Ile rolnicy muszą płacić za wodę używaną do produkcji rolniczej?
Już teraz rolnicy muszą płacić za wodę nie tylko z wodociągu, ale nawet z własnej studni, choć ministerstwo rolnictwa uspokaja: „…mając na względzie między innymi sytuację sektora rolnego w Polsce, postulowało o racjonalizację systemu opłat za pobór wód. W wyniku przeprowadzonych uzgodnień nastąpiło znaczne zmniejszenie proponowanych stawek opłat, a niektóre opłaty nie zostały wprowadzone.Oto jakie opłaty za wodę używaną do produkcji rolniczej muszą płacić rolniczy:
- w przypadku poboru wody do nawodnień rolniczych wysokość proponowanej górnej jednostkowej stawki opłaty zmiennej za 1 m3 pobranej wody podziemnej została zmniejszona z 1,64 zł do 0,15 zł, a pobór wody powierzchniowej został zwolniony z opłaty (pierwotnie planowano stawkę 0,82 zł
za 1 m3), - za pobór wód do nawodnień rolniczych nie jest stosowana opłata stała,
- także w przypadku poboru wody na inne cele nastąpiło znaczne obniżenie proponowanych górnych stawek jednostkowych”.
Sytuacja pogarsza się bardzo szybko, gdyż samorządy już teraz nie sporadycznie, ale coraz częściej muszą dowozić wodę dla rolników do spożycia, ale także dla zwierząt.
Studnie wysychają
Tak było w ubiegłym roku na przykład na Dolnym Śląsku w okolicach Lubawki oraz Kamiennej Góry, gdzie gminy transportowały wodę do gospodarstw rolnych na potrzeby konsumpcyjne ludzi, ale także produkcji zwierzęcej, bo rolnicy po prostu nie mieli czym poić krów. Tak było już w przypadku kilkunastu gospodarstw. W tym roku szykuje się powtórka.
Wysychają nawet studnie, które jeszcze kilka lat temu były dla gospodarzy ratunkiem, szczególnie w lecie.
Patryk Straus, wójt gminy Kamienna Góra, w której także dowożono wodę dla rolników, alarmuje – studnie głębinowe, jakie teraz buduje się na potrzeby samorządu, są już dużo głębsze niż wcześniej budowane, bo poziom wody znacznie się obniżył – nawet o 20%. To zaczyna być poważny problem dla samorządu i oczywiście dla rolników.
– Każdy radzi sobie jak umie – opowiada Stanisław Paździor, rolnik z Czadrowa w gminie Kamienna Góra. – Są tacy, którym studnia nie wyschła. Ci, którym wyschło to źródło wody, poją bydło w pobliskich rzekach albo dowożą beczkowozem. Nie ma innej rady. Przecież krowie nie wytłumaczę, że jest susza.
– Rolnik nie wytłumaczy krowie, że jest susza i nie ma wody. Albo ją napoi albo zlikwiduje hodowlę – mówi Stanisław Paździor, rolnik z Czadr owa
Susza doskwiera także na nizinach, choćby w województwie lubuskim.
– Ten problem zaczyna dotykać coraz większą grupę rolników – mówi Henryk Ostrowski ze Szprotawy w Lubuskiem (członek rady społecznej w tamtejszym KOWR). I dodaje: – U mnie w studni, już wiosną poziom wody obniżył się o blisko dwa metry. To, niestety, będzie postępowało i to szybko. A rolnicy coraz częściej wskazują na ten problem w swoich gospodarstwach, gdzie studnia była ostatnim ratunkiem w czasie upalnego lata. Z niej mogli czerpać rolnicy na potrzeby konsumpcyjne, ale także produkcyjne dla zwierząt czy żeby podlać ogródek.
– Przy takim stopniu suszy moja studnia może wyschnąć za rok czy dwa – obawia się Henryk Ostrowski ze Szprotawy
Nie inaczej jest w regionie legnickim, gdzie woda w studniach z roku na rok obniża swój poziom.
