi rękoma w czynie społecznym. Są tu wreszcie duże nowoczesne gospodarstwa, w większości wyspecjalizowane w produkcji mleka. Dają one utrzymanie całym wielopokoleniowym rodzinom. Nie możemy pojąć, dlaczego PGE Bełchatów zmieniło plany skoro z nową lokalizacją wiążą o setki milionów wyższe odszkodowania dla wysiedlonych. Nie potrafimy zrozumieć, czemu chcą zniszczyć gęsto zaludnione wsie z dobrą infrastrukturą zamiast nieużytków. To zwyczajnie nie mieści się w głowie i kłóci ze zdrowym rozsądkiem, nie wspominając o rachunku ekonomicznym.

 

Jak groch o ścianę

 

–Przedstawiciele PGE Bełchatów nie chcieli nam na te pytania odpowiedzieć. Wskazywaliśmy im też inne, lepsze w naszym mniemaniu lokalizacje dla zwałowiska, np. 10-kilometrowy pas nieużytków w rejonie wsi Skrzynno. Oni jednak nie chcieli rozmawiać, nie chcieli pojechać w teren i na własne oczy przekonać się, że tam jest tylko piach, zarośla i kilka w większości opuszczonych albo sezonowo zamieszkałych domostw – ubolewa rolnik z Janowa. – Głusi byli na argumenty, że tam nie ma gospodarstw a mieszkańcy cieszyliby się z wykupu, bo teraz nie mają tam nawet drogi i zimą są praktycznie odcięci od świata.

 

– Zaproponowali nam za to, że odsuną zwałowisko o pół kilometra. Dla nas to jeszcze gorsze rozwiązanie, bo zostawiliby nam zabudowania, ale pozbawiliby nas pół i łąk. A w pobliżu gospodarstw ziemi pod uprawę ani łąk już nie znajdziemy – dodaje Stanisław Skibiński, syn. – Czym wykarmimy wtedy zwierzęta? To i tak oznaczałoby dla nas koniec działalności rolniczej i konieczność wyprowadzki. Tylko komu sprzedałbym wtedy gospodarstwo bez ziemi a z widokiem na hałdę? Przedstawiciele Bełchatowa stwierdzili więc, że ich lokalizacja jest właściwa. Nie widzieli żadnego problemu. Według nich, za odszkodowanie możemy sobie kupić gospodarstwo gdziekolwiek a krowy można rano wydoić w Janowie a wieczorem choćby i pod Szczecinem. Tego było za wiele, powiedzieliśmy, że oni też mogą sobie nadkład wozić pod Bełchatów i tam usypać drugą Górę Kamieńsk.

 

– Obiecywali wiele miejsc pracy dla mieszkańców gminy, chociaż nie dalej jak w ubiegłym roku te same etaty dyrektor kopalni w Bełchatowie obiecywał w wywiadzie dla lokalnej prasy swoim górnikom. Ich pracownicy mają kontrakty na 3 lata, bo złoże w Bełchatowie jest na wyczerpaniu. Wiadomo, że nie zatrudnią rolnika, bo potrzebują fachowców w swojej branży a fachowców już mają aż nadto – stwierdza Skibiński senior. – Przekonywali ludzi wizją kortów tenisowych, basenów i boisk, jakie gmina wybuduje za pieniądze z kopalnianych podatków. Nie chcieli jednak mówić np. o leju depresyjnym, który tu powstanie. Bełchatów ma jeszcze jedną odkrywkę w okolicach Szczercowa. Będziemy więc mieli 3 leje w sąsiedztwie 30 km. Cały ten region wkrótce zamieni się w pustynię i rolnictwo się skończy. Ale w zamian będziemy mieli baseny i korty… My nie walczymy jednak z kopalnią, sprzeciwiamy się tylko nowej bezsensownej lokalizacji zwałowiska.

 

Jakim kosztem?

