W czasie Wigilii pamiętajmy o samotnych sąsiadach
Odsuńmy politykę na bok. Wszak nadchodzi czas Świąt Bożego Narodzenia. Już wkrótce z radością przywitamy Nowy Rok. Zegary wybiją dwunastą. Ale po szczerych, gorących i serdecznych życzeniach składanych zarówno najbliższym, przyjaciołom, znajomym, jak i przypadkowo napotkanym osobom, popadniemy w zadumę i po raz kolejny powtórzymy Boże! Jak ten czas leci.
Drodzy Czytelnicy, jesteśmy przekonani, że zgodnie z tradycją dołożycie wszelkich starań, aby tegoroczne Święta Bożego Narodzenia miały ten wspaniały wymiar duchowy zwiastujący radość i nadzieję z narodzenia Syna Pańskiego. Jesteśmy równie głęboko przekonani, że święta spędzicie w otoczeniu nie tylko bliskiej rodziny, ale też i dalszych krewnych – w tym tych, których nie widzieliście od lat. Wiemy też, że wspomnicie najbliższych, którzy odeszli do Domu Ojca, tych których dotknęła ciężka choroba oraz tych co nie dojechali na Wigilię, bo pracują, bo za chlebem wyjechali w dalekie kraje.
Wiemy też, że zostawicie przy stole miejsce dla zbłąkanego wędrowca. Pamiętajcie jednak o tych sąsiadach, którzy spędzają Wigilię samotnie, bo już nie mają bliskich, bo nikt z rodziny ich nie zaprosił, szczególnie o tych starych i samotnych, którzy pochowali swoje połowy.
Część młodych zastanawia się czy jest sens prowadzić gospodarstwa rolne po rodzicach
Zapewne pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia zacznie się czas rodzinnych dyskusji i pogawędek, do których drugiego dnia dołączą znajomi spoza rodziny. I gdy atmosfera zrobi się gorąca – nie tylko ze względu na wszelakie obfitości stołu przygotowane z pieczołowitością od kilku dni przez gospodynie, ale też ze względu na tradycyjne napitki będące twórczym dziełem gospodarzy, niechybnie padnie następujące pytanie: jaka jest przyszłość polskiego rolnictwa?
W tej dyskusji przebije się też głos młodych – w tym też taki: po co mi gospodarstwo, praca w nim ciężka, niepewna, nie najlepiej opłacana i nieszanowana przez sporą część społeczeństwa. Zaś w mieście o pracę łatwo i to na 8 godzin. Poza tym, w mieście się łatwiej i ciekawiej żyje. Mamo, tato sprzedajmy ziemię, część pieniędzy zostawcie sobie, a część dajcie nam na mieszkanie w blokach.
Czy wobec tego zawód rolnika jest zagrożony?
Bez rolnika nie ma żywności. Bez rolnika nie przetrwa ludzkość!
Naszym zdaniem, takie pytanie jest wręcz absurdalne. Bowiem żywność jest jak powietrze. Brak powietrza oznacza kres istnienia gatunku ludzkiego. Zaś niedożywienie niesie za sobą śmierć, choroby i wojny. To co napisaliśmy to tzw. oczywiste oczywistości.
Odnosimy jednak wrażenie, że spora część społeczeństwa nie tylko polskiego – jest przekonana, że rolnicy zajmują się degradacją środowiska naturalnego, zaś żywność trafiająca na ich stoły, to wyłączna zasługa Biedronki oraz innych Lidlów.
Czy krowy i świnie „podgrzewają” Ziemię?
Od kilku lat producenci trzody i mleka odsądzani są od czci i wiary, bo ich zwierzęta rzekomo produkują gazy cieplarniane, które przyczyniają się do podniesienia temperatury na naszej planecie. Doszło do tego, że w niektórych środowiskach po prostu nie wypada jeść mięsa. W dużych miastach łatwiej znaleźć restaurację wegetariańską niż knajpę ze schabowym. Unia Europejska straszy nas nowym Zielonym Ładem, który nasz kontynent ma uczynić neutralnym klimatycznie. A ile jest prawdy w tym, że krowy i świnie podgrzewają Ziemię? Niedawno jeden z serwisów informacyjnych dla producentów trzody wymienił kolejno naukowe ekspertyzy, w których ten wpływ szacowano.
W latach 90. ubiegłego wieku powszechne było przekonanie, że ok. 30% gazów cieplarnianych pochodzi od zwierząt gospodarskich. W 2009 r. amerykański instytut zajmujący się zrównoważonym rozwojem policzył, że to aż 51%. W 2016 r. Agencja Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych doliczyła się 3,9%, a FAO, czyli Agencja ds. Wyżywienia Organizacji Narodów Zjednoczonych w swoim raporcie podała 18%. Jego główny autor skorygował później ten wynik do 5%. W ostatnim raporcie FAO czytamy natomiast o 14,5%.
Całe obarczania gospodarstw za niszczenie środowiska jest na rękę wielkim korporacjom
Wychodzi więc na to, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a świnie i krowy naszego świata nie niszczą, tak jak chcieliby ekolodzy. Po co więc ten hałas?
Eksperci twierdzą, że ekologiczna histeria doprowadzi do skupienia produkcji zwierzęcej w rękach wielkich przedsiębiorstw eliminując zwykłych rolników.
Paweł Kuroczycki, Krzysztof Wróblewski
Fot. Pixabay