Dziękujemy ministrowi Sawickiemu za wnikliwą lekturę naszego tygodnika. Chcemy zwrócić się do pana ministra z postulatem, który przewija się od lat, czyli ucywilizowaniem stosunków między rolnikami i przetwórcami a sieciami handlowymi. Pan minister zwolenników takich rozwiązań nazywał do tej pory piewcami starego systemu, mając pewnie na myśli działalność Państwowej Komisji Cen.
Ale mleko się rozlało. Resort nic w tej materii nie robił, a wielkie sieci wykorzystały kres systemu kwotowania do dyktowania cen zakładom przetwórczym, a co za tym idzie, także rolnikom. Do Biedronki dołączyły kolejne firmy, a oferty nie do odrzucenia trafiły nie tylko do największych mleczarni, ale także do zakładów średnich i mniejszych.
W Unii okres kwotowania zakończył się bez takich „fajerwerków”. Handlowcy szanują tam rolników, bo wiedzą, że takie posunięcie skończy się dla nich głośnymi protestami przed sklepami. Teraz widać jak bardzo przydałby się związek zawodowy skupiający producentów mleka, który walczyłby o ich interesy i uczestniczył w negocjacjach z wielkimi sieciami, tak jak to odbywa się np. w Niemczech.
Mamy wolny rynek i nie zamierzamy wzywać do przywrócenia ministerstwa ds. cen. Jednak w tym wolnym rynku musi być jakaś logika. Na razie jest ona taka, że po kolejnych spadkach cen o likwidacji stad myślą rolnicy utrzymujący po kilkaset krów. Z takim sygnałem zwrócił się do naszej redakcji Leszek Grala, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej, który ma 240 krów i otrzymuje po 1,2 zł/l mleka (dzienna dostawa 7000 l). Nie jest to przypadek na Dolnym Śląsku odosobniony.
A co mają począć rodzinne gospodarstwa mleczne, skoro tak duzi producenci rozważają likwidację stad? Przed 30 marca 2015 r. pesymiści obawiali się, że produkcja mleka może podzielić los wieprzowiny. Teraz widać, że się mylili, bo może być jeszcze gorzej.
Jak się dowiadujemy, Marek Sawicki spotkał się z przedstawicielami największych mleczarni – Mlekovity, Mlekpolu, Łowicza, Piątnicy, Sierpca i Radzynia Podlaskiego. Nie zaproszono OSM Koło, największego producenta mleka w proszku w Polsce. Chyba dlatego, że Czesław Cieślak, prezes spółdzielni, członek PSL i przewodniczący komisji rolnictwa wielkopolskiego sejmiku, często krytykuje działania ministra. Na to spotkanie nie zaproszono też bardzo poważnych graczy takich jak Polmlek
– trzeci skup i przerób mleka w kraju oraz firmę Lacpol. Za to jednak nie winimy ministra, ale jedną niekompetentną doradczynię, która chce rządzić branżą mleczarską.
Resort ma podobno w planach spotkanie z mniejszymi spółdzielniami. Być może za kilkanaście dni minister zasiądzie przy stole z całą branżą i przedstawicielami sieci handlowych. Sawicki deklaruje, że rząd i jego resort chce pomóc w uporządkowaniu sytuacji na rynku. Obecnie jest ona fatalna. Ceny mleka przerzutowego pełnego spadły do 90 gr/l, chudego do 40 groszy, a ceny zbytu serów wahają się wokół 10 zł/kg. Bez pomocy rządu ta branża utonie. Nie można wykluczyć, że te ruchy ministra Sawickiego mają charakter przedwyborczy. Wszak wybory prezydenckie tuż-tuż, a potem wybory parlamentarne, to znaczy walka PSL o przekroczenie progu wyborczego. Chyba głosy ponad 130 tysięcy producentów mleka, plus ich kilkaset tysięcy członków z rodzinami, to mocny argument w tej rozgrywce. Koalicjant: liberalna – orędowniczka wielkich sieci handlowych – Platforma Obywatelska powinna to zrozumieć. Chyba, że godzi się na to, aby te głosy przypadły PiS-owi.
Krzysztof Wróblewski
redaktor naczelny
Paweł Kuroczycki
redaktor naczelny