StoryEditorFelietony

Dał nam przykład Bonaparte, czyli wprowadzenie ceny podstawowej dla rolników

27.02.2018., 13:02h
Jak zwyciężać mamy. Tak śpiewamy w drugiej zwrotce polskiego hymnu. My chcielibyśmy jednak też zaśpiewać: Dał nam przykład Travert, jak zwyciężać mamy. Nie szkodzi, że się nie rymuje. Nie uważamy też, że znieważamy jeden z najważniejszych polskich symboli narodowych. Wykorzystujemy fragment hymnu, bo chodzi tutaj o być albo nie być narodowego rolnictwa i rolników. A więc tych, którzy przez wieki, żywili i bronili”. I których obecnie trzeba wziąć w obronę.
Travert, a właściwie Stéphane Travert, to minister rolnictwa w obecnym francuskim rządzie. Zgłosił on projekt ustawy ustalającej „równowagę stosunków handlowych w sektorze rolno–spożywczym”. Szef francuskiego resortu rolnictwa chce to osiągnąć między innymi zakazując sieciom handlowym akcji „płacisz za jedno, otrzymujesz dwa”, ograniczając do 25% promocyjne obniżki cen w marketach, ustalając dolną granicę marży sklepowej na poziomie 10% oraz, co najważniejsze, wprowadzając w handlu tzw. indeksy cenowe. Zgodnie z nimi cena detaliczna musi pokrywać koszty produkcji oraz minimalny zysk producenta. Oznacza to wprowadzenie ceny podstawowej dla rolników, poniżej której sieci handlowe nie mogą zejść.

Tak pokrótce wygląda, według francuskiego rządu, ustalenie równowagi w stosunkach handlowych w sektorze rolno-spożywczym. Dodajmy jeszcze, że w oryginalnym tekście naszego hymnu, napisanym przez Józefa Wybickiego w lipcu 1797 r., ostatnia zwrotka brzmiała:

Na to wszystkich jedne głosy:
„Dosyć tej niewoli
mamy Racławickie Kosy,
Kościuszkę, Bóg pozwoli”.

Piszemy o tym, żeby jeszcze raz podkreślić rolę chłopów w walce o niepodległość. Ojczyzna jest coś polskim chłopom po prostu winna.

Środki zaradcze, które mają ochronić naszego zachodniego sąsiada przed ASF są bardzo intensywne. Niemcy prowadzą nie tylko intensywny odstrzał dzików, ale i kiełbasy. Ktoś tam wyniuchał, że w ich Lidlach pojawiła się kiełbasa z Polski (dokładnie Polnische Rohwurst, czyli polska surowa, długodojrzewająca). Przez ich media, także rolnicze, przewaliła się z tego powodu nawała. Bo niby kiełbasa z Polski może zawlec na ich terytorium wirusa ASF. Nam wiadomo, że ASF w wędlinach, to problem Ukrainy i Rosji. Zaś naszą kiełbasę, jak udało nam się ustalić, wyprodukowano w zakładzie z woj. lubuskiego, do którego choroba dotrze na końcu. Z naszej wiedzy wynika, że żadna chora na ASF świnia nie trafiła w Polsce do zakładu mięsnego. Doskonale znamy problemy naszych rolników ze stref zapowietrzonych, którzy nie mieli komu sprzedać zdrowych świń, bo zakłady bały się od nich kupować i świnie rosły do wagi 150–160 kg. Traktujemy więc tę medialną burzę w Niemczech jako element wojenki handlowej. Wystarczyło przecież kiełbasę przekazać do badania i wykryć w niej wirusa. Skoro tamtejsze bardzo prężne organizacje rolnicze tego nie zrobiły, to znaczy, że ASF w Polnische Rohwurst nie ma.

Notowania ceny masła podczas ostatniej Giełdy Fonterra wzrosły o 1 procent, ale odtłuszczonego mleka w proszku spadły o trzy procent. Nadal jest więc nadzieja, że tłuszcz będzie płacił przez dłuższy okres. Nadal też jest więcej niż pewne, że mleczarnie produkujące odtłuszczone mleko w proszku będą je sprzedawały poniżej 5 zł za kilogram albo składowały w magazynach. Oczywiste jest, że koszty takiego magazynowania są niemałe. Poza tym, w tych górach proszku zamrożone są spółdzielcze, a więc chłopskie pieniądze. Może więc nie produkować mleka w proszku? Jest praktycznie niemożliwe przy dużej produkcji masła. Bo na co przerobić mleko chude będące wynikiem produkcji masła albo śmietany przerzutowej. Zwykle produkcja proszku na magazyn miała jakiś sens, bo w ciągu kilku lub kilkunastu miesięcy proszek zaczynał płacić. Teraz jest to mało prawdopodobne, bowiem w unijnych magazynach składowane jest jeszcze ponad 360 tysięcy ton starego odtłuszczonego mleka w proszku z ostatniej interwencji. Zaś Komisja Europejska, a dokładnie komisarz Phil Hogan, jest bezradny i nie wie co z tym fantem zrobić. Wypuszczanie tego proszku na rynek po 1100 euro za tonę nic nie daje, bo negatywnie wpływa na ceny rynkowe świeżego proszku. Nie wychodzi też eksport z dopłatą starego proszku, bo nie pozwala na to WTO – Światowa Organizacja Handlu. Nie wiadomo też, dlaczego Unia nie chce zagospodarować tego proszku jako pomoc humanitarną. Wszak są miejsca na świecie, w których panuje głód i wojny. A mleko i jego przetwory to nie tylko żywność, ale i lekarstwo – szczególnie dla dzieci. Można to mleko przeznaczyć na pasze, dopłacając oczywiście do tego interesu! KE jednak wzdryga się przed wprowadzeniem tego rozwiązania. Trzeba odnotować, że europoseł Czesław Siekierski od miesięcy usiłuje przekonać komisarza Hogana do tego pomysłu. Pamiętajmy, że europoseł Siekierski – to przewodniczący Komisji Rolnictwa Parlamentu Europejskiego i wie co mówi. Na spotkaniu w KZSM powiedział otwarcie: interwencja unijna na rynku mleka jest zawsze spóźniona, a przez to droga i mniej skuteczna. Trzeba się z tym zgodzić. Wszak nie tak dawno – bo po ostatnim kryzysie – ceny skupu poszły znacząco w górę. I wówczas KE wprowadziła mechanizm ograniczenia produkcji mleka w gospodarstwach – w zamian za pieniężne rekompensaty. Była to spóźniona reakcja unijnych biurokratów na ów kryzys. Ale ten pomysł oznaczał faktycznie wyrzucenie w błoto około 180 milionów euro. Po prostu jego wpływ na uregulowanie unijnego rynku mleka był mniej niż znikomy.

Bardzo trudnej sytuacji naszego mleczarstwa nie poprawi wprowadzony 26 lutego zakaz importu mleka, śmietany i serwatki z 50 białoruskich zakładów do Rosji. Ten surowiec trafi najpewniej do Polski.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni

(fot. flickr.com)
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
17. listopad 2024 00:21