Publikowany niżej materiał stanowi zapis rozmowy przeprowadzonej z Wiesławem Domianem i Włodzimierzem Wiertkiem w Warszawie 1 marca br. oraz rozmów telefonicznych z dnia 6 marca br.
TPR: Czy zatrzymanie prezesa związku było dużym zaskoczeniem?
Włodzimierz Wiertek, wiceprezes KZRKiOR, wiceprezes Świętokrzyskiego ZRKiOR: – Nie sam fakt, że do tego doszło, ale że stało się to tak szybko. Tego samego dnia byliśmy na rozmowach w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej w związku ze śledztwami dotyczącymi nieprawidłowości w KZRKiOR oraz nadużyć Władysława S., bo tak teraz chyba musimy nazywać prezesa. Skarżyliśmy się tam na powolne tempo tych postępowań, tymczasem okazało się, że sprawy „ruszyły z kopyta”.
Wiesław Domian, wiceprezes KZRKiOR, prezes Warmińsko-Mazurskiego ZRKiOR: – Życie pisze przewrotne scenariusze. Sprawa wyłudzenia przez S. kredytów ze SKOK Wołomin jest stosunkowo najświeższa, a jednak to ona najszybciej znalazła finał i doprowadziła do aresztowania Władysława S. Trudno się jednak dziwić, ta sprawa jest najbardziej medialna ze względu na skalę przestępstw i organom ścigania zależy, by winnych szybko doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości.
Prokuratura jest oszczędna w komentarzach dotyczących zarzutów wobec Władysława S. Czy od panów możemy dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej sprawy?
Włodzimierz Wiertek: – Zobowiązaliśmy się nie zdradzać szczegółów dotyczących prowadzonych śledztw i nie zależy nam, by psuć prokuratorom robotę. O tym, że S. wyłudził ze SKOK Wołomin ponad 6 mln zł kredytów głośno mówiło się już od roku. Władysław S. jest nie tylko prezesem KZRKiOR.
Pod szyldem związku działa też cała sieć spółek i fundacji. O istnieniu niektórych z nich nawet ja nie miałem do niedawna pojęcia.
S. zasiada w ich radach nadzorczych, ma udziały, wpływa na ich zarządzanie, decyzje finansowe i obsadzanie stanowisk. Tak powstała gęsta sieć wzajemnych zależności, w które uwikłanych zostało wiele osób. S. potrafił wykorzystywać te układy tak w działalności związkowej, jak i do celów prywatnych.
Wiesław Domian: – W oficjalnych komentarzach dotyczących tymczasowego aresztowania S., na uwagę z pewnością zasługuje informacja, iż wobec S. prowadzone są jeszcze inne postępowania, które mogą zaowocować kolejnymi zarzutami. Nieprawidłowości w KZRKiOR i działalność finansową prezesa związku bada kilka stołecznych prokuratur. Śledztwa te wszczęto dzięki naszym staraniom i dzięki naszym staraniom wszystkie te postępowania objęła nadzorem Prokuratura Krajowa.
Czego dotyczą te śledztwa?
Wiesław Domian: – Nie od dziś wiadomo, że prezes traktował związek jak prywatny folwark i tak samo podchodził do związkowych pieniędzy. Jeden z najważniejszych wątków śledztwa dotyczy wydatkowania dotacji rządowych. Już audyt ministra Kalemby potwierdził, że S. przelał na osobiste konto dotację pół mln zł przeznaczoną na Copa-Cogeca. Do tego dochodzi sposób zarządzania majątkiem KZRKiOR oraz spółek i fundacji działających pod naszym szyldem. Prezes wykorzystywał je do prowadzenia prywatnych interesów. Dysponujemy dokumentami, które potwierdzają, że kilkusettysięczne a nawet milionowe kwoty pojawiały się na koncie związku i jeszcze tego samego dnia z niego znikały. Gdzie one trafiały? S. korzystał z publicznych środków także przez ostatnie 10 lat, gdy konta KZRKiOR były już zablokowane z powodu gigantycznego zadłużenia. Wyjaśnienia wymaga sposób przepływu i wydatkowania tych pieniędzy.
