Prezes Dolnośląskiego Związku Pszczelarzy Czesław Trzciański powiedział PAP, że na wiosnę spodziewa się zmniejszenia populacji pszczół o ponad 30 proc. Obecnie w jego organizacji zarejestrowanych jest 36 tys. rodzin pszczelich.
Jego zdaniem nieprzychylna jest dla pszczół kolejna ciepła zima oraz fakt, że poprzedni sezon letni był bardzo nieudany pod względem zbiorów.
"Najpierw z powodu deszczy w ogóle nie było okresu kwitnienia lipy, a we wrześniu było zbyt sucho, by wrzosowiska mogły dać miód. Wrzosowiska wręcz płonęły, zamiast kwitnąć. Z tego powodu pszczoły były bardzo słabe przed zimowaniem" - powiedział PAP Marek Kowalski, właściciel pasieki Miody Karkonowskie. Dodał, że w wielu przypadkach straty sięgają nawet połowy rodzin pszczelich.
Pszczoły dziesiątkuje też warroza, choroba wywołana przez roztocz Varroa destructor. Drobne pajęczaki rozwijają się na dorosłych osobnikach pszczół.
"Walkę z warrozą przegrywają przede wszystkim mniejsze pasieki. Rodziny pszczele są tak zdziesiątkowane, że po otwarciu uli okazuje się, że nie ma z czego ich np. połączyć, bo padły w całości. Wielu pszczelarzy nie stać finansowo na skuteczną walkę z tą chorobą" - ocenił Kowalski.
Na Dolnym Śląsku nie udało się zebrać miodu lipowego, rzepakowego i wrzosowego, który w tym regionie jest podstawowym produktem pszczelarzy. Miód wrzosowy to wręcz wizytówka dolnośląskich pszczelarzy; w 2008 r. został on zarejestrowany jako produkt regionalny pod zastrzeżoną nazwą - miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich - i otrzymał certyfikat Unii Europejskiej.
Na Dolnym Śląsku znajduje się prawie 3 tysiące pasiek - z ponad 60 tysiącami uli. Rocznie zbiera się w tym regionie średnio ponad 15 proc. miodu zebranego w całej Polsce. (PAP)