Tak jak to obiecywał prezes Wiktor Szmulewicz, którego pozycja jest bardzo mocna, bo murem stoi za nim minister Krzysztof Jurgiel. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że na listach wyborczych może znajdować się nawet ponad milion osób, które z rolnictwem nie mają nic wspólnego, a jedynie posiadają ziemię rolną. Wynika to z prostego faktu, że według Głównego Urzędu Statystycznego mamy około 2 mln gospodarstw, dopłaty bezpośrednie trafiają do ok. 1,3 mln, a rolnictwem w rzeczywistości para się kilkaset tysięcy gospodarzy. Coś z tym fantem trzeba zrobić, bo według statystyk, mamy w rolnictwie za mało rolników.
Apel posła Sachajki traktujemy jako sprowokowanie dyskusji na temat potrzeby nowelizacji ustawy o izbach rolniczych. Warto więc dziś usiąść i zastanowić się, jaki powinien być samorząd rolniczy. „Tygodnik Poradnik Rolniczy” chętnie udostępni swoje łamy takiej dyskusji.
Przez media przewaliła się niedawno dyskusja na temat nagród dla członków rządu i oszczędności w radzie ministrów. Śmiać nam się chciało, gdy pomyśleliśmy, że np. wiceministrowie rolnictwa są szarpani za nagrody roczne (51 tys. zł), których wartość nie sięga nawet jednego miesięcznego wynagrodzenia prezesa spółki Polska Federacja (61 tys. zł). Teraz dopiero widać jak dobra to posada. Taki wiceminister musi się najeździć po kraju na spotkania. Tam rzadko usłyszy słowa otuchy, zazwyczaj rolnicy zmyją mu głowę wytykając jakieś błędy. W domu bywa raz na tydzień, a jak dostanie nagrodę, to się go czepiają. Domyślamy się, że w PF sp. z o.o. i w PFHBiPM czas przez wiele lat płynął znacznie spokojniej i przyjemniej. Takie porównanie pozwala też lepiej zrozumieć dlaczego władze Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka tak zaciekle bronią się przed zmianami obecnego stanu rzeczy. Nie dziwimy się, że PFHBiPM otrzymała tytuł pracodawcy roku. Stanisław Kautz, dyrektor biura Federacji i prezes należącej do niej spółki naprawdę nie może narzekać. Tylko w PF sp. z o.o. zarabia trzy razy więcej niż prezydent RP (ponad 20 tys. zł – dane z 2015 roku).
Teraz wracając do ponurej rzeczywistości. Tylko 1330 euro kosztowała w Europie, w połowie marca (według danych UE), tona odtłuszczonego mleka w proszku. To o niemal 30% mniej niż przed rokiem. Na ostatnim przetargu, podczas którego Bruksela wyzbywała się zgromadzonych zapasów tego mleka kupujący oferowali ceny od 650 do 1270 euro/t. Zaakceptowanym przez Komisję Europejską minimum było 1100 euro/t. O opłakanych skutkach takiej polityki dla producentów mleka pisaliśmy wielokrotnie. Panie komisarzu Hogan! Unia Europejska co roku sprowadza zza oceanu kilkadziesiąt milionów ton soi i śruty sojowej. Zastąpienie kilkuset tysięcy ton tych surowców leżącym w magazynach drugi lub trzeci rok odtłuszczonym mlekiem w proszku nie spowoduje nagłego zubożenia argentyńskich czy amerykańskich farmerów, ani nie wywoła wojny handlowej z obu Amerykami. Pozwoli natomiast ustabilizować sytuację na rynku mleka i zapewnić choć minimalną opłacalność jego producentom. Wiemy jak bardzo rolnicy odczuwają spadki cen skupu, które są przeprowadzane systematycznie we wszystkich spółdzielniach. Ale prawda ekonomiczna jest okrutna. Praktycznie wszystkie spółdzielnie, poza nielicznymi wyjątkami, od początku roku jadą na stratach. Powiemy więcej, niektóre z nich już w grudniu zaczęły generować zły wynik finansowy. Jednak nie obniżyły na święta ceny skupu, a nawet wypłaciły swoim dostawcom pokaźne premie świąteczne. Stało się to oczywiście kosztem zysku. A takich typu działań nie pochwala dr Jan Dworniak, znany w branży ekonomista – na co dzień prezes firmy Centrum Badań Audytorskich, czyli CBA. A z CBA trzeba się liczyć, nie musimy o tym nikogo przekonywać. Czy może być jeszcze gorzej, oczywiście, że tak. Chyba że znowu zacznie się zwyżka cen tłuszczu mlecznego. W ciągu ostatnich kilku dni masło w blokach podrożało o złotówkę i kosztuje około 19 zł i 30 groszy za kilogram. A media miejskie znowu zaczynają alarmować, że masło będzie drogie – nawet po 7 zł za kostkę i więcej. Wprawdzie na tej drożyźnie maślanej najwięcej zarabiają wielkie sieci handlowe, ale też nieco grosza zostaje w kieszeniach rolników. Oby więc owe krakanie o maślanej drożyźnie było prawdziwe.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni
redaktorzy naczelni