Włodzimierz Wiertek: – Do tego doliczyć trzeba przestępstwa skarbowe, takie jak wyłudzanie podatku VAT, czy unikanie podatku dochodowego. Kolejna sprawa to niezałatwione zobowiązania pracownicze. Trwają także postępowania egzekucyjne dotyczące niespłaconych faktur wobec 182 podmiotów. Te firmy walczą o zwrot należności, a odsetki wciąż rosną. O większości tych nadużyć wiadomo było od dawna, ale wcześniej brakowało woli politycznej, by sprawy doprowadzić do końca i prezesa rozliczyć.
Dwie próby odwołania Władysława S. z funkcji prezesa zakończyły się fiaskiem. W odwecie na posiedzeniu zarządu w lipcu ub.r. obaj panowie zostali odwołani z prezydium związku. Dla opinii publicznej mógł to być dowód, że pozycji S. w związku nikt nie może zagrozić.
Włodzimierz Wiertek: – Był to jedynie prymitywny pokaz siły S., który unaocznił, jak był przerażony groźbą utraty stanowiska. Przegłosowane wówczas uchwały nie mają jednak żadnej mocy, bowiem podjęto je z naruszeniem statutu związku i przepisów prawa. Przede wszystkim na sali zabrakło wymaganego kworum, co łatwo udokumentować na podstawie wykonanych wtedy zdjęć, jak i zeznań świadków. S. zdawał sobie z tego sprawę, dlatego odmówił sporządzenia listy obecności. Stwierdził, że wystarczy lista, którą miał skopiować od strażnika z recepcji budynku. 17 działaczy opuściło tymczasem posiedzenie na znak protestu, gdy okazało się, że prawomocny wniosek o odwołanie prezesa nie trafił do porządku obrad. Nie powołano również komisji skrutacyjnej, co nakazuje statut. W tej sprawie również złożyliśmy doniesienie do prokuratury.
Wiesław Domian: – Warto zauważyć, że posiedzenie to odbywało się w gmachu ministerstwa rolnictwa. Władysław S. nie zawahał się nadużyć zaufania ministra, aby tylko utrzymać i legitymizować swoją władzę. W świetle prawa wciąż więc jesteśmy wiceprezesami KZRKiOR, choć od ponad pół roku nie byliśmy zapraszani na posiedzenia prezydium i nie mieliśmy żadnego wpływu na podejmowane decyzje.
W ub.r. Władysław S. przekonywał, że prowadzą panowie przeciwko niemu prywatną vendetę. Jej powodem miały być urażone ambicje, chęć ukrycia własnych grzechów oraz egzekucje komornicze, które dotknęły was na skutek niespłaconych przez KZRKiOR należności skarbowych.
Włodzimierz Wiertek: – Władysław S. jest mistrzem, jeśli chodzi o manipulowanie ludźmi i faktami. Jeśli S. przez urażone ambicje rozumie fakt, iż jako wiceprezesi domagaliśmy się wpływu na podejmowane przez niego jednoosobowo decyzje i wglądu w podpisywane dokumenty, to rzeczywiście ma rację. On nigdy do tego nie dopuścił. Jedyny grzech, jaki być może mamy na sumieniu to to, że zbyt długo wierzyliśmy, że sytuację da się uzdrowić od wewnątrz. Nie jest prawdą, że do działania skłoniły nas dopiero egzekucje komornicze. W 2010 r. na kongresie związkowym w Pałacu Kultury i Nauki zwracałem uwagę, że wydatki związku nie są kontrolowane i zgłosiłem votum separatum.
Wiesław Domian: – Egzekucje, które dotknęły członków prezydium, przelały tylko czarę goryczy. Ich ofiarami padli bowiem zasłużeni działacze, tacy jak Antonina Kowalska-Korban, czy były poseł Wojciech Zarzycki. To była jawna niesprawiedliwość, bo ci ludzie nie mieli nic wspólnego z finansowymi machinacjami Władysława S. Te egzekucje wielu związkowcom uświadomiły, że działalność S. może zniszczyć nie tylko związek, ale i życie wielu rolniczych rodzin.
Nie zyskali wówczas panowie na popularności głosząc, że odpowiedzialność finansową za zobowiązania związku ponosić powinien solidarnie cały zarząd?
