W komentarzu do swojej prognozy pogody na pierwsze miesiące 2019 roku wspomina Pan, że maj może obfitować w deszcze. A jakie mogą być żniwa?
– Na początek muszę zastrzec, że tak jak instytuty meteorologiczne potrafią z dużą dokładnością przewidzieć pogodę na kilka dni w przód, tak ja z dokładnością do ok. 80–90% mogę przewidzieć jakie czekają nas zjawiska w perspektywie kilku miesięcy. Dlatego jest niemal pewne, że w maju czekają nas obfite deszcze. Natomiast żniwa będą raczej spokojne i tylko sporadycznie pojawią się opady deszczu. Bardziej intensywne opady przewiduję dopiero na drugą połowę sierpnia 2019 roku.
Rok 2018 był ekstremalnie suchy dla dużej części Polski. Z kolei rok 2016 i 2017 obfitowały w deszcze i huragany. Czy w tym roku i kolejnych latach należy spodziewać się jakiś anomalii?
– Z moich obserwacji wynika, że w 2023 roku może nas dotknąć suszą podobna do tej z 2018 roku, czyli będzie ona dotyczyć dużej części Europy. Również w 2020 roku mogą wystąpić znaczne niedobory wody, ale susza wówczas będzie miała zasięg bardziej regionalny. W zasadzie 2019 rok nie powinien obfitować w jakieś większe anomalie. Maj może rzeczywiście obfitować w deszcze, co będzie utrudniało zebranie paszy w gospodarstwach mlecznych. Nawałnice i burze mogą pojawić się także w sierpniu, ale tego na 100% nie mogę teraz przewidzieć, chociaż tak wynika ze wzorca, jaki stosuję.
Na ile zmiany klimatu, które możemy coraz częściej obserwować, mają wpływ na Pańskie pracę i na ile to utrudnia trafne prognozowanie w perspektywie długofalowej?
– Klimat się zmienia, ale mówienie – tak jak podczas zakończonej w Katowicach Konferencji Klimatycznej – że za ocieplenie klimatu odpowiada wyłącznie emisja CO2 jest ogromnym nieporozumieniem i nadużyciem. Na zmianę klimatu wpływa aż 30 wielkich czynników, w tym chociażby grawitacja, prądy strumieniowe, prądy termohalinowe, wybuchy wulkanów pyłowych czy zmienna cyrkulacja wód oceanicznych. Słońce i jego aktywność również w ogromnym stopniu oddziaływają na klimat na ziemi. Wpływ człowieka na zmiany klimatyczne w porównaniu do innych czynników jest znikomy. Przecież od X do XIII wieku także było notowane znaczne ocieplenie klimatu. Od 1600 roku do 1720 roku z kolei doszło do małego zlodowacenia, a od połowu XIX wieku znowu obserwujemy ocieplenie klimatu. Naprawdę, ludzkość w X czy XI wieku ani nie była zbyt liczna, ani cywilizacja nie była tak rozwinięta, aby ktokolwiek na poważnie uważał, że przez ówczesną emisję CO2 doszło to ocieplenia klimatu.
A wracając do kwestii, na ile zmiany klimatu utrudniają prognozowanie pogody w ujęciu długofalowym, to można to zniwelować. Należy jednak wybrać odpowiednie czynniki korygujące. Przeważnie dokonuję odpowiedniego doboru i dlatego moje prognozy sprawdzają się w tak wysokim stopniu. Ale czasem zdarzają się też pewne pomyłki, jak na przykład w tamtą wiosnę, kiedy nie przewidziałem przymrozków. Błąd wynikał z niewłaściwego użycia współczynnika danych meteorologicznych i astronomicznych. Z tego powodu ważna jest zdobyta wiedza i należy korzystać nie tylko z meteorologii, ale też nauk związanych z kosmosem.
Od wielu lat obserwuje Pan pogodę. Jak bardzo zmieniła się ona przez ostatnie lata? Czy mamy jeszcze 4 pory roku czy wręcz 6 wraz z przedwiośniem i przedzimiem czy może powoli zmienia się w tylko 2 pory roku?
– W strefie międzyzwrotnikowej rzeczywiście mamy do czynienia z 2 porami roku. Jednak w naszej strefie, umiarkowanej, te różnice pomiędzy poszczególnymi porami się zacierają. Z tego powodu w naszym kręgu kulturowym przyjęło się mówić o czterech porach roku, a czasem możemy zaobserwować nawet i wspomnianych 6 pór roku. Jednak generalnie można przyjąć, że również i u nas mamy do czynienia z dwiema podstawowymi porami: zimą oraz latem. Wpływa na to wiele czynników, w tym chociażby jak głęboko prąd strumieniowy zaciąga zimne powietrze z północy i pcha je na południe. To między innymi od tego zależy, jak gwałtownie będziemy przechodzić pomiędzy tymi porami roku.
Rozmawiał Paweł Mikos