– To bardzo poważny problem – mówi Dariusz Jarema ze wsi Wilczyce (gm. Krotoszyce). – Co więcej, za wodę ze studni też trzeba płacić, a z rzeki nie wolno jej pobierać. Nie wiem, co zrobię, jak moja wyschnie, bo już od jakiegoś czasu poziom znacznie opadł, przynajmniej o metr. Nawet do oprysków trzeba zbierać długo wodę, bo potrzebuję jej znaczne ilości. Jeśli tak dalej będzie, to rolnikom zostanie chyba tylko deszczówka.
– Żeby zrobić opryski wodę muszą gromadzić w zbiornikach nawet przez kilka dni – alarmuje Dariusz Jarema z Wilczyc
Rolnicy muszą płacić nawet za wodę z własnej studni
Jeżeli ktoś ma jeszcze studnie z wodą, to nawet wtedy musi płacić za wodę, jeśli zużywa jej więcej niż pięć metrów sześciennych dziennie. Rolnik wskazuje też, że problematyczne jest również czerpanie wody z rzeki ze względu na przepisy.
Rolnicy są coraz bardziej zaniepokojeni, gdyż może być jeszcze gorzej – czarny scenariusz, jaki mają Wody Polskie, przewiduje nawet wprowadzanie reglamentacji wody na potrzeby produkcyjne rolników.
W takiej sytuacji można się wkrótce spodziewać znacznego wzrostu cen żywności, zarówno tej roślinnej, jak i zwierzęcej.
Choć tylko między wierszami, to tak złą sytuację potwierdza resort rolnictwa: „Polska jest krajem o stosunkowo małych zasobach wodnych, a efektywność ich użytkowania jest niska. W niektórych częściach Polski występują okresowo trudności w zaopatrzeniu w wodę. W ustawie zostało przewidziane wdrożenie zasady zwrotu kosztów usług wodnych, zgodnie z art. 9 Ramowej Dyrektywy Wodnej, co wiąże się z wprowadzeniem opłat za korzystanie z wody. Stworzenie systemu bodźców finansowych kształtujących potrzeby wodne społeczeństwa i gospodarki powinno przyczynić się do efektywnego i sprawnego gospodarowania zasobami wodnymi”.
Woda dla rolnictwa na kartki?
W takiej sytuacji nie dziwi fakt, iż jeszcze czarniejszy scenariusz przewidują Wody Polskie, które myślą nawet o wprowadzeniu reglamentacji wody dla potrzeb produkcji rolnej w gospodarstwach.
– Chcemy się przed tym ustrzec, dlatego powstaje Plan Przeciwdziałania Skutkom Suszy (PPSS) – mówi Tomasz Jurczyk z Wód Polskich, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach, który prezentował rolnikom założenia PPSS podczas konferencji naukowej właśnie na temat walki z suszą w rolnictwie w Opolskiem.
Ale na razie rolnicy muszą się ratować na własną rękę, wykorzystując różne metody do zatrzymania wody na potrzeby upraw, bo jak informuje Dariusz Mamiński z biura prasowego ministerstwa rolnictwa: „Zgodnie z art. 395 pkt. 11–13 Prawa wodnego, na zatrzymywanie wody w rowach, hamowanie odpływu wody z obiektów drenarskich oraz przechwytywanie wód opadowych lub roztopowych za pomocą urządzeń melioracji wodnych nie jest wymagane pozwolenie wodnoprawne albo zgłoszenie wodnoprawne”.
Wszystko wskazuje na to, że będzie tak jeszcze przez najbliższe kilka lat, gdyż dopiero w 2020 roku ma być gotowy nowy Plan Przeciwdziałania Skutkom Suszy, który przygotowuje kilka resortów.
W 2017 r. wykonano metodykę jego opracowania, w której przewidziano m.in.: kreowanie świadomości rolników w zakresie możliwości tworzenia retencji na obszarach rolnych oraz propagowanie działań zmniejszających straty w rolnictwie podczas suszy oraz opracowanie wytycznych do racjonalnego zużycia wody w rolnictwie.
Jak zaznacza Dariusz Mamiński, na razie: „…z uwagi na wstępny okres prac dotychczas nie zostały przedstawione żadne projekty dokumentów związanych z PPSS”.
Artur Kowalczyk
zdj. główne Pixabay