Od kilku tygodni piszemy o umacnianiu się hossy na rynku mleka. Ceny rosną w całej Europie. W Niemczech na skutek porozumienia między siecią Aldi a dostawcami, cena świeżego mleka na sklepowych półkach wzrosła o 19 eurocentów, czyli o ok. 80 groszy za litr. Inne sieci handlowe, w tym Lidl, muszą dostosować się do poziomu cen ustalonych w tym porozumieniu. Niestety, te zasady nie działają w Polsce, na przykład Lidl zgadza się na podwyżki cen mleka ledwo o 10 groszy na litrze, czyli niewiele więcej niż 2 eurocenty. Czy nasze krowy dają gorsze mleko niż krowy w Niemczech?
W poprzednim numerze TPR pisaliśmy o tym, że duński koncern Danish Crown do 2021 r. będzie dopłacał swoim dostawcom w Danii po ok. 36 groszy do każdego kilograma żywca. Zapytaliśmy firmę Sokołów, czy ten program wsparcia obejmie także rolników w Polsce. Z odpowiedzi, jaką otrzymaliśmy wynika, że farmerzy w Danii dostaną dopłaty, bo są właścicielami Grupy Danish Crown, która w rzeczywistości jest spółdzielnią. Strategia ta nie obejmie polskich rolników. Czy polskie tuczniki z duńskich prosiąt są gorsze niż tuczniki duńskie?
Te przykłady pokazują, jak potrzebne są silne rolnicze związki zawodowe. Bez nich nasi rolnicy są zdani na łaskę sieci handlowych i prywatnych przetwórców, które nadal będą traktować polskich rolników jak tanią siłę roboczą. Niestety, żaden polski rząd nie miał i nie ma wpływu na sieci handlowe. Mamy nadzieję, że to się zmieni po uchwaleniu zapowiadanej od kilku miesięcy ustawy regulującej współpracę między marketami a dostawcami, jednak obecnie trudno przewidzieć czy nowe przepisy będą skuteczne.
Po raz kolejny widać jak bardzo brakuje w Polsce Związku Zawodowego Mleczarzy, który mógłby skutecznie walczyć o interesy całej branży i nawet w okresie hossy doprowadzić do wynegocjowania z sieciami handlowymi wyższych cen.
Obecny rząd, choć przychylniejszy polskim rolnikom niż poprzedni, ma jednak jedną wadę – słabą pozycję w Unii Europejskiej. Nie wzmocniła jej awantura z helikopterami dla wojska. Tak się składa, że Airbus to międzynarodowe konsorcjum kontrolowane przez rządy największych krajów Unii Europejskiej. Obawiamy się, że w odwecie za zerwanie kontraktu odegrają się na nas, odbierając nam europejskie fundusze. Nie jest to specjalnie trudne. Wystarczy wysłać kontrolę i zażądać zwrotu pieniędzy pod pozorem niedopełnienia procedur, jak się to często zdarzało tylko dotychczas na mniejszą skalę. Pieniądze na rolnictwo będą łatwym celem, bo przy tak dużym programie, jakim jest PROW, zawsze znajdzie się jakieś niedociągnięcie.