Rolnicy chcą inwestować na ziemi wydzierżawionej od KOWR
Młode małżeństwo w 2014 roku wydzierżawiło 2 ha gruntu w Lubawce, w powiecie kamienno-górskim. Magdalena Kaczmarczyk wraz z mężem Jackiem na dzierżawionej od państwa działce prowadzą gospodarstwo specjalizujące się w hodowli koni.
Chcąc się rozwijać, zwrócili się do Agencji Nieruchomości Rolnych (poprzedniczki KOWR) o zgodę na wybudowanie na dzierżawionej działce wiaty dla kuców. Po uzyskaniu zgody inwestycja została przeprowadzona i formalnie odebrana. Następnie do KOWR trafił wniosek o wykup dzierżawionego, zabudowanego już gruntu. Do sprzedaży jednak nie doszło.
Rolnicy, chcąc dalej inwestować, podjęli rozmowy o przedłużeniu dzierżawy. W 2016 roku otrzymali informację, na jakich warunkach umowa może zostać przedłużona. Pani Magdalena ufała, że takie pismo zapewnia jej spokojne gospodarowanie.
Urzędnicy KOWR spychają winę na rolników za nieprzedłużenie umowy dzierżawy ziemi
Niestety, kiedy przed końcem umowy w 2018 roku zgłosiła się do KOWR w Rakowicach Wielkich, dowiedziała się, że umowa nie będzie przedłużona i to z jej winy. Kierownik KOWR w Rakowicach Zbigniew Mądzelewski – dawny działacz związku zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność”, który przez część swojego życia prowadził gospodarstwo, poinformował ją, że „za późno złożyła kolejny wniosek o przedłużenie”.
I tu rolniczka zderzyła się z murem urzędniczego uporu. Pracownicy KOWR wypierają się rozmów i spotkań, na których rolniczka mówiła, że zamierza rozwijać gospodarstwo, że chce kupić dzierżawioną działkę i przedłużyć umowę dzierżawy.
W całej sprawie jest mnóstwo pytań o powody działań pracowników KOWR:
- Dlaczego nie powiadomili dzierżawcy o zbliżającym się terminie wygaśnięcia umowy, skoro w innych przypadkach to czynią?
- Dlaczego oświadczenie pracownicy, że nie rozmawiała z rolniczką o przedłużeniu dzierżawy, zostało bezkrytycznie przyjęte przez dyrektora jako prawdziwe, a nie uwzględniono oświadczenia pani Magdaleny, jej męża oraz delegatki Dolnośląskiej Izby Rolniczej o wielokrotnych deklaracjach przedłużenia umowy?
- Dlaczego Zbigniew Mądzelewski z KOWR w Rakowicach Wielkich nie spisał porozumienia z Magdaleną Kaczmarczyk o zgodnym ustaleniu nowego terminu wydania nieruchomości, skoro to oznacza bardzo wysokie kary za bezumowne użytkowanie i dożywotnie wykluczenie z jakichkolwiek przetargów w KOWR?
- Dlaczego nikt nie informuje rolniczki, że przysługuje jej zwrot nakładów, jakie poniosła na budowę wiaty, a pracownicy tłumaczą, że nowy dzierżawca będzie musiał za nią KOWR zapłacić?
- Dlaczego wreszcie nie zastosowano zarządzenia Centrali KOWR, które daje możliwość przedłużenia tej umowy?
Magdalena Kaczmarczyk z kucami, których hodowli będzie musiała zaprzestać, jeśli straci ziemię dzierżawioną od KOWR
Praca młodych rolników uzależniona od dobrej woli urzędników KOWR
Można by kierować do KOWR kolejne pytania, ale przecież wytyczne mówią wprost, że: „obowiązek przedstawienia dzierżawcy warunków dalszej dzierżawy nie jest jednoznaczny z koniecznością osiągnięcia między stronami porozumienia w tym terminie”. Umowa na 2 ha w Lubawce obowiązywała do 7 października 2018 roku, więc można było potraktować ponowny wniosek dzierżawców z sierpnia 2018 roku jako element trwających od 2016 roku negocjacji w sprawie przedłużenia umowy. Zastanawia, skąd ten upór urzędników KOWR z Rakowic?
Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, mówił nie tak dawno, że nie ma zgody na arogancję i niekompetencję w KOWR i ARiMR. Niestety, życie pisze własne scenariusze. Przykład młodych rolników z Lubawki pokazuje, że gdyby urzędnicy KOWR w Rakowicach wykazali minimum dobrych chęci i robili to, do czego zostali powołani, sytuacja pani Magdaleny i jej rodziny nie byłaby tak dramatyczna. Tuż przed nadejściem zimy zostali oni wypędzeni przez urzędników ze swojego miejsca pracy, z miejsca, gdzie ich konie miały zapewnione godne warunki życia. Sytuacja jest o tyle dziwna, że Mirosław Kulesza, obecny dyrektor oddziału KOWR we Wrocławiu, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, jest człowiekiem otwartym, szukającym kompromisu i chcącym pomagać rolnikom.
- Wiata dla koni postawiona na wydzierżawionej działce
Dolnośląska Izba Rolnicza wspiera rolników w sporze z KOWR
W obronę słusznej sprawy zaangażowana przez cały czas była Bożena Kończak – szefowa Rady Powiatowej Dolnośląskiej Izby Rolniczej w Kamiennej Górze. Pisma pisał w tej sprawie i osobiście interweniował w KOWR Leszek Grala – prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej, wsparcie deklarował Mirosław Kulesza – dyrektor KOWR we Wrocławiu, a tymczasem młodzi rolnicy będą musieli szukać schronienia dla swoich kuców. Czy do działacza rolniczej Solidarności dociera szkoda, jaką wyrządził tym ludziom i ich rodzinie? W biurze Izby we Wrocławiu mówią, że jeszcze nie jest za późno, by sprawę załatwić zgodnie z wnioskiem rolników i w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem.
Do dnia wysłania tego numeru „Tygodnika Poradnika Rolniczego” do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania przesłane do KOWR w Rakowicach. O sposobie załatwienia sprawy niezwłocznie poinformujemy naszych Czytelników.
Inne przykłady działania KOWR-u i jego pracy „na rzecz” rolników
Kolejny przykład działalności KOWR również pochodzi z Dolnego Śląska. Krzysztof Ślufarski od 1995 roku prowadzi rodzinne gospodarstwo rolne o powierzchni 231,42 ha (170 ha gruntów własnych) położone na terenie trzech gmin powiatu głogowskiego. W gminie wiejskiej Głogów ma 157,59 ha gruntów rolnych, na terenie miasta Głogów 38,41 ha, a w gminie Pęcław – 35,42 ha. Warto podkreślić, że grunty wchodzące w skład gospodarstwa w gminie Pęcław zostały przez niego nabyte w 2014 roku w przetargu od ANR. Na posiadanym areale uprawiana jest kukurydza, rzepak i pszenica.
– W 2018 roku pojawiła się możliwość kupienia ziemi w powiecie głogowskim (gmina Pęcław) o powierzchni 29,6 ha oraz 4,12 ha. Zainteresowałem się nimi, ponieważ leżą w bezpośrednim sąsiedztwie moich działek. Właścicielem gruntów był Waldemar Faryna, rolnik z Kotli w powiecie głogowskim, z którym ustaliłem cenę. Na poczet zakupu tych gruntów udzieliłem sprzedającemu zaliczki na łączną kwotę 156 tys. zł na spłatę różnych wierzytelności. Pomogłem też „dogadać” się z firmami, w których miał zaległości, gwarantując, że po sprzedaży wszystkie ureguluje. Ponieważ byliśmy dogadani, we wrześniu 2018 roku zacząłem uprawiać grunty za jego zgodą. Wtedy też nawiozłem na pola wapno, przygotowałem i obsiałem ziemię, zastosowałem też nawożenie. Wydałem na to około 70 tys. zł. Składając wniosek o dopłaty bezpośrednie na 2019 rok, zgłosiłem areał powiększony o ziemię, którą chciałem kupić – wspomina pan Krzysztof.
W sierpniu Wschowski Bank Spółdzielczy przyznał Krzysztofowi Ślufarskiemu kredyt na zakup ponad 33 ha ziemi (788 tys. zł).
