Jak długo rolnicy będą czekać i czy w ogóle będą je mogli przejąć w dzierżawę?
Dziś na takie pytania nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. Nie tylko dlatego, że sprawa jest bardzo trudna do rozwikłania, ale także dlatego, że trafiła do sądu.
Kiedy w kwietniu 1998 roku Leszek Wojciechowski tworzył Kombinat Rolny „Świdnica” sp. z o.o. i przejmował ziemię w dzierżawę, tworząc gospodarstwo (dzierżawi 1385 ha), sam chyba nie przypuszczał, że będzie musiał bronić swoich praw przed sądem.
To paradoks, bo przedsiębiorca chciał oddać, zgodnie z ustawą z 16 września 2011 r. o zmianie ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, do rozdysponowania 30% dzierżawionej ziemi do KOWR. Chciał, ale srodze się zawiódł.
Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa w 2012 roku skierował do niego wniosek o wydanie jednej trzeciej dzierżawionych gruntów. Przedsiębiorca odpowiedział pozytywnie. Jednak ktoś w KOWR zapomniał dopełnić formalności w tej sprawie. Formalnie więc z winy KOWR brakuje odpowiedniego pisma – aneksu do umowy dzierżawy.
KOWR nie chce przedłużyć umowy
Mimo ewidentnego błędu KOWR nie chce przedłużyć dzierżawy przedsiębiorcy na pozostałe grunty.
– Przecież to nie ja popełniłem błąd. Wykazałem dobrą wolę i zgodnie z prawem chciałem przekazać 30% dzierżawionych gruntów, a teraz za karę chcą zlikwidować całe gospodarstwo, bo KOWR nie chce przedłużyć dzierżawy na ziemię – alarmuje Wojciechowski.
Dlatego skierował sprawę do Sądu Okręgowego w Świdnicy. Liczy na pozytywny wyrok.
– Prowadzimy wzorcowe gospodarstwo, inwestujemy, mamy nowoczesny sprzęt, nowe magazyny, zatrudniamy 60 pracowników, współpracujemy z okolicznymi rolnikami – tylko w ubiegłym roku fundusz płac sięgnął 4 mln zł – informuje prezes Wojciechowski. I dodaje: – A teraz mamy zostać za to ukarani. To szczególnie krzywdzące, gdyż to nie my popełniliśmy błąd.
Decyzji nie ma, ale są rozmowy
W tak trudnej prawnie sytuacji rolnicy w czasie spotkania z władzami dolnośląskiego oddziału KOWR we wsi Pszenno otrzymali jednak propozycję, która ich zainteresowała.
Leszek Wojciechowski, który również w nim uczestniczył, zadeklarował bowiem chęć porozumienia i ugody, czyli przekazania 30% areału Kombinatu Rolnego.
– Dziś się o niczym nie decyduje, dziś tylko rozmawiamy – mówił Kazimierz Matkowski, dyrektor dolnośląskiego oddziału KOWR we Wrocławiu. – Nie wiadomo, w jakim okresie sprawa zostanie rozpatrzona. Nie wiadomo, jak długo będzie trwała. Ale w sądzie można zawrzeć także ugodę.
Stąd propozycja przedstawiona przez prezesa Wojciechowskiego, ale jego deklaracja nie zadowoliła dyrektora Matkowskiego, który oświadczył rolnikom, że negocjuje z nim przekazanie rolnikom większego areału.
W takiej sytuacji wydaje się, że te pertraktacje przeniosą się do sądowej sali i będą trwały długo albo nawet bardzo długo.
– Sąd nie jest zobligowany ustawą z 2011 roku. Może podjąć każdą decyzję. W sądzie wszystko jest możliwe. Ale do wyłączenia nie doszło z przyczyn KOWR. To nie jest moja wina. Mam wszystkie dokumenty, które przekazałem do sądu. Deklarowałem i deklaruję dobrą wolę – podkreślał prezes Wojciechowski w czasie spotkania z rolnikami. – Z mojej strony jest chęć do ugody, a procesy mogą toczyć się latami.
Wydaje się, że na razie wszyscy czekają w tej sprawie na rozpoczęcie sądowego procesu
Choć ten się nawet nie zaczął, bo nie ma jeszcze wyznaczonego terminu pierwszej rozprawy, to KOWR i rolnicy rozważają możliwości rozdysponowania ziemi. Dotąd w regionie mówiło się, że ma to nastąpić w formie przetargów licytacyjnych, które dla KOWR byłyby lepsze, bo przyniosłyby więcej pieniędzy. Jednak Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej, zaznaczał, że dla rolników korzystniejsze będą przetargi ofertowe.
– Tylko przetargi ofertowe – podkreśla Mateusz Górny, rolnik ze wsi Strzelce. – Ta ziemia jest na potrzeby gospodarstw rolnych. Zgodnie z art. 23 Konstytucji, podstawą ustroju rolnego państwa jest gospodarstwo rodzinne. To są nasze małe gospodarstwa, właśnie rodzinne. Dlaczego mamy być gorsi od wielkopowierzchniowych gospodarstw? Chcemy jeść chleb z własnej mąki. To przecież jest oczywiste, że w przetargach licytacyjnych nas przebiją.
– Naturalnie, że przetargi ofertowe, bo są dla rolników indywidualnych najlepsze – dodaje Maciej Mazurek, rolnik ze wsi Panków. – Pozwoli to obronić rynek rolny i małe gospodarstwa rodzinne.
Chociaż przygotowanie przetargów ofertowych będzie dłużej trwało, a grunty trafią do rolników później, są gotowi czekać.
– Wtedy możemy wejść na zadbane pole, w przypadku których nie ma dodatkowych kosztów przygotowania ziemi pod uprawę i można normalnie gospodarować, normalnie uprawiać – zaznacza Maciej Mazurek.
Najpierw jednak rolnicy muszą się uzbroić w cierpliwość w oczekiwaniu na sądowe rozstrzygnięcie w postaci wyroku lub ugody. Później nastąpi, być może, rozstrzygnięcie dotyczące ewentualnego tworzenia Ośrodków Produkcji Rolniczej na terenie po Kombinacie Rolnym, co także budzi wiele emocji.
Jeden rolnik, jedna działka
Gospodarze pod uwagę muszą także brać fakt, iż na terenie Dolnego Śląska KOWR ma do rozdysponowania około 21 tys. ha ziemi.
Kazimierz Matkowski nie ukrywał w czasie spotkania z rolnikami we wsi Pszenno, że każdy z rolników będzie mógł wydzierżawić tylko jedną działkę, ponieważ chodzi o to, żeby powiększyć każde gospodarstwo indywidualne.
– To spotkanie było zorganizowane, aby zderzyć potrzeby rolników i oczekiwania dzierżawcy – dodał Paweł Mazur, zastępca dyrektora KOWR we Wrocławiu.
– To trudne zadanie, aby szybko i sprawnie je zrealizować i oczywiście, żeby grunty nie były odłogowane. Także formuła przekazu musi być zrozumiała i nie budzić sprzeciwu – uważa dyrektor Matkowski.
Artur Kowalczyk
fot. A. Kowalczyk