Włodzimierz Wiertek: – Mieliśmy jednak rację. Przyznał to Urząd Skarbowy w Warszawie i rozciągnął egzekucje wierzytelności z tytułu nieodprowadzonego podatku dochodowego na wszystkich członków zarządu. Wtedy jednak S. nagle zdobył pieniądze i spłacił pozostałe 12,5 tys. zł. Nadal pozostaje otwarta spłata innych wierzytelności. Zadłużenie związku z każdym rokiem powiększa się o około 1 mln zł z odsetek. W tej chwili jest to już łącznie około 18 mln zł. W związku z defraudacją przez S. pieniędzy przekazanych KZRKiOR na udział w pracach Copa-Cogeca, w listopadzie ub.r. KRIR wystąpiła o zwrot pół miliona złotych z tego tytułu. Postępowanie to dotyczy już wszystkich członków zarządu. Informowaliśmy działaczy o zagrożeniach, jakie niesie za sobą dalsze tolerowanie Władysława S. u sterów organizacji. Niestety, są wciąż tacy, którzy wierzą, że „Władek przyjdzie i załatwi”.
Wiesław Domian: – Piętnowano nas także za publiczne „pranie brudów” w roku jubileuszu KGW. Uważaliśmy jednak za swój obowiązek poinformowanie opinii publicznej o rzeczywistej sytuacji w związku i działaniach S., które do niej doprowadziły. Nie dopuściliśmy do tego, by hochsztapler występował na jubileuszowych obchodach u boku Prezydenta RP i dostojników Episkopatu.
Jak inni działacze zareagowali na wieść o zatrzymaniu S.? Czy doniesienia medialne zmieniły nastawienie w prezydium i zarządzie?
Włodzimierz Wiertek: – 6 marca br. zwołaliśmy nadzwyczajne posiedzenie prezydium, by omówić zaistniałą sytuację. Mieliśmy nadzieję, że przekonamy pozostałych działaczy do zwołania zarządu, który podda wreszcie pod głosowanie wniosek o odwołanie Władysława S. z funkcji prezesa. Posiedzenie doszło do skutku dopiero po interwencji policji. Pracownicy biura KZRKiOR pod wodzą dyr. Adama Daszkowskiego, wraz z kilkoma zwolennikami Władysława S. z prezydium, nie chcieli dopuścić do tego spotkania. Funkcjonariusze musieli usunąć kilka osób z sali obrad.
Wiesław Domian: – Posiedzenie nie przyniosło żadnych rezultatów. Część działaczy była zdania, że nic poważnego się nie stało. Argumentowali, że w sprawie S. nie zapadł jeszcze wyrok, więc nie ma powodów do jego odwołania. Inni kwestię odwołania chcieli najpierw skonsultować z samym Władysławem S. Stwierdziliśmy, że o żadnych negocjacjach z S. nie może być mowy. To przecież skompromitowałoby KZRKiOR w oczach opinii publicznej. W efekcie nie udało się przekonać prezydium do zwołania zarządu.
A więc większość nadal w S. widzi „męża opatrznościowego” związku?
Włodzimierz Wiertek: – Opór przed zmianami wynika raczej z „modelu zarządzania”, który stosował Władysław S. Nie istniała w nim granica między interesem publicznym a interesem prywatnym. S. jak władca absolutny „dzielił i rządził”. Przyjaciel mógł zyskać, dla wrogów litości nie było. Przykład idący z góry często był kopiowany w terenie. Prezes był w blasku jupiterów w stolicy, ale jego długie cienie padały na cały kraj.
Wiesław Domian: – Niedawna afera z taśmami PSL pokazała do czego S. może się posunąć. Wiemy, że gdy prokuratura zaczęła wzywać członków zarządu na przesłuchania, prezes zaczął rozsyłać do nich meile. Twierdzi w nich, że nie mają się czego obawiać, poucza, by zachowali spokój i rozsądek, bo sytuacja wkrótce zostanie opanowana.
W tych okolicznościach rodzą się pytania o przyszłość KZRKiOR…
Włodzimierz Wiertek: – Według mnie, są dwie opcje – odwołanie S. i gruntowne reformy albo rozwiązanie związku. Bądźmy szczerzy, od kilkunastu lat organizacji szefuje człowiek prawomocnie skazany. Teraz trafił wreszcie tam, gdzie jego miejsce, ale bałagan, który zostawił, trudno będzie posprzątać.
Wiesław Domian: – My ze swej strony uczynimy wszystko, by związek ratować. I żeby w przyszłości znalazło się w nim miejsce tylko dla ludzi o czystych rękach.
Rozmawiał Grzegorz Tomczyk
Od redakcji: Władysław S. ma w sprawie dotyczącej SKOK Wołomin status podejrzanego. Dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok w tej sprawie, w świetle polskiego prawa należy domniemywać niewinności Władysława S.