Sołtys, 12 lutego br. wywiesił na tablicy ogłoszeń w naszej wsi obwieszczenie, w którym wójt informuje o podjęciu 20 grudnia 2013 r. przez Radę Gminy Kutno uchwały w sprawie przystąpienia do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Zmiany miały dotyczyć 7 miejscowości, w tym naszej – mówi Jolanta Tomczyk z Byszewa, była radna, prowadząca wraz z mężem gospodarstwo nastawione na produkcję mleka, które dostarczane jest do OSM Łowicz.
Uchwała z zaskoczenia
W obwieszczeniu podano, że zainteresowani mogą składać wnioski dotyczące planu w terminie do 20 lutego. Nie wiadomo było, o jakie zmiany w planie chodzi. Mieszkańcy nie byli wcześniej o niczym informowani, nie przeprowadzono konsultacji społecznych. Pocztą pantoflową dowiedzieli się, że chodzi o budowę elektrowni wiatrowych przez warszawską spółkę WINDROJEKT – oddział w Inowrocławiu.
– Zorganizowaliśmy spotkanie zapraszając wójta Jerzego Bryłę i przewodniczącego rady Dariusza Mroczka. Żaden z nich się nie pojawił, co tym bardziej przykre, że wójt jest mieszkańcem naszej wsi – podkreśla Jolanta Tomczyk. – W tej sytuacji zaczęliśmy badać sprawę na własną rękę.
Z protokołu z sesji Rady Gminy Kutno 20 grudnia ub.r. dowiedzieli się, że głosowanie nad uchwałą w sprawie zmiany planu nie było przewidziane w porządku obrad. Jego uzupełnienie o ten punkt zaproponował przewodniczący. Z protokołu wynika, że ani wójt, ani pracownik zajmujący się w gminie gospodarką gruntami nie poinformowali radnych, w jakim celu mają nastąpić zmiany w planie przestrzennym. Żaden z radnych nie zapytał, z jakich powodów ta uchwała ma być podjęta.
– Ustaliliśmy, że w naszej okolicy miałoby stanąć od 6 do 9 wiatraków. Jeden planowany jest na gruntach należących do wójta, a drugi na działce ojca jednej z radnych – relacjonuje Jolanta Tomczyk. – Mając te informacje jeszcze przed upływem terminu podanego w obwieszczeniu, zdążyliśmy napisać petycję, w której stanowczo sprzeciwiliśmy się budowie elektrowni wiatrowych na terenie sołectw Byszew i Leszno.
Za blisko szkoły i osiedla
W krótkiej petycji, adresowanej do przewodniczącego rady i gminnych radnych, uzasadniali protest tym, że wiatraki mają się znaleźć zbyt blisko zabudowań mieszkalnych oraz dwóch szkół. Napisali też, że:
„Grunty naszych sołectw to w większości ziemia III i IV klasy, a więc wiatraki wpłyną negatywnie na produkcję roślinną, unicestwią pszczoły, które zapylają roślinność oraz inne owady, które są ważne dla naszego ekosystemu”.
Pod petycją podpisało się 207 mieszkańców obu sołectw.
– Jeden z planowanych wiatraków miałby stanąć w odległości 900 m od moich zabudowań po stronie zachodniej. Po sąsiedzku znajduje się szkoła, gdzie uczy się 300 dzieci – stwierdza Andrzej Mączyński, były radny i sołtys Byszewa, właściciel gospodarstwa o pow. 10 ha, w którym uprawia buraki cukrowe.
– Wiatraki postawione na wzgórzu we wsi Marianki znalazłyby się w sąsiedztwie naszego osiedla – mówi rencistka Alina Matusiak z Leszna, mieszkająca na sporym osiedlu po byłym PGR. – W sumie żyje tu ponad 120 rodzin, w tym wiele z małymi dziećmi. Od mojego domu do wiatraka byłoby ok. pół kilometra. Wiem od koleżanki mieszkającej w Krzyżanowie, co się dzieje w pobliżu wiatraków. Nie można nawet spokojnie posiedzieć na własnej posesji z powodu ciągłego szumu. Z zalesionego kawałka gruntu zniknęły bytujące tam wcześniej ptaki, nawet kretów na działce nie ma.
– Mnie miało dzielić od najbliższego wiatraka tylko 400 metrów – dodaje Barbara Duczyńska z Byszewa, rolniczka na rencie z KRUS, której córka ma małe dziecko. – Poczułam na własnej skórze, co to znaczy takie sąsiedztwo, bo dorabiam jako pracownik ochrony w Krzyżanowie. Po 12 godzinach przebywania w odległości około 800–900 m od wiatraków ledwo żyję. Jeszcze po powrocie do domu słyszę w uszach te świsty i szumy.