– 26 września w kancelarii notarialnej sporządziliśmy warunkową umowę sprzedaży. By wszystko przebiegało zgodnie z procedurami, wystąpiliśmy również do KOWR we Wrocławiu z zapytaniem, czy zamierza skorzystać z prawa pierwokupu. Następnie zadzwoniłem do KOWR z pytaniem, czy mam przywieźć umowę do Wrocławia. W odpowiedzi usłyszałem, że nie ma takiej potrzeby i wystarczy, jak zostawię ją w Legnicy, ponieważ i tak pracownik oddziału wozi dokumenty do Wrocławia – poinformował rolnik.
Sprzedającemu zależało, aby sprawę załatwić do końca miesiąca, miał bowiem wystawione prolongaty w banku na spłatę zaległości. Po upływie dwóch tygodni rolnicy usiłowali się skontaktować z osobą zajmującą się tą sprawą. Nie było to takie proste.
A jednak KOWR skorzysta z prawa pierwokupu ziemi
– W połowie października wspólnie z panem Waldemarem postanowiliśmy zadzwonić do KOWR we Wrocławiu z pytaniem, czy podjęto już decyzję. Mieliśmy bardzo duże kłopoty ze skontaktowaniem się z pracownicą prowadzącą naszą sprawę. Najpierw była na zwolnieniu lekarskim, następnie na urlopie. Gdy w końcu nawiązałem kontakt, dowiedziałem się, że KOWR postanowił skorzystać z przysługującego mu prawa pierwokupu, a informację o tym zamieścił na stronie internetowej agencji. Nikt nie poinformował o tym fakcie ani mnie, ani sprzedającego. Byłem bardzo zdziwiony tą decyzją. Zacząłem się zastanawiać nad celowością działań agencji. Te 33 ha położone są na 15 działkach, cena zakupu wyniosła niemal 1 mln zł. Niestety, w innych przypadkach, pomimo sygnałów od lokalnych środowisk rolniczych i samorządowych, oddział we Wrocławiu nie reaguje i nie wykonuje pierwokupu w stosunku do wielkich obszarowo transakcji sprzedaży. Jak chociażby ta z jesieni 2017 roku, kiedy to KOWR nie odkupił 500 ha gruntów na terenie powiatu trzebnickiego. Wówczas nabywcą była spółka z Woskowic Małych koło Namysłowa – informuje pan Krzysztof.
- Krzysztof Ślufarski chciał kupić 33 ha ziemi. KOWR rolnika wyprzedził
– Nie wiem, czy jeszcze da się coś zrobić z moją sprawą – dodaje Ślufarski. – Wysłałem pisma z prośbą o ponowne przeanalizowanie decyzji do ministerstwa rolnictwa, dyrektora generalnego KOWR, dyrektora KOWR we Wrocławiu. Umówiłem się na spotkanie z Mirosławem Kuleszą – dyrektorem OR KOWR we Wrocławiu. Podczas spotkania okazało się, że KOWR skorzystał z prawa pierwokupu, ponieważ w żadnych dokumentach nie znalazła się informacja, że jest na nich prowadzona produkcja, ani o tym, że przekazałem sprzedającemu zaliczkę. Być może wówczas nie skorzystaliby z przysługującego im prawa. Ziemia zostanie podzielona na działki i trafi do dzierżawy. Niestety, nie będę mógł startować w przetargach, ponieważ dyskwalifikuje mnie miejsce zamieszkania. Szczerze mówiąc, po spotkaniu nie stałem się mądrzejszy. Na pewno będę walczył dalej. Planuję kolejne spotkanie, tym razem w kancelarii prawnej, która zajmuje się tego typu sprawami.
Krzysztofowi Ślufarskiemu usiłuje pomóc DIR. Jej zarząd zwrócił się do Mirosława Kuleszy z wnioskiem o przeanalizowanie celowości wykonania przez Oddział pierwokupu działek w gminie Pęcław. O dalszym przebiegu opisanych przykładów wsparcia rolników przez oddział KOWR będziemy informować naszych Czytelników.
Ireneusz Oleszczyński
Fot. główne: Pixabay