 

W podobnej jak Skibińscy sytuacji znalazło się kilkudziesięciu innych producentów mleka z wyliczanych na wstępie wsi. To głównie młodzi rolnicy, właściciele nowoczesnych, wyspecjalizowanych i dobrze rokujących na przyszłość gospodarstw. Tyle, że ta przyszłość stanęła pod znakiem zapytania…

 

Zbigniew Walasik ma w Janowie 100-hektarowe gospodarstwo i oborę na 180 sztuk bydła, w tym 100 krów dojnych. Do mleczarni w Wieluniu odstawia rocznie 650 tys. kg mleka. Skorzystał z unijnego dofinansowania i zaciągnął kredyty na budowę obory i zakup ziemi. Dzięki wsparciu na różnicowanie działalności rolniczej kupił tez ciągnik, sprzęt i maszyny, by świadczyć usługi rolnicze.

 

– Kredyty trzeba spłacać a z pracy na roli utrzymuje się u nas 9-osobowa rodzina. Bełchatów nie da nam ziemi w zamian, nie przeniesie naszych gospodarstw, dadzą tylko odszkodowanie. A przecież hodowli nie da się zawiesić do czasu zakupu nowego gospodarstwa, wszystko trzeba zaczynać od zera – ubolewa gospodarz.

 

Zbigniew Zasina z Janowa skorzystał z dofinansowania na zakup 30 ha ziemi i budynków, potem też premii z Młodego Rolnika na zakup maszyn. Jak inni gospodarze w tej okolicy, postawił na produkcję mleka i nie żałował dotąd podjętych decyzji. Teraz nie wie co robić, czy znów będzie musiał szukać miejsca dla siebie i swojej rodziny?

 

– Gmina sprzedała nas za obietnice pokaźnych wpływów do budżetu i nowych miejsc pracy – komentuje gospodarz. – Samorządowcy stwierdzili chyba, że skoro nas wysiedlą, to o nasze głosy w wyborach nie muszą już zabiegać.

 

– Za chwilę stuknie mi 40 lat. Chciałem w tym roku skorzystać z Młodego Rolnika i modernizować gospodarstwo – żali się Dariusz Witczak z Milejowa. –Trwam jednak wciąż w niepewności, nie wiem czy myśleć o rozwoju, czy raczej o przekwalifikowaniu.

 

Marcin Stangred z Milejowa prowadzi z ojcem Zbigniewem 67-hektarowe gospodarstwo. Mają oborę na 85 dojnych krów. Ze sprzedaży mleka utrzymuje się 5-osobowa rodzina. Młody gospodarz zaciągnął niedawno kredyt na zakup ciągnika. Zastanawia się, czy zdąży spłacić zobowiązanie nim z okien domu ujrzy taśmociągi. Czy ciągnik będzie mu wtedy jeszcze potrzebny?

 

– Najgorsze jest to, że nikt nie szacuje ekonomicznych i społecznych skutków wysiedleń, jakie wiążą się ze zmianą lokalizacji zwałowiska – ubolewa Stanisław Skibiński, senior. – Samorząd bez zająknięcia poświęcił prawie 1/3 powierzchni gminy, najlepsze tereny rolnicze i najprężniej rozwijające się gospodarstwa. Nikt nie liczy się z tym, że nasze gospodarstwa są podstawowym źródłem dochodu dla wielu rodzin. Młodzi rolnicy spłacają kredyty zaciągnięte na rozwój gospodarstw i produkcji, muszą wypełniać zobowiązania związane z realizacją unijnych programów. Rolnicy –emeryci pobierają średnio 800 zł świadczeń. Za te pieniądze nie opłacą mieszkań i nie utrzymają się w mieście. Dzieci nie będą ich mogły utrzymywać, skoro same będą musiały szukać pracy poza rolnictwem i domu poza wsią. Gdy gospodarze stracą ziemię, stracą też swoje ubezpieczenia w KRUS. Żyjemy tu i pracujemy od pokoleń, płacimy podatki, dbamy o nasze wsie. Dochody z kopalni wystarczą na jedno pokolenie, potem w tej gminie nie zostanie nic, bo to rolnictwo i rolnicy stanowili jej jedyną siłę.