Argumenty zdrowotne i ekonomiczne
– Podczas sesji rady 27 lutego złożyliśmy jeszcze jedno pismo, w którym apelujemy o uchylenie uchwały dającej zielone światło budowie elektrowni wiatrowych – mówi Jolanta Tomczyk. – Aby móc skuteczniej występować wobec władz gminy, wstąpiliśmy do stowarzyszenia „Czysta okolica” działającego w gminie Krzyżanów.
Protestujący mieszkańcy powołują się na badania naukowe potwierdzające, że bliskie sąsiedztwo elektrowni wiatrowych prowadzi do powstania choroby wibroakustycznej. Już po 4 latach przebywania w pobliżu wiatraka może dojść do poważnych zaburzeń zdrowotnych, m.in. osłabienia układu odpornościowego, alergii, wrzodów żołądka i dwunastnicy, zmian kardiologicznych, a nawet padaczki.
Kraje z wieloletnim doświadczeniem w energetyce wiatrowej zalecają lokowanie turbin wiatrowych w minimalnej odległości 2,5 – 3 km od zabudowań. Także nasze ministerstwo zdrowia nakazuje zachowanie szczególnej ostrożności przy lokowaniu elektrowni wiatrowych wskazując minimalną odległość od siedzib ludzkich od 2 do 4 kilometrów.
18 marca odbyło się spotkanie mieszkańców gminy Kutno z inwestorem, który przekonywał, że fermy wiatrowe nie szkodzą.
Protestujący z Byszewa i Leszna nie dali się przekonać. Ich stanowisko poparł prezes stowarzyszenia „Czysta okolica” Andrzej Orłow, który opisywał, że wiatraki powodują nieustanny świst porównywalny do hałasu powodowanego przez samolot albo przejeżdżający pociąg.
– Obawiamy się spadku wartości naszych gruntów, tak jak stało się to w Krzyżanowie – podkreśla Jolanta Tomczyk.
– Zablokowane mogą być możliwości inwestycyjne. Na razie nie jest dopuszczalna zabudowa w odległości mniejszej niż 500 m od wiatraka, ale jest prawdopodobne, że zmienią się przepisy i że nie będzie można postawić budynku mieszkalnego, czy inwentarskiego w promieniu np. 1,5 km – stwierdza Dariusz Kowalczyk ze wsi Anosin w sąsiedniej gminie Witonie, prowadzący gospodarstwo rolne o powierzchni 23 ha nastawione na produkcję roślinną i hodowlę opasów.
Mieszkańcy gminy Witonie w powiecie łęczyckim, nie chcieli wiatraków u siebie, a wójt Mirosław Włodarczyk nie próbował forsować wbrew ich woli tego typu inwestycji. Anosin leży jednak na granicy i wiatrak postawiony w Strzegocinie w gminie Kutno, znalazłby się w odległości ok. 600 m od domu Dariusza Kowalczyka.
Nieoczekiwany zwrot akcji
– Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi na nasze pisma, więc pojechaliśmy na kolejną sesję rady 26 marca – mówi Jolanta Tomczyk. – Doszło do dyskusji z radnymi, z której wynikało, że nawet nie wiedzieli dobrze, za czym głosowali podejmując decyzję o przystąpieniu do zmian w planie zagospodarowania przestrzennego. Wójt w końcu obiecał nam, że w Byszewie i Mariankach wiatraki nie powstaną, my jednak w dalszym ciągu domagamy się uchylenia uchwały z 20 grudnia, bo tylko to nas zabezpieczy.
– Żadnego uchylenia uchwały nie będzie – poinformował mnie w rozmowie telefonicznej 31 marca wyraźnie poirytowany zainteresowaniem prasy wójt Jerzy Bryła. – W innych miejscowościach ludzie nie zgłaszali zastrzeżeń, więc będziemy pracować nad zmianą planu, żeby umożliwić budowę siłowni wiatrowych w rejonie m.in. Strzegocina i Stanisławowa. Protestującym mieszkańcom wszystko przeszkadza, nie rozumieją, że konieczne jest pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych i że usytuowanie tu wiatraków przyniosłoby gminie dochody z podatków. Nie będziemy też wyłączać Byszewa i Marianek, bo tam były wnioski dotyczące innych inwestycji.
Tymczasem 2 kwietnia Jolanta Tomczyk dostała od przewodniczącego rady pismo informujące, że uchwała z 20 grudnia 2013 r. na najbliższej sesji zostanie zmieniona poprzez wyłączenie z planowanych zmian planu zagospodarowania przestrzennego miejscowości Byszew i Marianki. Wygląda na to, że mieszkańcy tych wsi oraz pobliskiego Leszna, mogą spać spokojnie, przynajmniej na razie. Zawdzięczają to swojej czujności i determinacji, dzięki czemu zaprotestowali we właściwym czasie. Inaczej niż w Krzyżanowie, gdzie mieszkańcy reagują po fakcie zapowiadając wniesienie pozwu zbiorowego przeciwko wójtowi, który pozwolił na budowę wiatraków.
Alicja Moroz