StoryEditorWiadomości rolnicze

Dopłaty do dzików

13.10.2014., 13:10h
Rolnicy rocznie tracą miliony złotych. Watahy dzików i innej zwierzyny łownej systematycznie niszczą pola. Afrykański pomór świń spotęgował owe zjawisko. Odstrzał dzików idzie bowiem bardzo opornie a przez granicę z Białorusią zmierzają na podbój polskich pól nowe watahy.

Gdyż tam z racji masowego odstrzału grozi im zagłada. Dla dzika rzeka typu Bug czy też Wisła, to przeszkoda możliwa do pokonania. Praktycznie w każdym numerze „Tygodnika Poradnika Rolniczego” opisujemy drogę przez mękę rolników, którzy próbują uzyskać jakiekolwiek zadośćuczynienie za szkody w uprawach rolnych wyrządzone przez dziką zwierzynę. W tej walce rolnicy nie mają w starciu z kołami łowieckimi praktycznie żadnych szans. Z reguły uzyskane przez nich odszkodowania mają symboliczny wymiar – nawet te wywalczone na drodze sądowej. Są tacy, którzy się nie poddają i sprawiedliwości dochodzą w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Ale jest nadzieja, że sytuacja się zmieni, gdy w życie wejdzie nowe Prawo Łowieckie, bowiem część przepisów starej ustawy została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny – o czym już kilkakrotnie pisaliśmy. Ale czy będzie lepiej, to znaczy, czy ziemia będąca własnością rolników będzie miała należytą ochronę prawną? Wprawdzie poszanowanie prawa własności to fundament obecnego ustroju gospodarczego opartego na gospodarce rynkowej. Ale jestem dziwnie przekonany, że panowie parlamentarzyści z najsilniejszego w Polsce lobby – a więc myśliwskiego – znajdą sposób na to, by się rolnikom nie poprawiło. Wszak każde inne posunięcie oznacza, że bardzo wzrosną koszty uprawiania myśliwskiej profesji. Pójdzie to im stosunkowo łatwo, gdyż dla opinii publicznej ów problem ma sztuczny, wręcz niezrozumiały wymiar. A opinia typu, że rolnik specjalnie uprawia kukurydzę pod lasem, gdyż chce wyłudzić odszkodowanie, jest bardzo powszechna. Można też prosić ministra Marka Sawickiego, aby w ramach nowych dopłat zwierzęcych wprowadził też dopłaty do dzików. Jeden z rolników powiedział mi wręcz: – to niech płacą za żerowanie dzików na moich polach. Zrezygnuję wówczas z produkcji mleka i będę miał jakieś środki na utrzymanie rodziny. No i przede wszystkim, nie będę miał starganych nerwów i skończą się nieprzespane noce.

Minął już czas dożynek, ale jeszcze pobrzmiewają echa wypowiedzi polityków typu: ile miliardów euro spłynęło na polską wieś wspomagając przy tym rozwój rolnictwa i przetwórstwa. Towarzyszyły im zapowiedzi kolejnej kasy z UE. Podobna fala obietnic przetoczy się jeszcze przed wyborami samorządowymi. Nie, nie zamierzam tutaj wybrzydzać ani tłumaczyć na czym polega Wspólna Polityka Rolna czy też Polityka Spójności. Nie zamierzam też wchodzić w dyskusję typu czy UE mogła dać większe wsparcie polskiemu rolnictwu i jego otoczeniu. Bo taka dyskusja nic nie wniesie. Chcę tylko zwrócić uwagę, że nierolnicza część opinii publicznej przekonana jest o dobrobycie polskiej wsi. I na takie myślenie nie ma lekarstwa. A tutaj mamy kryzys praktycznie na wszystkich rynkach rolnych. Dochody rolników systematycznie spadają. Mleczarze już teraz zapowiadają protest. Jaki będzie miał on charakter jeszcze nie wiadomo. Może on odbyć się w Warszawie, w Brukseli, ale i przed supermarketami, których polityka dołuje nie tylko polskie mleczarstwo. Ładnych kilka tygodni temu napisałem, że dobrym miejscem protestu byłaby siedziba główna firmy LIDL w Tarnowie Podgórnym koło Poznania. Ale wówczas niektórzy producenci mleka, którzy w Warszawie – w ministerstwie rolnictwa – bywają równie często, co w swojej oborze – twierdzili, że sytuacja jest jeszcze niezła i byli pełni optymizmu.

Krzysztof Wróblewski

redaktor naczelny

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 09:05