 

Wsparcie mleczarni

 

Prawdopodobnie w przyszłym roku bełchatowska spółka rozpocznie wykupy nieruchomości pod budowę odkrywki i zwałowiska. Złoże ma wystarczyć na około 30 lat. Wiosną 2012 r. rolnicy z zagrożonych zasypaniem wsi ruszyli wśród mieszkańców z petycją. Przeciwko planom zwałowania nadkładu na tych terenach było 86% społeczeństwa. Petycję tę przedstawiono na sesji rady gminy. Radni poparli protest i 3 lipca 2012 r. przegłosowali stanowisko, by wystąpić do PGE Bełchatów z wnioskiem o wyznaczenie innej lokalizacji zwałowiska.

 

– Niestety, ci sami radni wkrótce przegłosowali wprowadzenie do studium zagospodarowania przestrzennego gminy takiej lokalizacji zwałowiska, jakiej życzyła sobie Kopalnia Bełchatów. – Na szczęście wojewoda, ze względu na jakieś błędy formalne, studium owe odrzucił. Tak czy siak, samorząd z nas zwyczajnie zakpił.

 

Rolników w sporze wspiera jedynie Spółdzielnia Dostawców Mleka w Wieluniu. Plany PGE Bełchatów uderzają również w działalność mleczarni, jednej z największych w regionie i jednej z najlepiej rozpoznawalnych wśród konsumentów w kraju.

 

– Na terenach przeznaczonych przez PGE Bełchatów pod zwałowisko, zasypane zostanie około 100 gospodarstw. Kolejne 150 zagrożone jest pośrednio, bo stracą część gruntów lub siedliska. Nasza spółdzielnia straciłaby przez te decyzje około 50 stałych dostawców, którzy w skali roku zaopatrują nas w 7 mln litrów surowca – mówi prezes SDM Wieluń Stefan Bartela. – Likwidacja tych gospodarstw godzi jednak poważnie w nasze interesy, bo musielibyśmy szukać nowych źródeł surowca, o który już teraz na rynku nie jest łatwo. To znacząco wpłynie na funkcjonowanie spółdzielni. Pozyskiwanie mleka z innych, dalszych rejonów oznacza wzrost kosztów produkcji. Ktoś te koszty musi ponieść: klient, zakład i dostawcy.

 

– Zagrożeni przez Kopalnię Złoczew hodowcy współpracują z nami od lat, posiadają nowoczesne i wysoko wyspecjalizowane gospodarstwa – dodaje prezes. – Nie ma najmniejszego powodu, by zaprzepaszczać ich wysiłek i dotychczasowe dokonania, które są wynikiem wieloletniej ciężkiej pracy. Ci ludzie nie zasłużyli na takie traktowanie. Tym bardziej, że zwałowisko można zlokalizować gdzie indziej, tak by nikomu nie przeszkadzało i nikomu nie zagrażało. Lokalizację zwałowiska zmieniono bez społecznych konsultacji. W 2010 r. sejmik województwa przychylił się do wniosku PGE Bełchatów i uchwalił stosowne zmiany w „Planie zagospodarowania przestrzennego województwa łódzkiego”. W 2012 r. PGE wystąpił do gminy Ostrówek o uwzględnienie tych zmian w gminnym studium zagospodarowania. Decydenci najwyraźniej zapomnieli, że te zmiany dokonują się nie tylko na papierze, że one niosą określone konsekwencje dla ludzi. O tych ludziach zapomniano, postawiono ich przed faktem.

