Zakaz promocji mięsa i mleka to kolejny „kwiatek” europosłanki
Niedawno pewna europosłanka zaproponowała wprowadzenie zakazu reklamy produktów pochodzenia mięsnego i mlecznego. Nie piszemy jak się nazywa, żeby nie robić jej reklamy. Ta pani – prawniczka i weganka, miłośniczka kotletów z soi i buraków – uczyniła sobie z takich wypowiedzi sposób na zaistnienie w mediach. Zgodnie z zasadą – „nie ważne jak o tobie mówią, byle nie przekręcali nazwiska”. Wrzuca więc od czasu do czasu swoje „kwiatki”, ludzie się tym emocjonują, a ona dzięki temu istnieje w mediach i świadomości wyborców. Robi to średnio co 3–4 miesiące, więc czekamy na kolejny pomysł w maju lub czerwcu. A do jej najświeższych pomysłów nie będziemy się odnosić.
Opinie europosłanki na temat mięsa i mleka są fałszywe
Nie znaczy to, że nie należy ludzi uświadamiać, że opinie głoszone przez europosłankę są fałszywe. Przypominamy, że owa celebrytka reprezentująca wybitnie lewicową wrażliwość chce z diety usunąć mleko i jego przetwory. Dlaczego? Bo mleko jest pozyskiwane od zgwałconych krów! Tylko patrzeć, że wnet zgłosi postulat, aby w kodeksie karnym znalazła się na to odpowiednia kara. I co najważniejsze, znajdzie poparcie dla tego pomysłu wśród wielu celebrytów, w tym też tych z Brukseli.
Rozumiemy, że głodujące dzieci z państw trzeciego świata albo dzieci z państw bogatszych, których matki nie mogą karmić piersią, będą musiały spożywać odżywki na bazie owsa albo soi. Mamy nadzieję, że będzie to przynajmniej soja non GMO.
Ludzie wrócą do wcześniejszych zwyczajów, a moda na weganizm przeminie
Zejdźmy jednak na ziemię. Rewolucja żywnościowa aż tak bardzo nas nie przeraża! Bo weganizm stał się po prostu modny. Moda przeminie. Pandemia się skończy. Chociaż wiele różnorakich autorytetów brylujących w mediach jest mocno przekonanych, że po koronawirusie nie wrócimy już do dawnego życia i zwyczajów, to jakoś niespecjalnie w to wierzymy. W historii ludzkości zdarzały się znacznie gorsze epidemie.
Choćby grypa hiszpanka z lat 1918–1919, zabijała jedną trzecią chorych, a zachorowało na nią 500 mln ludzi, czyli 30% ówczesnych mieszkańców naszej planety (koronawirus to jak dotąd 2,5 mln ofiar śmiertelnych i ponad 111 mln zarażonych, do jednej trzeciej brakuje około 2 mld zachorowań). A świat wrócił przecież w latach 20. ubiegłego wieku do normalnego życia. Może dlatego, że nie miał wówczas telewizji informacyjnych i Internetu, które z równą intensywnością relacjonują protesty przeciw lockdownowi, jak i informacje na temat nowych mutacji koronawirusa.
Apelujemy o rozwagę w obliczu koronawirusa
Wspominamy o pandemii, bo znów rośnie liczba zakażonych, a to oznacza przedłużanie obecnych ograniczeń i wprowadzanie nowych. Póki gospodarka nie zacznie normalnie funkcjonować rolnictwo odczuwać będzie różne skutki epidemii, o czym wielokrotnie pisaliśmy. Apelujemy więc: niech każdy z nas dwa razy się zastanowi, zanim zrobi coś co może przyczynić się do wzrostu trzeciej fali!
Krzysztof Wróblewski i Paweł Kuroczycki,
redaktorzy naczelni „Tygodnika Poradnika Rolniczego”
fot. Pixabay