 

Pytania bez odpowiedzi

 

Protestujących przeciw planom zasypania wsi rolników poparł również poseł Cezary Olejniczak. W 2012 r. dwukrotnie złożył interpelacje w tej sprawie, domagając się wyjaśnień z resortu gospodarki. Z odpowiedzi sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki Tomasza Tomczykiewicza niewiele jednak wynikało. „PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. Oddział Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów jest w trakcie realizacji koncesji upoważniającej do rozpoznania złoża węgla brunatnego Złoczew oraz przyległych terenów pod lokalizacje zwałowiska zewnętrznego. Na obecnym etapie rozpoznania złoża nie można jednoznacznie określić wielkości, kształtu ani granic terenów zarówno pod wyrobisko, jak również pod zwałowisko. Przyczyną jest fakt, iż jedynym dokumentem w owej tematyce jest projekt wstępny z roku 1979” – czytamy we wspomnianym dokumencie. Wiceminister zapewnił również, iż PGE Bełchatów musi podczas wytyczania ostatecznych planów uwzględnić opinie mieszkańców i zminimalizować koszty społeczne przedsięwzięcia. Poseł Olejniczak na prośbę rolników zaprosił wiceministra do gminy Ostrówek, by pokazać mu nieużytki, które można z powodzeniem poświęcić pod hałdę. Wizyta ta dotąd jednak nie doszła do skutku.

 

Rolnicy wystosowali więc list do wiceministra. Skarżą się w nim, iż PGE Bełchatów nie chce uwzględnić ich postulatów w pracach zmierzających do uruchomienia odkrywki Złoczew i unika rozmów na ten temat. Proszą więc resort o interwencję w celu uzyskania jasnych i rzeczowych odpowiedzi, bo mają dość życia w niepewności.

 

„Panie Ministrze, nie jesteśmy przeciwko kopalni odkrywkowej, bo jeżeli są pokłady węgla brunatnego i będzie taka potrzeba, to należy je wydobywać. Zwałowisko zewnętrzne można jednak zlokalizować w innym miejscu, na terenach nierolniczych, zasypując różnego rodzaju nieużytki wokół powstającego wyrobiska. Można też tę ziemię wykorzystać np. do rekultywacji starych wyrobisk w Bełchatowie bądź w Szczercowie. Przyczyniłoby się to do likwidacji leja depresyjnego w południowej części województwa łódzkiego. Takie rozwiązania proponowaliśmy Zarządowi Kopalni. (…) Do dnia dzisiejszego nie jest nam znane żadne stanowisko PGE Bełchatów w tej sprawie. (…) Prosimy o zrozumienie naszego rozgoryczenia, ponieważ stoimy przed groźbą zasypania naszych warsztatów pracy.(…) W imieniu mieszkańców prosimy Pana Ministra o obronę nas i naszych gospodarstw poprzez decyzje o niewyrażeniu zgody na lokalizację zwałowiska zewnętrznego na terenach rolniczych, gdzie funkcjonują duże, jak na warunki województwa łódzkiego, gospodarstwa rolne. Bylibyśmy również zaszczyceni, gdyby ta planowana wizyta Pana Ministra doszła wreszcie do skutku. Oczekujemy i serdecznie zapraszamy na wizję lokalną” – czytamy we wspomnianym liście.

 

Razem z rolnikami z gminy Ostrówek czekamy na odpowiedzi i stosowną reakcję Ministerstwa Gospodarki. Czekamy również na jasne i konkretne odpowiedzi ze strony spółki PGE Bełchatów, do której wystosowaliśmy szereg zapytań w imieniu hodowców z powiatu wieluńskiego. Nie doczekaliśmy się również dotąd wyjaśnień ze strony władz samorządowych gminy Ostrówek. Rolnicy i spółdzielcy o pomoc i zajęcie stanowiska zwrócili się również do Samorządu Województwa Łódzkiego. Do tematu więc z pewnością wrócimy w jednym z kolejnych wydań „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, gdy decydenci wreszcie przemówią.

 

Grzegorz Tomczyk

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
04. listopad 2024 08:36